Dziś na stronach woj. śląskiego pojawiła się informacja o przekazaniu przewozów w województwie w latach 2014-2015 spółce należącej do urzędu marszałkowskiego. To o tyle zaskakujące, że umowa na te lata została już z Kolejami Śląskimi podpisana.
W związku z czerwcową decyzją władz województwa śląskiego o zakończeniu współpracy ze spółką Przewozy Regionalne we wrześniu 2012 roku zarząd województwa podpisał z Kolejami Śląskimi umowę na realizację kolejowego transportu publicznego na terenie całego województwa od 1 stycznia 2013 do 31 grudnia 2015 roku. Na jej mocy Koleje Śląskie przejęły zadania od Przewozów Regionalnych. Mało tego, zdążono nawet w listopadzie przedłużyć ją o 5 lat (pisaliśmy o tym tutaj).
Dlaczego zatem dziś na stronach województwa pojawiło się ogłoszenie o planowanym zleceniu usług na ten okres "podmiotowi wewnętrznemu"? - Jest to rozwiązanie przyjęte po wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie skarg wniesionych przez Spółkę Przewozy Regionalne na czynności Organizatora przewozów - wyjaśnia Witold Trólka z urzędu marszałkowskiego.
Przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego zapewniają, że zmiana to zatem spełnienie wymogów formalno-prawnych po wyroku. Dlatego zakres rzeczowy umowy nie został zmieniony. Po wyroku sądu zadecydowano o zawarciu z Kolejami Śląskimi umowy przewozowej na rok 2013 oraz przedwstępnej na okres dwóch lat, od 1.01.2014 do 31.12. 2015.
W niedzielę 9 grudnia Koleje Śląskie przejęły od Przewozów Regionalnych obsługę wszystkich przewozów w województwie śląskim. Stało się tak, ponieważ w połowie roku przygotowywany przetarg na obsługę połączeń odwołał śląski urząd marszałkowski i zlecił KŚ obsługę połączeń bez przetargu. Z tej przyczyny doszło do zamknięcia Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych, w którym pracowało prawie 2 tysiące osób.
Jeszcze 9 grudnia na tory nie wyjechały 3 pociągi, wiele było opóźnionych. Prezes Marek Worach i marszałek Adam Matusiewicz zapewniali jednak, że uruchomienie połączeń już można uznać za wielki sukces. Pierwszy dzień roboczy nowego rozkładu jazdy, poniedziałek 10 grudnia, przyniósł jednak kataklizm. Odwołano 58 pociągów, a 20% tych, które wyjechały na tory, było opóźnionych. Zarząd Kolei Śląskich zrzucił winę na jednego z dyspozytorów.
Następnego dnia było jednak jeszcze gorzej. Na tory nie wyjechało już ponad 70 pociągów. Prezes Worach zapewniał tym razem, że winna jest awaria 5 składów, a następnego dnia wszystko powinno kursować normalnie. Jednak od środy do piątku było jednak jeszcze gorzej, zamiast lepiej - odwołano 92 pociągi, choć prezes Worach twierdził w środę, że podstawienie autobusu zamiast pociągu nie jest odwołaniem pociągu.
Wieczorem tego samego dnia Marek Worach podał się do dymisji. Powodem nie był jednak zamęt na torach, a to, że prezes zataił przed marszałkiem, że toczy się przeciw niemu postępowanie karne. Sprawa z przeszłości - zatarty wyrok - było też przyczyną odwołania wiceprezesa KŚ Artura Nastały w czwartek. Tego samego dnia do dymisji podał się marszałek Adam Matusiewicz. Decyzją klubu Platformy Obywtaleskiej będzie jednak naprawiał sytuację jeszcze przez miesiąc.
Pracę po zamieszaniu w Kolejach Śląskich stracił również rzecznik spółki Adam Warzecha. Zakończono również współpracę z twórcą rozkładu jazdy Stanisławem Biegą, oraz prezesem sprzątającej tabor spółki Silesia Rail Piotrem Kazimierowskim.