RFM FM informuje, że gdyby nie szybka reakcja maszynisty pociągu Przewozów Regionalnych, mogło dojść do kolejnej kolejowej katastrofy w Babach, gdzie w sierpniu 2011 roku wykoleił się pociąg. Zginęły wtedy dwie osoby, a 80 zostało rannych.
Według Leszka Miętka, lidera kolejarskich związkowców, wskazanie na semaforze nakazywało maszyniście jazdę na wprost z maksymalną dozwoloną prędkością. W rzeczywistości tor odbijał jednak w bok i maksymalna prędkość powinna wynosić 40 km/h. Maszynista pociągu Przewozów Regionalnych z Koluszek do Radomska zorientował się, że coś jest nie tak i natychmiast zatrzymał pociąg. Dzięki temu sprawił, że nie doszło do kolejnej kolejowej katastrofy - powiedział Miętek dziennikarzowi RMF FM.
- Wskazania semafora zezwalały na jazdę z prędkością 40 km/h, droga przebiegu była ułożona w kierunku na wprost. Pociągowi i podróżnym nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo. Wskazania semafora były bezpieczniejsze niż te, których mógł spodziewać się maszynista - powiedział "Rynkowi Kolejowemu" rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki.
- Na miejscu komisja bada wszystkie okoliczności związane z wydarzeniem - dodał Łańcucki. - Badamy zdarzenie - uciął natomiast rzecznik Przewozów Regionalnych Kamil Migała.