– Konieczny jest powrót do funkcjonowania w strukturze Ministerstwa Transportu, a co najwyżej Ministerstwa Infrastruktury – uważa poseł PiS Jarosław Zieliński. Jego zdaniem, problemy z kontraktem na Pendolino wynikają m.in. z niewydolnej struktury obecnego Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju.
– Dziś widać wyraźnie, że powołanie MIR było wyłącznie prezentem dla Elżbiety Bieńkowskiej, żeby ocieplała wizerunek Donalda Tuska. Uzyskano dobry efekt propagandowy, jakim było ograniczenie struktury administracyjnej poprzez połączenie ministerstw, a jednocześnie zyskano pretekst do powołania pani Bieńkowskiej na stanowisko wicepremiera. Ale ta struktura jest zła. Nie jestem zwolennikiem rozbijania resortów na bardzo małe części, ale transport powinien funkcjonować jako osobne ministerstwo, ewentualnie co najwyżej w ramach resortu infrastruktury – ocenia w rozmowie z „RK” poseł Jarosław Zieliński.
Polityk PiS twierdzi też, że obecny rząd nie panuje nad spółkami kolejowymi. – Za rządów PiS też pojawiały się plany likwidacji czy ograniczeń połączeń kolejowych. Ale wtedy ministerstw reagowało i takie pomysły były ukrócane. Natomiast dziś, jeśli podejmowane są, np. na forum parlamentu, interwencje w tej materii, to słyszymy, że minister nic nie może zrobić, bo są spółki… To jest nic innego jak funkcjonowanie administracji w sposób niegospodarny i niezorganizowany. Wydaje się miliardy na Pendolino, które miały być sztandarowym projektem inwestycyjnym na kolei, a najprawdopodobniej jeszcze długo będą stały i rdzewiały. Równolegle, PKP PLK nie przygotowują odpowiedniego frontu robót, w efekcie wszystko wskazuje, że nie wszystkie dostępne środki unijne zostaną wydane i brukselską pomoc trzeba będzie zwracać. Nieudolny nadzór administracji nad przewoźnikami, w połączeniu z pogarszającym się z roku na rok rozkładem jazdy, w którym nie sposób jest zagwarantować skomunikowań pomiędzy pociągami różnych przewoźników, skutkuje tym, że prywatnym, zagranicznym przewoźnikom będzie tym łatwiej przejmować podupadający rynek przewozów pasażerskich. Członkowie zarządów spółek nie próbują zapobiec temu trendowi. Pobiorą wysokie pensje za kolejny rok, a po nich choćby potop… – ocenia Jarosław Zieliński.