– Nasze środowisko bardzo się wspiera. Doświadczyłam i wciąż doświadczam kolejarskiej solidarności. To dla mnie bardzo ważne. W trudnych momentach podnosi na duchu, dodaje otuchy, a życzliwość i zrozumienie ze strony koleżanek i kolegów jest bardzo motywujące – mówi Sylwia Uchman, kierowniczka pociągu w Kolejach Mazowieckich.
Jakub Madrjas, Rynek Kolejowy: Jak zmieniła się Pani praca od momentu ogłoszenia epidemii COVID-19?
Sylwia Uchman, kierowniczka pociągu, Koleje Mazowieckie: Praca kierownika pociągu jest nieodłącznie związana z bezpośrednim kontaktem z podróżnym. W związku z licznymi obostrzeniami wprowadzonymi z powodu pandemii znacznie zmieniły się zasady służby. Priorytetem było i nadal jest zapewnienie bezpieczeństwa zarówno pracownikom drużyn konduktorskich, jak i podróżnym. Stąd też kontakt z pasażerami został ograniczony do niezbędnego minimum. Dla mnie to bardzo duża zmiana.
Jakie środki bezpieczeństwa zostały wprowadzone?
Dla drużyn trakcyjnych kabina maszynisty została wyznaczona jako „sterfa 0”. Natomiast dla pracowników drużyn konduktorskich, na początku i końcu każdego składu, zostały wydzielone specjalne strefy bezpieczeństwa. Zostaliśmy także wyposażeni w niezbędne środki ochrony takie jak: maseczki, rękawiczki i środki dezynfekujące. Pojazdy były i nadal są kompleksowo dezynfekowane, a drzwi w większości z nich centralnie otwierane. W miarę możliwości informowaliśmy podróżnych o innych kanałach zakupu biletów, takich jak internet, czy aplikacje mobile. Zachęcaliśmy także do korzystania z płatności bezgotówkowych.
Czy można zauważyć, że z biegiem czasu człowiek coraz bardziej się przyzwyczaja do nowego rygoru bezpieczeństwa?
Najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo. Pracowników i podróżnych. Owszem służba w maseczce jest męcząca, ale można się przyzwyczaić. Tym bardziej, że mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy.
Jak zmieniły się reakcje pasażerów lub pracowników innych firm (zależnie od tego, z kim kontakt miał wyznaczony pracownik) podczas pandemii?
Reakcje pracowników, jak i podróżnych zmieniały się wraz rozwojem pandemii. Wprowadzone środki bezpieczeństwa takie jak obowiązek zasłaniania ust i nosa, zachowanie dystansu wpłynęły w pewien sposób na mikro-izolację społeczną. Pomimo, że coraz więcej pasażerów podróżuje pociągami to nadal zachowują się z pewną dozą ostrożności i rezerwy. I w sumie dobrze, że tak jest. Ale nie ukrywam, że tęsknię za tym jak było przedtem. Za takimi drobnymi gestami jak podanie ręki na powitanie.
Co było największym wyzwaniem z punktu widzenia pracy w nowych warunkach?
Jednym z utrudnień jest brak normalnych kontaktów międzyludzkich. Wyzwaniem, szczególnie na początku, była praca w maseczce. Czasem po prostu mamy problem, by zrozumieć siebie nawzajem. To także duży dyskomfort z uwagi na to, że kierownicy pociągu muszą mieć zasłonięte usta i nos przez 12 godzin służby, nie wliczając dojazdów do pracy. To również spore utrudnienie w sytuacji dawania sygnałów odjazdów. Obecnie nie możemy używać gwizdków.
Czy podczas pandemii poczucie służby i jedności środowiska kolejowego jest jeszcze silniejsze niż wcześniej? Odczuwa Pani wagę społeczną wykonywanej pracy?
Tak, nasze środowisko bardzo się wspiera. Doświadczyłam i wciąż doświadczam kolejarską solidarność. To dla mnie bardzo ważne. W trudnych momentach podnosi na duchu, dodaje otuchy a życzliwość i zrozumienie ze strony koleżanek i kolegów jest bardzo motywujące.
Czy widziała Pani akcję #ZawszeNaSłużbie? Jak ją Pani odbiera?
Widziałam. To bardzo dobra kampania, która promuje zawody kolejowe. Warto pokazywać, że nawet w trudnych sytuacjach my zawsze jesteśmy na służbie. To buduje etos zawodu kolejarza.
Wszystkie nagrania i treści w ramach akcji #ZawszeNaSłużbie można zobaczyć
w specjalnym wątku na naszej stronie oraz
na naszym Facebooku.