Sprawa wyroku więzienia w zawieszeniu dla maszynisty Kolei Śląskich w sprawie wypadku z udziałem osoby postronnej na torach poruszyła całą branżę kolejową. „Rynek Kolejowy” dotarł do pisemnego uzasadnienia wyroku i raportu komisji kolejowej, sporządzonego w dniu wypadku.
Przypomnijmy, że we wtorek, 16 lutego w programie „Interwencja” na antenie Telewizji Polsat wyemitowano reportaż pt. „Maszynista skazany. Pierwszy taki wyrok w Polsce” na temat wyroku więzienia w zawieszeniu dla maszynisty Kolei Śląskich Dariusza Telęgi. Zapadł on w sprawie wypadku z udziałem osoby postronnej na torach, do którego doszło w grudniu 2018 roku. Wyrok sądu ostro skomentował na naszych łamach szef Związku Zawodowego Maszynistów Leszek Miętek. Wczoraj oświadczenie w sprawie reportażu Polsatu wydała Prezes Sądu Rejonowego w Raciborzu Marzena Korzonek, zarzucając mu nierzetelność.
„Rynek Kolejowy” dotarł do pisemnego uzasadnienia wyroku i raportu komisji kolejowej, sporządzonego w dniu wypadku. Czego dowiedzieliśmy się z tych dokumentów?
Treść wyroku
Sprawa, poruszona w magazynie „Interwencja” 16 lutego wcale nie jest nowa – wyrok zapadł 18 czerwca 2020 roku. Wydał go wydział karny Sądu Rejonowego w Raciborzu. Maszynista Dariusz Telęga został oskarżony z art. 177 § 2 kodeksu karnego.
Treść zarzutów była następująca: „7 grudnia 2018 roku (..) na szlaku Szumina – Nędza Wieś nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu w ten sposób, że prowadząc w porze nocnej pociąg o nr 94511 relacji Rybnik – Racibórz nie zachował ostrożności oraz niewłaściwie obserwował drogę, tor przejazdu pociągu przy dojeżdżaniu do przejazdu drogowo-kolejowego w wyniku, czego (błąd interpunkcyjny w wyroku – przyp. JM) zaniechał hamowania pociągu przed najechaniem na pieszą Ł. B. znajdującą się w miejscu nieuprawnionym pomiędzy torami w pozycji siedzącej i doprowadził do jej [śmiertelnego] potrącenia oraz najechania na rower”.
Sąd uznał maszynistę za winnego i skazał na karę 6 miesięcy pozbawienia wolności – warto zauważyć, że to minimalny wymiar kary z tego paragrafu. Karę zawieszono na okres próby jednego roku i orzeczono karę grzywny w ilości 2400 złotych plus koszty sądowe (5480,23 złotych plus opłata 360 złotych).
Jakie były dowody w sprawie?
W uzasadnieniu wyroku, w opisie faktów zapisano, że poszkodowana, nieuprawniona do wejścia na teren kolejowy, siedziała na torach 24-25 metrów przed przejazdem kolejowym w Nędzy. Była godz. 4:47, 6 grudnia 2018 r. Na ekranie monitoringu z kabiny maszynisty pojawiła się osiem sekund przed uderzeniem. Poruszający się z prędkością 37 km/h pociąg przejechał w tym czasie 92,16 metra, a maszynista wdrożył hamowanie w sekundę po uderzeniu – ponieważ usłyszał huk.
O zatrzymaniu pociągu poinformował dyżurnego ruchu i dyspozytora. Maszynista przeprowadził oględziny pociągu z latarką, ale nie znalazł pokrzywdzonej, a jedynie jej rower, który uznał za przyczynę huku. Pokrzywdzoną znalazł maszynista kolejnego pociągu (jadącego w przeciwnym kierunku), 9 minut później.
Jak czytamy, Dariusz Telęga od początku nie przyznawał się do spowodowania wypadku, nie widział przed uderzeniem pokrzywdzonej ani jej roweru. Sąd stwierdził jednak, że w świetle poczynionych ustaleń, w tym opinii biegłym z zakresu kolejnictwa i ruchu drogowego i mechaniki pojazdowej, nie może dać wiary stwierdzeniom, a oskarżony zdaniem sądu miał możliwość zauważenia pokrzywdzonej i wyhamowania pociągu przed nią.
W sprawie oprócz zeznań zebrano protokoły oględzin miejsca wypadku, zwłok, pojazdu, nagrania z monitoringu w pociągu, ustaleń końcowych komisji kolejowej, opinie dwóch biegłych (ds. ruchu drogowego i mechaniki pojazdowej oraz z zakresu kolejnictwa) i szereg dokumentacji i przepisów kolejowych.
Sąd nie wątpił w nieumyślność
Jedyne dowody oprócz zeznań, do których bezpośrednio odnosi się uzasadnienie wyroku, to opinie biegłych sądowych. W uzasadnieniu nie zostały opisane ani ustalenia komisji kolejowej, ani eksperymentu procesowego. „Rynek Kolejowy” wystąpił do sądu z prośbą o udostępnienie tych dokumentów. Nie wiemy na tym etapie, jaki wpływ na wydanie wyroku miał eksperyment procesowy, który odbył się 31 maja ubiegłego roku.
W opisie opinii biegłych czytamy, że biegły ds. ruchu drogowego i mechaniki pojazdowej stwierdził, że maszynista „w przypadku należytej obserwacji torowiska przed pociągiem i niezwłocznej reakcji na obecność przeszkody oraz podjęcia hamowania miał realne możliwości uniknięcia najechania na pokrzywdzoną” oraz że „w ustalonym układzie sytuacyjnym maszynista nie dopełnił obowiązku należytej obserwacji szlaku w następstwie czego opóźnił reakcję na obecność przeszkody znajdującej się na międzytorzu” (prawdopodobnie to błąd, powinno być między tokami szyn – przyp. JM.).
Co istotne, opinię biegłego z zakresu ruchu drogowego potwierdził biegły sadowy z zakresu kolejnictwa (wszystko wskazuje na to, że biegłym tym jest pracownik pionu technicznego jednego z przewoźników, a więc osoba znająca transport kolejowy). Biegły ten stwierdził, że oskarżony dopuścił się złamania obowiązujących go przepisów: nie podał sygnału baczność przy wskaźniku W6a, niewłaściwie obserwował przedpole jazdy, dokonał nieprawidłowych oględzin po zdarzeniu i nie nawiązał kontaktu z maszynistą pociągu 44850 w celu ostrzeżenia o napotkanych okoliczności zagrażających bezpieczeństwu prowadzenia ruchu (Warto jednak przypomnieć, że maszynista zawiadomił osoby właściwe: dyżurnego ruchu i dyspozytora – przyp. JM).
„Zdaniem biegłego pokrzywdzoną można było dostrzec na ekranie (…) a różnica między zauważeniem pokrzywdzonej a wdrożeniem hamowania wynosiła 9 sekund (…) maszynista miał 3 sekundy, aby wdrożyć hamowanie, co zapobiegłoby najechaniu na pokrzywdzoną” – ocenił biegły dodając, że po uwzględnieniu typowego czasu reakcji 1,3-1,5 sekundy dawało 1,5 sekundy, w czasie których mógł zauważyć poszkodowaną.
Zdaniem sądu, nie ulega wątpliwości, że oskarżony naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, bo „nie obserwował w sposób właściwy toru jazdy”, a naruszenie tych zasad skutkowało śmiercią pokrzywdzonej. Sąd dodał, że bezpośrednią przyczyną wypadku było wejście i pozostanie na torach poszkodowanej jako osoby nieuprawnionej, co miało znaczący wpływ na ocenę zawinienia po stronie oskarżonego, jednakże zdaniem sądu „miał on możliwość uniknięcia wypadku”. Sąd warunkowo zawiesił wykonanie kary ze względu na niekaralność oskarżonego.
Co było w protokole komisji kolejowej?
„Rynek Kolejowy” dotarł do protokołu z badania wypadku przez komisję kolejową. Szczególnie istotne dla sprawy są zapisane w nim następujące okoliczności:
– maszynista oskarżony w procesie nie zauważył przeszkody na torach aż do momentu uderzenia, co też zeznał,
– jak zapisał rejestrator, po wdrożeniu hamowania pociąg Kolei Śląskich (22Web Elf) zatrzymał się po przejechaniu odległości 50,5 metra (odległość, z której pierwszy raz postać widać na monitoringu oceniono na 81,92 metra),
– maszynista kolejnego pociągu (EN75 Flirt) po zauważeniu ciała wdrożył hamowanie, ale nie zdążył się zatrzymać przed ciałem, a nad nim (znalazło się pod pierwszym wózkiem); poruszał się tym samym torem, ale w przeciwnym kierunku.
Warto dodać, że ze względu na brak wymaganych warunków widoczności z 5 m dla toru nr 2 (tor nr 1 był zamknięty całodobowo z powodu rewitalizacji), ograniczono prędkość pociągów w tym kierunku do 40 km/h. W protokole komisji nie stwierdzono żadnych innych przyczyn zdarzenia niż przebywanie osoby nieuprawnionej na terenie kolejowym.
Okolice miejsca wypadku (na podstawie danych z Komisji Kolejowej)
Czy maszynista może zobaczyć wszystko na szlaku?
Prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Leszek Miętek w rozmowie z „Rynkiem Kolejowym” podkreśla, że sytuacje, w których maszynista dowiaduje się o przeszkodzie na torze dopiero w momencie uderzenia, wcale nie należą do rzadkich, szczególnie w nocy. – Proszę przeczytać instrukcję maszynisty u dowolnego przewoźnika. Oprócz szlaku musi on obserwować wskazania urządzeń monitorujących pracę pojazdu, manometry układu hamulcowego, obsługiwać urządzenia czujności i SHP, rozkład jazdy, wykaz ostrzeżeń stałych, rozkazy pisemne itd., czy komunikować się z dyżurnym ruchu, obserwować stan sieci trakcyjnej, sąsiedniego toru itd. To nie jest gra komputerowa, w której koncentrujemy wzrok tylko na jednym i reagujemy w ułamku sekundy na to, co widzimy – podkreśla.
Jak zwraca uwagę Leszek Miętek, kamera, na której po zdarzeniu zaobserwowano poszkodowaną, jest umiejscowiona w innym miejscu i pod innym kątem niż oczy maszynisty. – To nie jest tak, że oko widzi to samo co kamera – mówi.
Jak dodaje szef związkowców, kluczowe zdaniem sądu 1,5 sekundy to może być dużo czasu podczas eksperymentu procesowego, kiedy wszyscy w kabinie wiedzą czego wypatrywać, ale nie dla maszynisty, który w rzeczywistości prowadzi pociąg i ma szereg innych obowiązków. – To nie jest chodnik, tylko tor kolejowy. To była osoba ubrana na czarno, siedząca na torze w miejscu o ograniczonej widoczności w środku nocy. Maszyniści nie są psychopatami czerpiącymi satysfakcję z zabijania ludzi na torach. To dla nas olbrzymie traumatyczne przeżycie, na które często bezradnie musimy patrzeć, nie mogąc nic zrobić, aby temu zapobiec. Sąd twierdzi że maszynista miał 1,5 sekundy na reakcję, jeśli ktoś coś takiego pisze i przez to skazuje maszynistę, to nie wie nic o prowadzeniu pociągu. Jeżeli będziemy winić maszynistów za wszystkie potrącenia osób, które nieuprawnione wejdą na tory, to musimy zacząć szkolić tysiące maszynistów na zastępstwo, bo my wszyscy skończymy w więzieniu – kończy.