Mieszkańcy Psiego Pola we Wrocławiu chcą, aby przez dzielnicę kursowały tramwaje - podaje "Gazeta Wyborcza". Ta część miasta jest słabo skomunikowana. Jeżdżą wprawdzie tędy tramwaje, ale często muszą stać w długich korkach.
- Na tak rozległe osiedle, gdzie mieszka tyle osób, autobusów jest stanowczo za mało. Linia N to tragedia, w weekend kursuje co pół godziny. W normalny dzień też trzeba jeździć w tłoku. Tramwaj to byłoby coś. Jak są korki, jedzie, a autobusy stoją. Daj Boże, niech go zbudują. Od 1971 r., gdy powstał u nas cmentarz, mówiło się o torowisku na Psie Pole. Teraz miasto znów się miga od tej inwestycji. Nie wiem, czy jej dożyję – mówi „Gazecie Wyborczej” jeden z mieszkańców osiedla.
Według kierowców autobusów tramwaje na Psim Polu są dobrym pomysłem. - Jazda autobusem na Psie Pole to porażka. Przez korki mamy spóźnienia, pasażerowie się denerwują, jeżdżą w tłoku – informują „Gazetę Wyborczą” kierowcy.
Według lokalnych urzędników tramwaje w tej części miasta są jednak zbędne, bo mieszkańcy mogą korzystać z kolei. Według pasażerów pociąg nie jest dobrą alternatywą. - Raz nawet chciałem wypróbować pociąg, ale sprawdziłem, że między godz. 7 a 8 są tylko trzy kursy. W razie gdybym na któryś się spóźnił przez korki, długo musiałbym czekać na kolejny. Nie rozumiem, czym my się różnimy od Kozanowa. Dlaczego tam wybudowali tramwaj, a u nas uważają, że nie jest potrzebny. Traktują Psie Pole, jakby nie było częścią Wrocławia – skarży się „Gazecie Wyborczej” jeden z pasażerów.
Więcej