Ostatnią z dyskusji podczas Kongresu Kolejowego zdominował temat ustawy o czasie pracy maszynistów, która opracowywana jest w ministerstwie infrastruktury. Projektu ustawy bronił Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych, choć i on ma do niej pewne uwagi. Po drugiej stronie barykady stoją szefowie organizacji zrzeszających niezależnych operatorów.
– Martwi mnie stanowisko prywatnych operatorów. Wychodzi na to, że zarządzenie spółkami udaje im się wyłącznie wtedy, gdy mogą narzucić maszynistom elastyczny czas pracy. I tylko w takich warunkach widzą przyszłość polskiej kolei. Tymczasem te same spółki często mają filie w państwach zachodnich, gdzie czas pracy maszynisty jest ściśle określony w prawie. Namawiam do tego, aby bardziej efektywnie dysponować maszynistą w ramach czasu pracy, a tworzyć go z gumy – mówił Miętek.
Miętek: Ustawa powinna wejść jak najszybciej
Jednak także prezydent Miętek jest nieco krytyczny wobec niektórych założeń ustawy. Związki zawodowe zwróciły m.in. uwagę, że nie ma uzasadnienia rozgraniczenie norm czasu pracy między maszynistami zatrudnionymi w ramach stosunku o pracę a maszynistami na samozatrudnieniu. – Myślę, że stało się to przez przypadek i zostanie to sprostowane. Zwracamy też uwagę, że maszyniści na samozatrudnieniu nie mają, według projektu ustawy, określonego dobowego wymiaru czasu pracy, lecz tygodniowy, określony na poziomie 60 godzin. To będzie prowadzić do patologii – ocenił Miętek.
– To, że tej ustawy jeszcze nie ma, to jest bardzo zła informacja. Mam nadzieję, że nie będziemy czekali wszyscy na poważny wypadek, który będzie efektem przemęczenia maszynisty – dodał prezydent.
Andrzej Pawłowski, członek zarządu CTL Logistics, przekonywał jednak, że ustawa w obecnej, dyskutowanej jeszcze wersji, nie spotyka się z entuzjazmem dużej części maszynistów. Szczególnie krytykował zapis, w którym czas dojazdu do pojazdu trakcyjnego będzie wliczany do czasu pracy.
– Będzie dochodzić do sytuacji, gdy maszynista przejedzie zaledwie kilka stacji i będzie musiał opuścić lokomotywę, zwalniając miejsce koledze. Takie są niestety realia na szeroko modernizowanej sieci kolejowej. W większości spółek kolejowych maszyniści są wynagradzani za przejechane kilometry. Im mniej więc przejadą, tym mniej zarobią. Może dojść do tego, że i tak będą szukali dodatkowego zatrudnienia, czemu trudno będzie zapobiec. To będzie działanie na niekorzyść bezpieczeństwa – powiedział Pawłowski.
Brakuje maszynistów, może być jeszcze trudniej
– Pamiętajmy, że w Polsce brakuje paru tysięcy maszynistów. Wprowadzenie nowych regulacji nie sprawi, że luka zmaleje, a raczej się powiększy, bo realna praca maszynisty będzie mniejsza – dodał Pawłowski i ocenił, że realne działania poprawiające bezpieczeństwo na polskiej sieci kolejowej powinny dotyczyć m.in. szybszego i pełniejszego montażu systemów ETCS/ERTMS. Wtórował mu Anatol Kupryciuk, prezes zarządu Lotos Kolej.
– Nawet Ministerstwo Infrastruktury ocenia, że przez ustawę spadnie konkurencyjność kolei, w stosunku do transportu drogowego. Każda taka przesłanka oznacza, że będą większe trudność żeby pozyskiwać środki do firmy, Słyszałem od maszynistów opinie negatywne, bo nowe regulacje zmniejszą wydajność pracy, wydajność zostanie oderwana od wynagrodzenia. Obawiam się, że przez to pensje maszynistów nie wzrosną, lecz spadną. Powołując się na przykład państw zachodnich chcę zwrócić uwagę, że takich regulacji jak proponowane w Polsce, w Europie nie ma. Jeśli ustawa w takim kształcie wejdzie w życie, poradzimy sobie, jednak nie bardzo rozumiem dlaczego polska kolej ma być mniej konkurencyjna niż kolej w krajach ościennych – dodał Kupryciuk.
Więcej na temat dyskusji o kształcie ustawy można przeczytać
tutaj i
tutaj.