W nocy z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę będzie można jeździć podziemną kolejką. W ten weekend ratusz uruchamia kursy na próbę do końca czerwca.
Decyzję o nocnych kursach prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz oznajmiła dziennikarzom na stacji Centrum, na którą przyjechała metrem z pl. Bankowego. Później też nie zabrakło public relations: częstowała pasażerów pączkami z okazji tłustego czwartku.
Nocne metro rusza w ten piątek, w weekend kończący karnawał. Ostatni kurs wyjedzie ze stacji Kabaty o godz. 2.30, a z przystanku Plac Wilsona - o 2.45. Po godz. 3 obsługa metra zamknie stacje na półtorej godziny, żeby otworzyć je znowu o godz. 5 rano.
Według szefa Zarządu Transportu Miejskiego Leszka Ruty dodatkowe kursy będą kosztowały 9,2 tys. zł za noc. Do końca czerwca miasto wyda na ten cel 360 tys. zł. A później? To zależy od tego, czy pociągi nie będą jeździły puste.
ZTM nie przeprowadził symulacji natężenia ruchu. Urzędnicy przyznają jednak, że nocne metro raczej nie będzie pękało w szwach. Mimo to Metro Warszawskie wypuści na tory francuskie pociągi sześciowagonowe. Dlaczego? Krótkie czterowagonowe składy rosyjskie wymagają codziennych przeglądów, które odbywają się właśnie w nocy.
O nocne kursy metra warszawiacy apelowali do władz miasta od lat. W kwietniu ubiegłego roku na stacji Ursynów odbył się w tej sprawie happening. Ponad 200 warszawiaków skandowało o godz. 0.34 na peronie "Metro nocą!". Władze Warszawy twierdziły wtedy, że nocne kursy byłyby nieopłacalne.
Od kilku lat metro wozi pasażerów w sylwestra. Wtedy z pociągów korzystają po północy i nad ranem tłumy warszawiaków.