Choć Dworzec Wschodni wyremontowano na Euro, przy peronach nie ma wind ani podnośników. Podróżnych z kłopotami z poruszaniem się mają na nie wnosić ochroniarze. - Ale tylko inwalidów. Matka z dzieckiem w wózku musi poradzić sobie sama - pisze "Gazeta Wyborcza".
Przy okazji wartego 60 mln złotych remontu dworca, który przeprowadziła PKP SA, PKP PLK odświeżyła część peronów. Problem w tym, że nie dostaną się na nie osoby niepełnosprawne - Jak zobaczyłem Wschodni, poczułem się tak, jakby ktoś dał mi policzek. Pokazano nam, jak nieważni jesteśmy. Niby remont był, a nic się tu nie zmieniło - mówi "Gazecie Wyborczej" Marek Sołtys, który walczy o likwidację barier dla niepełnosprawnych.
Dyrektor Jan Telecki z PKP Polskich Linii Kolejowych, które prowadziły prace na Wschodnim, przyznał wtedy, że "oczekiwania podróżnych mogły być większe". I zapewniał, że ochroniarze będą pomagać potrzebującym dostać się na perony. - To młodzi ludzie, sprawni. W razie potrzeby będą wnosić - tłumaczył. Ochroniarze nie chcieli jednak pomóc kobiecie z wózkiem tłumacząc, że musi sama pokonać strome schody.
Prawo budowlane nakazuje, by przy remontach takich obiektów jak dworce dostosować je do potrzeb osób niepełnosprawnych - tak było m.in. na odnowionej stacji Stadion. Ale według kolejarzy - choć perony na Wschodnim były całkowicie skute - remontu wcale tam nie było. Jak tłumaczy dyrektor Telecki, była jedynie estetyzacja. A o tej prawo budowlane nic nie stanowi.
Więcej