Tramwaj na Trakcie Królewskim, malowany podobnie jak autobus, nie pogorszy nie pogorszy estetyki tego reprezentacyjnego ciągu – tym bardziej, że można wybudować trasę bez sieci trakcyjnej. Pojazd szynowy, który jednocześnie może przewieźć więcej pasażerów, bez przeszkód się tutaj zmieści – uważa Michał Kiembrowski z Klubu Miłośników Komunikacji Miejskiej, który zbija argumenty urbanisty Krzysztofa Domaradzkiego, krytykującego ideę przywrócenia w tym miejscu tramwajów.
Ze smutkiem i rozczarowaniem, ale bez większego zaskoczenia przyjąłem wypowiedź pana doktora Domaradzkiego dotyczącą powrotu tramwajów na Krakowskie Przedmieście. Wypowiedź ta zawiera bowiem niezwykłą liczbę uproszczeń, stereotypów i pretekstów, a niemal wcale nie przedstawiono w niej rzeczowych argumentów.
Na początku należy podkreślić, że obecna „moda” na powrót sieci tramwajowych wcale nie jest domeną Unii Europejskiej. Sieci tramwajowe przywracają bowiem miasta Stanów Zjednoczonych, systemy takie pojawiają się także w krajach arabskich, afrykańskich, a nawet w Ameryce Łacińskiej – dotychczas będącej domeną systemów autobusowych. Wracając jednak do samej Unii – każdy projekt inwestycyjny uzyskujący dofinansowanie musi udowodnić swą ekonomiczną opłacalność, z reguły w ramach studium wykonalności. Fakt, że dziesiątki takich projektów obroniły się dowodzi bezsprzecznie, że nie jest to kwestia „mody” a twardych, rzeczowych argumentów na korzyść komunikacji szynowej – pomimo jej (nielicznych zresztą) wad.
Dziwi także nawiązanie do przyczyn likwidacji komunikacji tramwajowej w latach '60 i '70 XX wieku, tym bardziej, że dotyczyła ona głównie krajów Zachodu – a właśnie przed analogiami z tą grupą krajów doktor Domaradzki chce się bronić. Argumenty te, podporządkowane komunikacji kołowej oraz (w przypadku Polski) interesom RWPG związanym z eksportem sowieckiej ropy, nie powinny być przytaczane po 50 latach (tym bardziej, że wielokrotnie zostały obalone a ci, którzy tak chętnie tramwaje likwidowali są teraz gorącymi zwolennikami ich przywrócenia).
Urbanista w ogóle nie odnosi się do kwestii wspólnej komunikacji tramwajowo-autobusowej, sugerując jedynie, że przywrócenie tramwaju stoi w sprzeczności z chęcią „wydobycia piękna” Krakowskiego Przedmieścia. Jest to teza kuriozalna w sytuacji, gdy miasta o niewątpliwie bardziej znanej marce w zakresie architektury, takie jak np. Wiedeń czy Monachium, tramwajów w śródmieściu się nie tylko nie wstydzą, ale i wręcz je pielęgnują. Odrębnej wzmianki wymagają tutaj liczne miasta francuskie, używające infrastruktury tramwajowej do podkreślenia i wyeksponowania określonych detali czy założeń.
To tylko fragment artykułu. Więcej na portalu Transport Publiczny