– Liczę się z tym, że kiedy przejeżdża się dziennie kilkaset kilometrów, coś może się wydarzyć – mówi w rozmowie z „Rynkiem Kolejowym”maszynista Konrad Wójcicki. – Wypadki takie jak np. potrącenia ze skutkiem śmiertelnym mają niestety miejsce bardzo często – dodaje.
Wypadek na przejeździe kolejowym. Audi wjechało pod pociąg; Tragedia na torach. Zginął 50-letni mężczyzna; Tir wjechał wprost pod pociąg. Trzy osoby ranne; Mazowsze: tragedia na torach, zginął mężczyzna; Tragiczny wypadek na przejeździe kolejowym w Bronowicach – to tylko kilka tytułów artykułów prasowych, jakie pojawiły się pod koniec 2012 r. w mediach. Według statystyk dostępnych na stronie bezpieczny-przejazd.pl tylko w grudniu 2012 r. doszło do 18 wypadków i kolizji na przejazdach kolejowodrogowych.
Trzy osoby zginęły i trzy zostały ranne. Od początku 2012 r. wydarzyły się 224 wypadki i kolizje; zostały ranne 33 osoby; zginęło 37 osób. To wydarzenia traumatyczne nie tylko dla poszkodowanych i ich rodzin, lecz także dla maszynistów siadających za nastawnikiem lokomotywy. Maszynista uczestniczący w zdarzeniu może np. doświadczać tzw. zespołu stresu pourazowego, któremu mogą towarzyszyć takie objawy jak: niezdolność do przeżywania pozytywnych emocji, unikanie kontaktów z otoczeniem, złość, depresja, lęk, a nawet myśli samobójcze. Oddajmy głos samym zainteresowanym. O nieprzyjemnych wydarzeniach związanych z pracą maszynisty opowiada Konrad Wójcicki, który na kolei pracuje od 1986 r. Jak mówi, kiedy przejeżdża się dziennie kilkaset kilometrów, trzeba liczyć się z tym, że coś może się zdarzyć. – Wypadki mają miejsce bardzo często. Może to być przerażające, ale dla nas to jest codzienność. Nie liczę już incydentów, nie prowadzę statystyk dotyczących śmiertelnych zdarzeń. W zeszłym roku jednak przeciąłem na pół samochód (bez konsekwencji) i niestety uderzyłem dwójkę ludzi – opowiada. – To byli ewidentni samobójcy szukający na torach śmierci. Jeden stał tyłem do pociągu i nie reagował na sygnały dźwiękowe, drugi niby biegł, ale nie zbiegał z torów – dodaje. Zdarzają się również niebezpieczne i głupie zabawy, jak np. układanie się na torach i wyczekiwanie momentu, by uciec tuż przed nadjeżdżającym pociągiem.
Jak wyjaśnia Wójcicki, w takich sytuacjach maszynista nie może zrobić zbyt wiele. Pozostaje jedynie zaciągnąć hamulec. Trąbić. I czekać z nadzieją, że coś się zmieni. Przy prędkości pociągu i jego masie droga hamowania to ok. 1000 m. – Najbardziej potworny jest moment uderzenia. Przy tej prędkości to jak rozjechanie chrabąszcza przez samochód. Bezradność w jednej chwili zmienia się w złość. Nie na siebie, tylko na tego, co przed lokomotywą. To potem mija i wiesz, że choć robiłeś co mogłeś, teraz musisz przejść do wykonywania dalszych czynności. Po zatrzymaniu pociągu łapiesz za radio i informujesz dyżurnego, wołasz komisję ds. wypadków, by uruchomić procedury, wezwać prokuratora itd. – opisuje Konrad Wójcicki. – I choć po tylu latach mam skórę jak krokodyl, to cały czas nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja. Widziałem wielu porozjeżdżanych ludzi. Wiele szokujących obrazków. Teraz już staram się nie oglądać. Zostaję w lokomotywie i czekam – dodaje.
Nasz rozmówca twierdzi, że choć maszynista po wypadku nie musi dalej prowadzić pociągu, to jednak większość doprowadza skład do docelowego miejsca. – To nie jest tak, że jestem jakimś twardzielem, ale daję sobie radę – mówi.
Maszyniści mają okresowe spotkania w grupach z psychologiem. Są na nich omawiane tego typu sytuacje, sposoby radzenia sobie z napięciem, metody odpoczynku. – Stres w pracy wywołują nie tylko wypadki. Już samo prowadzenie pojazdu wartego kilka milionów złotych i odpowiedzialność za pasażerów powoduje, że nasza praca wiąże się z dużym napięciem – uważa Konrad Wójcicki. – Nie ma u nas miejsca dla cwaniaków. Trzeba mieć pokorę i poważnie podchodzić do pracy. Nie mogą zdarzać się pomyłki – podsumowuje.
To tylko fragment artykułu. Cały artykuł Pawła Rydzyńskiego „Projekt PKM wchodzi w decydującą fazę” w najnowszym wydaniu miesięcznika "Rynek Kolejowy" nr 06/2013. Zapraszamy do prenumeraty lub salonów Empik.