Łódź to jedyne w kraju miasto z siecią tramwajowych linii podmiejskich. Wybiegające za miasto trasy są w coraz gorszym stanie technicznym, co powoduje wydłużanie czasu jazdy. Czy doczekają się remontu, który pozwoliłby im przetrwać?
Tramwaje podmiejskie to jeden z symboli regionu łódzkiego. Są istotnym elementem tożsamości podłódzkich miejscowości – wystarczy wspomnieć, że numery międzymiastowych tras stały się również tytułami dwóch lokalnych czasopism: konstantynowskiego „43bis” i aleksandrowskiego „40 i cztery”. Ten ostatni przeżył – już o ponad dwie dekady – linię 44. Bez pilnych inwestycji w infrastrukturę pozostałe odniesienia kulturowe również nabiorą charakteru wyłącznie upamiętniania przeszłości.
Nie licząc bowiem prac, których wykonanie było konieczne ze względu na przebudowy jezdni, przez całe dziesięciolecia roboty na liniach podmiejskich ograniczały się do napraw niezbędnych dla utrzymania przejezdności. W razie potrzeby wymieniano tylko pojedyncze szyny czy łatano sieć trakcyjną montując niewielkie fragmenty.
W efekcie, z uwagi na stale pogarszający się stan techniczny torowisk, konieczne staje się wprowadzanie coraz to nowych ograniczeń prędkości. Tylko od czasu przejęcia obsługi linii od spółek podmiejskich przez MPK w kwietniu zeszłego roku na samej linii 46 do Ozorkowa obniżono prędkość na blisko dziesięciu odcinkach, w tym na pięciu w ciągu ostatnich tygodni. Przez ostatnie 10 lat rozkładowy czas przejazdu odcinka pozamiejskiego wzrósł o prawie jedną piątą, a należy spodziewać się kolejnych korekt związanych z ostatnimi zwolnieniami.
To tylko fragment artykułu. Więcej na stronie Transport-publiczny.pl