Transport materiałów niebezpiecznych (ADR) według znowelizowanej ustawy o ich przewozie jest utrudniony lub wręcz niemożliwy – alarmują przewoźnicy kolejowi i drogowi. Wymóg podania w dokumentach przewozowych właściciela ładunku jest nie tylko sprzeczny z prawem międzynarodowym, ale i niemożliwy do wyegzekwowania. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zapewnia, że trwają prace nad rozwiązaniem problemu.
Nowelizacja ustawy Prawo energetyczne oraz innych aktów prawnych, w tym ustawy o przewozie towarów niebezpiecznych, weszła w życie 1 września ubiegłego roku. Jako powód jej uchwalenia podano uporządkowanie przepisów dotyczących rynku paliw. Dla przewoźników zmiana przepisów oznacza kary w wysokości nawet do 2,5 mln zł za niedopełnienie obowiązku podania w dokumentach przewozowych danych właściciela ładunku (wymóg taki wynika z art. 13 ust. 2 zmienionej ustawy). Do ich podania nie jest jednak zobowiązany nadawca ładunku.
Konstytucja mówi „nie”
W rezultacie, w ocenie przewoźników, obowiązek ten jest trudny, a w skrajnych przypadkach niemożliwy do spełnienia. Ponadto przyjęte w nowelizacji rozwiązanie jest sprzeczne z prawem międzynarodowym (podania informacji o właścicielu w dokumencie przewozowym nie przewiduje ratyfikowana przez Polskę tzw. umowa ADR o przewozie materiałów niebezpiecznych). Przeciwnicy nowych przepisów twierdzą, że są one niezgodne z Konstytucją, której art. 91 stanowi o pierwszeństwie takich umów przed ustawami. Pojawia się też argument o trudnościach z weryfikacją prawdziwości wpisanych danych, co sprawia, że przepis będzie w praktyce martwy.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa Szymon Huptyś zapewnia, że resort powziął działania niezwłocznie. – Decyzje co do dalszych działań w powyższym zakresie zostaną podjęte po wyjaśnieniu wszelkich wątpliwości co do możliwości żądania umieszczenia w dokumencie przewozowym informacji dodatkowej, identyfikującej właściciela towaru niebezpiecznego – zapowiada. Kwestia ta, w ocenie MIB, wymaga przyjęcia jednolitej wykładni na poziomie międzynarodowym w oparciu o postanowienia ADR/RID oraz dyrektywy 2008/68/WE. Resort rozważa też uregulowanie tej kwestii w przepisach innych niż transportowe, choć ostateczne decyzje w tym zakresie jeszcze nie zapadły.
Na razie MIB odstąpi od kar
Dlaczego jednak takie rozwiązanie w ogóle znalazło się w uchwalonej przez Sejm nowelizacji? Czy rządowi eksperci nie zdawali sobie sprawy z jego nieżyciowości? Jak tłumaczy ministerstwo, projekt ustawy z 22 lipca 2016 roku o zmianie ustawy Prawo energetyczne oraz niektórych innych ustaw, który wprowadził zmianę do ustawy o przewozie towarów niebezpiecznych, był projektem poselskim i jako taki nie był przekazany do uzgodnień międzyresortowych.
Dopóki jednak przepisy nie zostaną po raz kolejny zmienione, ministerstwo odstąpiło od wymierzania kar za ich nieprzestrzeganie. – MIB, w odpowiedzi na liczne zapytania w tej sprawie, w piśmie do podległych organów kontrolnych przedstawił swoje stanowisko w zakresie dotyczącym kwestii nakładania kar na podstawie ustawy o przewozie towarów niebezpiecznych w kontekście przepisów międzynarodowych – informuje Huptyś.
– Sytuacja, kiedy w obrocie prawnym pozostają przepisy wprowadzające niemożliwe do spełnienia wymogi, wykraczające poza ramy umów międzynarodowych, a organy dostają wytyczną o odstąpieniu od wymierzania kar, jest kuriozalna i należy ją natychmiast zmienić – komentuje dyrektor biura Izby Gospodarczej Transportu Lądowego Maciej Gładyga. Z punktu widzenia IGTL istotne jest jednak już to, że ministerstwo ma świadomość problemu i deklaruje podjęcie działań zmierzających do zmiany regulacji wprowadzonych ustawą.