Inflacja i kryzys energetyczny powodują gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej. Dla niektórych przewoźników kolejowych może on wynieść nawet... 300%, co stawia pod znakiem zapytania całą działalność. – Potrzebna jest pilna interwencja – apeluje Adrian Furgalski, przewodniczący Railway Business Forum.
Z rosnącymi cenami energii przewoźnicy kolejowi zmagają się już od dłuższego czasu, ale w tym roku sytuacja jest wyjątkowo poważna. Już w maju Prezes Urzędu Transportu Kolejowego
zorganizował spotkanie z przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury, przewoźników kolejowych i PKP Energetyki w sprawie wzrostu cen. Sytuacja od tego czasu jeszcze się pogorszyła.
Nawet 300% podwyżki
Jak podkreśla Adrian Furgalski, przewodniczący Railway Business Forum, prognozowany wzrost kosztów energii trakcyjnej dla przewoźników to co najmniej 80%. Jednak ci, którzy mieli bardziej korzystne długoterminowe umowy mogą się obawiać wzrostu cen nawet o... 300%.
Już sam wzrost kosztów cen energii, bez liczenia
podwyżek dla pracowników czy wzrostu stawek dostępu do infrastruktury, który
po raz trzeci zaproponowała PKP PLK, oznaczałby że urzędy marszałkowskie musiałyby do przewozów dopłacać niebotyczne stawki rzędu 60-70 złotych za kilometr. A ponieważ samorządy również nie są w najlepszej kondycji finansowej, trudno będzie im zwiększyć dofinansowanie. Wzrost cen może więc spowodować odwoływanie pociągów lub podwyżki cen biletów.
W sprawie działają organizacje branżowe. Problem nie dotyczy tylko samorządowych przewoźników pasażerskich, ale też towarowych czy PKP Intercity, które również kontraktuje właśnie energię na kolejne lata. Tylko nieliczni – jak na przykład PKP SKM w Trójmieście mają jeszcze umowy obowiązujące na kolejny rok.
Branża proponuje rozwiązanie kryzysu
– Jeśli problem nie zostanie rozwiązany, czekają nas znaczne podwyżki cen biletów. I to kolejne, bo
przecież niektórzy przewoźnicy musieli już dwa razy podnosić ceny. Dlatego jako branża po raz kolejny apelujemy –
należy obniżyć stawki dostępu do torów, co najmniej o połowę – mówi Adrian Furgalski wyjaśniając, że rekompensowanie przewoźnikom wzrostu cen energii nie będzie możliwe do wprowadzenia, bo trafiłyby one najpierw do PKP Energetyki; to z kolei uruchomiło by procedurę badania pomocy publicznej przez Komisję Europejską.
– Z drugiej strony do obniżania stawek dostępu Komisja Europejska
zachęca od początku pandemii. Inne państwa obniżały je już,
nieraz o 90%. My też musimy to zrobić, bo ryzykujemy załamanie transportu kolejowego – apeluje Furgalski. Jak dodaje, pieniądze na obniżenie stawek mogłyby pochodzić np. z obłożenia 1,4 tys. km dróg ekspresowych
mytem od pojazdów o masie ponad 3,5 tony. To i tak jeden z
kamieni milowych, do których Polska
zobowiązała się w Krajowym Planie Odbudowy. Kolejna propozycja branży to obniżenie do zera obciążeń podatkowych dla energii i pali na potrzeby trakcyjne i dla transportu publicznego – z zastrzeżeniem, że należy wprowadzić to rozważnie, tak by nie dochodziło do nadużyć.