- Naszym celem jest powrót do stołu negocjacyjnego. Liczymy, że marszałek Kujaw i Pomorza rozsądnie spojrzy na sytuację kolei w regionie i nie skaże tysięcy pasażerów na autobusową komunikację zastępczą. Konsekwencje wyrzucenia Arrivy z rynku będą daleko bardziej dotkliwe dla całego rynku kolejowego w Polsce - powiedział Piotr Halupczok prezes zarządu Arrivy RP.
– Jesteśmy obecni na Kujawach i Pomorzu 14 lat, w kolejowym oddziale naszej firmy zatrudniamy 200 osób. Doprowadziliśmy do znacznej poprawy wizerunku kolei, a teraz,
bez oceny ostatecznej oferty, mamy być usunięci z regionu na niecałe dwa tygodnie przed wprowadzeniem nowego rozkładu jazdy. Ten pomysł jest absurdalny. Nie przychodzi mi do głowy w jaki sposób mam dać załodze wypowiedzenia, co zrobić ze sprawnymi pojazdami, w jaki sposób zerwać umowy z licznymi kontrahentami. To wszystko jednak nic w porównaniu z tym, na co zostaną skazani pasażerowie – powiedział w rozmowie z „Rynkiem Kolejowym” Piotr Halupczok.
W rozmowie z nami prezes wielokrotnie podkreśla, że nie potrafi zrozumieć, dlaczego urząd marszałkowski chce zlecić przewozy operatorowi, który nawet nie ukrywa, że nie posiada taboru do obsługi części połączeń kolejowych. – Urząd marszałkowski nie wziął pod uwagę oferty, którą mieliśmy przedstawić w dniu, w którym zerwano negocjacje. Jednocześnie bierze się pod uwagę ofertę, w której Polregio mówi od razu, że nie ma czym jeździć – mówi szef kolejowej Arrivy.
Zaznacza, że bez pojazdów Arrivy nie da się w województwie zapewnić odpowiedniej liczby pojazdów spalinowych do obsługi linii. – Urząd marszałkowski poprosił nas o przekazanie do Polregio jednoczłonowych szynobusów SA106 i doczep do nich. Są one własnością samorządu. To awaryjne, mieszczące niewielu pasażerów pojazdy. Bez kolejnych pojemniejszych 10 spalinowych zespołów trakcyjnych absolutnie nie dalibyśmy rady operować w regionie. Nawet, jeśli pociągi nie wyjadą na linie Grudziądz – Toruń i Bydgoszcz – Chełmża, co oznaczać będzie i tak katastrofę dla pasażerów, to i tak marszałkowskie, ciasne pojazdy, absolutnie nie gwarantują, że pociągi pojadą na pozostałych liniach.
– Obawiamy się, że kujawsko-pomorski urząd marszałkowski najpierw zniechęci pasażerów do kolei komunikacją zastępczą, a później lekką ręką zrezygnuje z obsługi niektórych linii, gdzie potoki podróżnych odbudowywaliśmy latami. To jeszcze bardziej niezrozumiałe w kontekście linii Toruń – Grudziądz, gdzie wkrótce inwestycje na poprawę jej parametrów przekroczą 200 milionów złotych – dodaje prezes Arrivy.
Halupczok wskazuje też na szerszy kontekst zerwania współpracy z Arrivą RP. – Jest oczywiste, że nie posiadając żadnej pracy przewozowej, nie będziemy w stanie wystartować w przetargu, który organizuje województwo, a który miał wyłonić operatorów do przewozów od grudnia 2022. Nie tylko na Kujawach i na Pomorzu, ale także w całej Polsce, trudno będzie oczekiwać, że pojawi się przewoźnik, który przedstawi wobec Polregio ofertę konkurencyjną w mających nastąpić przetargach. To oznacza dyktat cenowy jednego operatora. Najszybciej przekona się o tym marszałek Całbecki i mieszkańcy województwa, którzy mogą liczyć się ze zwijaniem kolei, bo będzie ona, w wydaniu monopolisty, bardzo droga i nieefektywna – ocenia Halupczok. Odsyła do przykładu kolei w Lubuskiem, gdzie urząd marszałkowski nakłada na Polregio olbrzymie kary, za nierealizowanie rozkładu jazdy w związku z notoryczną niesprawnością spalinowych szynobusów.
Więcej na temat sytuacji na Kujawach i Pomorzu
piszemy tutaj.