Dość niespodziewanie 7 lutego w PKP Cargo doszło do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Miał on ograniczony zasięg a zdaniem zarządu, nie przysporzył kłopotów klientom spółki. Problemy przewoźnika wciąż pozostają jednak nierozwiązane.
Po
zawieszeniu prezesa i członka zarządu PKP Cargo i ogłoszeniu przez mniejsze związki zawodowe
referendum strajkowego sytuacja przewoźnika wcale się nie stabilizuje. We wtorek 6 lutego zarząd rozesłał wprawdzie do pracowników
informację o wdrożeniu podwyżek, ale nie wygasiło to sporu zbiorowego z częścią organizacji związkowych.
- Zarząd przedstawił Stronie Społecznej propozycję wypłaty pracownikom dodatkowej gratyfikacji w wysokości 750 zł. Warunkiem wypłaty dodatkowej gratyfikacji jest zakończenie sporu zbiorowego i podpisanie porozumienia przez Stronę Społeczną. Zarząd nie uzyskał zgody związków zawodowych pozostających w sporze zbiorowym na tę propozycję. Zarząd zapewnia o woli kontynuowania dialogu społecznego, którego finałem będzie osiągnięcie porozumienia przez obie Strony i apeluje do Strony Związkowej, pozostającej w sporze zbiorowym, o zawarcie porozumienia, o co wielokrotnie apelował w obecności Pani Mediator - czytamy w komunikacie zarządu spółki.
Jak poinformowały związki zawodowe biorące udział w sporze (największym jest Związek Zawodowy Maszynistów), po odmowie przez zarząd podpisania nowego porozumienia, podpisanego przez wszystkie Związki Zawodowe ogłoszono strajk ostrzegawczy - odbył się on w dniu 7 lutego od godz. 10.00 do 12.00. Miał on ograniczony zasięg, a związkowcy nie zatrzymywali pociągów będących w trasie; efektem były jedynie opóźnione wyjazdy z bocznic. - Zarząd nie będzie komentował decyzji o strajku - czytamy w komunikacie; przedstawiciele spółki podkreślają jedynie, że "nie miał on wpływu na klientów PKP Cargo".
Osią sporu pozostają daty: związkowcy chcieliby, żeby podwyżki wynagrodzeń dotyczyły roku 2023. Zarząd chciałby je rozliczyć w 2024 roku. - W PKP Cargo codziennie jest nibystrajk z winy zarządu spółki, bo maszyniści przychodzą do pracy, a pracy nie ma - komentuje Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów. Związkowcy
zgodnie z zapowiedzią przesłali pismo do Donalda Tuska z prośbą o interwencję w spółce.