Kolej jest jednym z najbardziej przyjaznych dla środowiska środków transportu, ale to nie oznacza, że zmiany klimatyczne nie mają na nią wpływu. Powodzie, pożary czy inne, często katastrofalne, zjawiska pogodowe wpływają na każdy biznes. Na własnej skórze przekonał się o tym Stadler.
Produkcja w zakładach Stadlera została w ostatnich miesiącach zakłócona przez
trzy klęski żywiołowe. W Walencji pod koniec października doszło do zalania części zakładu na skutek tragicznej powodzi, która spustoszyła region. Wcześniej zakłady w Valais i Dolnej Austrii ucierpiały na skutek burz i oberwania chmury. Wszystko to ma przełożenie na funkcjonowanie i wyniki finansowe spółki.
Hiszpania: Powódź w Walencji
Podczas katastrofalnej powodzi, która nawiedziła Walencję pod koniec października, żywioł nie dotknął bezpośrednio hali produkcyjnej Stadlera, doszło jednak do zalania niektórych magazynów, a w regionie ucierpiało 30 lokalnych dostawców. Jak podkreśla producent, szczęśliwie nie zginął żaden z pracowników zakładu.
– Fabryka Stadlera nie została poważnie uszkodzona, ale skutki powodzi odczuli nasi pracownicy i kooperanci. Z 3000 zatrudnionych osób ok. 600 nie mogło w kolejnych dniach dotrzeć do pracy, ponieważ zniszczone zostały połączenia drogowe i kolejowe. Domy części z nich uległy zniszczeniu lub uszkodzeniu, a większość miała bliskich, którym trzeba było pomóc – mówi Marc Meschenmoser, szef komunikacji korporacyjnej i public relations w Grupie Stadler.
Dodaje przy tym, że priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa pracowników. – Jeśli była taka potrzeba, zapewnialiśmy zakwaterowanie w hotelach, utworzyliśmy specjalny fundusz wsparcia finansowego, który pozwala skorzystać z nieoprocentowanych kredytów na odbudowę – zaznacza Meschenmoser.
– Zakład w Walencji wróci do pełnych możliwości produkcyjnych najwcześniej pod koniec 2025 r., a dostawy szeregu zakontraktowanych pojazdów będą opóźnione. Łączne straty w przeliczeniu na roboczogodziny wynoszą od 150 do 200 tysięcy. Obecnie zakład powoli wraca do normalności, ale musieliśmy poszukać alternatywnych dostawców i poddostawców, aby uzupełnić braki. Proces ten wciąż trwa, a zarząd hiszpańskiej spółki stosuje strategię dwutorową – korzysta zarówno z nowych dostawców, jak i dotychczasowych, którym pomaga ponownie stanąć na nogi. To są wieloletnie, długoterminowe relacje, które chcemy utrzymać – podkreśla przedstawiciel Stadlera.
Szwajcaria: 800 ton wyrobów na straty
Wcześniej, w czerwcu bieżącego roku, miała miejsce nawałnica w szwajcarskim kantonie Valais. Spowodowała ona
poważne zniszczenia w zakładach Constellium, dostarczających Stadlerowi aluminiowe profile do produkcji pudeł. Aż 800 ton wyrobów gotowych musiało zostać spisane na straty. Zgodnie z prognozami wznowienie ich produkcji nastąpiło jeszcze w październiku 2024 r., jednak zanim fabryka odzyska pełną moc produkcyjną sprzed katastrofy i nadrobi zaległości, musi upłynąć jeszcze ok. 9 miesięcy.
– Produkcja w Constellium była całkowicie wstrzymana przez trzy miesiące, co spowodowało opóźnienia i ma konsekwencje do dzisiaj. Brak odpowiedniej liczby profili aluminiowych przekłada się na prace poszczególnych zakładów i oznacza konieczność reorganizacji ich prac. To dla każdej firmy są dodatkowe koszty – mówi Marc Meschenmoser.
Austria: Zatopiony KISS
Poważne konsekwencje miało także oberwanie chmury i silne opady deszczu, w efekcie których doszło do przerwania tamy i zalania zakładu Stadlera Dürnrohr na terenie Dolnej Austrii. Na miejscu znajdował się nowy, szykowany do odbioru przez ÖBB piętrowy elektryczny zespół trakcyjny KISS.
– Niestety, uszkodzenia były na tyle duże, że składu nie udało się wyremontować. Zdecydowaliśmy się na odzyskanie możliwie największej liczby części i recykling pozostałych – przyznaje Meschenmoser.
Zmian klimatycznych nie można ignorować
Każda nieprzewidziana sytuacja, jak wojna czy pandemia, ma destrukcyjny wpływ na łańcuchy dostaw, ale to oczywiście bardzo różni się w zależności od firm. – Jeśli chodzi o Stadlera, to jego aktywność produkcyjna jest skoncentrowana w Europie, co na pewno ułatwiło przejście przez problemy w miarę łagodnie. Trudniej mieli niektórzy z naszych poddostawców, pracujący np. w oparciu o podzespoły wytwarzane w Chinach czy sprowadzanych przez Rosję i Ukrainę – mówi Radosław Banach, prezes zarządu Stadler Polska.
Banach dodaje, że powódź na południu Polski nie dotknęła żadnego z poddostawców Stadlera, ale ryzyko wynikające z coraz częściej występujących katastrof klimatycznych jest realne i musi być brane pod uwagę.
– To są czynniki, których nie można ignorować. Ponieważ do takich wydarzeń dochodzi coraz częściej, trzeba je brać pod uwagę na poziomie strategii rozwoju firmy oraz na poziomie wybierania kooperantów – dywersyfikacja staje się jeszcze ważniejsza, bo pozwala ograniczać ryzyka z tym związane. I to zarówno dywersyfikacja w sensie geograficznym, jak i doboru różnych kooperantów – mówi Banach.
Jak konkurować?
– Z jednej strony rosnąca świadomość konieczności przeciwdziałania zmianom klimatycznym zachęca do rozwoju transportu szynowego, ale z drugiej sami widzimy, że ma też wpływ na nasze funkcjonowanie – przyznaje szef polskiego zakładu.
Chęć dekarbonizacji transportu wydaje się więc dobrym kierunkiem. Firmy takie jak Stadler mają więc świadomość, że muszą być nie tylko gotowe na niespodziewane zmiany, ale i ograniczać emisję na etapie produkcji, by nie dokładać się w tym zakresie do zmian klimatycznych.
– Dostarczamy system transportowe, które są przyjazne dla środowiska, które są odpowiedzią na zmiany klimatyczne. Naszym wkładem są nowoczesne pociągi, które wspierają proces dekarbonizacji transportu publicznego. Sami też aktywnie redukujemy emisje – naszym celem jest zmniejszenie emisji CO
2 w procesie produkcyjnym o połowę do 2030 roku – zaznacza Meschenmoser.
Dodaje jednak, że wdrażanie przyjaznych dla środowiska rozwiązań jest kosztowne i przetargi publiczne powinny to uwzględniać, a producenci, którzy przywiązują wagę do zmniejszania śladu węglowego, powinni być lepiej oceniani.
– Wygrywamy przetargi dzięki naszym technologiom i standardom jakości. Przykładem jest postępowanie na metro dla Lizbony, gdzie pokonaliśmy chińską ofertę. Uważamy, że innowacyjność i niski ślad węglowy to klucz do naszej przyszłości – podsumowuje Meschenmoser.
Klimat wpływa na wyniki
W rezultacie wszystkich wspomnianych zdarzeń pogodowych oraz problemów z realizacją kontraktu na dostawy składów metra do berlińskiego BVG spadną przychody spółki. W 2024 r. Stadler początkowo spodziewał się, że przychody osiągną poziom ok. 3,5-3,7 mld franków szwajcarskich, ale część z nich będzie musiała zostać przeniesiona na kolejny rok. Przedstawienie prognoz na kolejne lata ma być możliwe, jak twierdzi producent, dopiero w pierwszym kwartale roku 2025.
Zarząd Stadlera podkreśla, że – mimo poważnej sytuacji w wybranych zakładach – ogólne położenie całego koncernu jest wciąż dobre. W pierwszej połowie roku wartość zamówień osiągnęła historyczny rekord – 26,8 mld franków. 188 zamówień jest w realizacji, a 150 kontraktów – w fazie utrzymania gwarancyjnego.