Muzeum Kolejnictwa przywróciło przejezdność całego zachowanego szlaku Sochaczewskiej Kolei Dojazdowej. W tym sezonie pociągi turystyczne docierają więc po dłuższej przerwie do Wilcza Tułowskiego. Krańcowy przystanek kolejki leży na skraju Puszczy Kampinoskiej, znacznie podniosły się więc walory krajoznawcze częstych przejażdżek. Sochaczewski skansen nadal nie dysponuje jednak sprawną lokomotywą parową.
Po rocznej przerwie organizowane przez sochaczewski oddział Muzeum Kolejnictwa pociągi turystyczne dojeżdżają do krańcowego przystanku Wilcze Tułowskie. Czynny fragment dawnej Sochaczewskiej Kolei Dojazdowej ma więc ponownie 18 km długości. To trzykrotnie więcej niż jeszcze kilka miesięcy temu. W okolicy szóstego kilometra trasy torowisko zostało bowiem mocno podmyte, co wymusiło zawieszenie ruchu pociągów.
– Przyczyną zeszłorocznego skrócenia kursów było uszkodzenie nasypu w okolicach Chodakowa. Uszkodzenia były wywołane przez silne opady deszczu. Byliśmy zmuszeni do przerwania ruchu na odcinku Chodaków – Wilcze Tułowskie, a pociągi kursowały na skróconej trasie – mówi Adam Gerstmann, kierownik sekcji technicznej Muzeum Kolejnictwa w Warszawie, któremu podlega sochaczewski skansen.
Tory kosztem własnym, parowóz z dotacją?
Przed rozpoczęciem tegorocznego sezonu letniego nasyp został naprawiony. Przed przywróceniem ruchu do końca trasy konieczny był też jednak cały szereg prac na dwunastokilometrowym odcinku wyłączonym na wiele miesięcy z eksploatacji. – Aby przywrócić przejezdność szlaku Tułowice – Wilcze Tułowskie należało dokonać częściowej wymiany podkładów kolejowych, wyczyścić skrajnię toru z wyrośniętych krzewów i chwastów, wyprofilować tor i częściowo podbić go w miejscach zadoleń – wylicza Adam Gerstmann. – Trzeba było też zbudować tor objazdowy na przystanku końcowym Wilcze Tułowskie, by umożliwić oblot, a także zagospodarować teren przystanku, zbudować peron, postawić ławki itp. – dodaje.
Muzeum Kolejnictwa pokryło wszystkie wydatki związane z pracami torowymi ze środków własnych. Te nie wystarczą jednak na powrót największej atrakcji sochaczewskiego skansenu – regularnych kursów obsługiwanych parowozem. Spośród licznych muzealiów zgromadzonych na terenie dawnej stacji Sochaczew Wąskotorowy wszystkie lokomotywy parowe to póki co zimne eksponaty.
Z rowerem do puszczy
Gospodarze skansenu liczą jednak, że kosztowną naprawę rewizyjną jednego z parowozów uda się sfinansować dzięki dotacjom zewnętrznym. – Do czasu naprawy zabytkowe wagony prowadzone są jednak przez lokomotywę spalinową – mówi kierownik sekcji technicznej. Wagony Bxhpi z przełomu lat 50. i 60. ciągnięte są przez stosunkowo młody rumuński spalinowóz Lxd2 z 1982 roku.
Do końca wakacji skansen uruchamia planowe pociągi turystyczne dwa razy w tygodniu – w środy i soboty, a jesienią tylko w soboty (wyjazd o 10:00). Podróż jest długa, bo rozwijana prędkość maksymalna to 15 km/h, a do tego w drodze powrotnej skład zatrzymuje się na ognisko. Bilet normalny w obie strony kosztuje 27 zł, ulgowy jest o 6 zł tańszy. Wąskotorówka dociera na skraj Puszczy Kampinoskiej, może więc stanowić element dojazdu dla udających się na przejażdżkę po lesie rowerzystów. Opłata za przewóz roweru jest jednak duża – to dodatkowy koszt 11 zł.