Inspektorat Uzbrojenia podpisał 28 grudnia 2018 roku umowę z PLL LOT na wynajem, wraz z załogami i obsługą, samolotów dla najważniejszych osób w państwie. Na mocy porozumienia, LOT wypożyczy dwa Embraery ERJ-175 200LR w tym roku, a w przyszłym jedną taką maszynę. Jak podaje „Polska Zbrojna”, dwuletni kontrakt ma kosztować 160 mln złotych.
Loty dla najważniejszych osób w państwie (lot statusu HEAD nadawany w Polsce przez Służbę Ochrony Państwa – dawny BOR) mogą być realizowane na zlecenie kancelarii prezydenta Rzeczypospolitej, kancelarii Sejmu, kancelarii Senatu oraz kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
WymaganiaInspektorat Uzbrojenia wymaga, aby personel obsługujący wyczarterowane statki powietrzne (kabinowy, pokładowy oraz techniczny biorący udział w lotach) posiadał poświadczenia bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji niejawnych oznaczonych klauzulą „Tajne”, natomiast personel obsługujący wyczarterowane statki powietrzne (techniczny, operacyjny) musi posiadać upoważnienia dopuszczające do pracy związanej z dostępem do informacji niejawnych o klauzuli „Zastrzeżone”.
Obecnie polskie władze mogą korzystać z dwóch Gulfstreamów G550. Pierwszy lot o statusie HEAD z wykorzystaniem tych maszyn odbył się 6 sierpnia 2018 r. Od listopada 2017 roku w Polsce mamy też pierwszego z trzech boeingów 737-800NG, który został już przyjęty do służby i ochrzczony imieniem Józefa Piłsudskiego.
Co z „Piłsudskim”?Boeing jednak nie lata, a sama procedura pozyskania trzech maszyn warta 2,5 miliarda złotych została uznana przez Krajową Izbę Odwoławczą za naruszającą procedury. Umowa jest jednak ważna, bo na jej zawarcie KIO zgodziła się wcześniej, chociaż nie rozpatrzyła jeszcze sprawy.
Potwierdzone to zostało wyrokiem sądu.
„Piłsudski” jest obecnie w konfiguracji pasażerskiej i czeka go jeszcze doposażenie i przebudowa, by mógł pełnić rolę latającego centrum kierowania państwem. W takim standardzie mają wejść do służby w 2020 roku dwa kolejna 737. Jeden z nich został nazwany na cześć Romana Dmowskiego, drugi Ignacego Jana Paderewskiego.
Dostosowanie „Piłsudskiego” do omawianego standardu ma nastąpić po pojawieniu się w Polsce „Dmowskiego” i „Paderewskiego”. Nie oznacza to jednak, że obecny już w kraju samolot miał do tego czasu nie przewozić najważniejszych osób w państwie. Maszyna powinna latać. Czemu więc tego nie robi?
Odpowiedzialne jest za to Ministerstwo Obrony Narodowej. Mimo składanych jeszcze w 2017 roku deklaracji, nie udało się do tej pory przeszkolić pilotów wojskowych i zapewnić im odpowiedniego nalotu, by mogli za sterami 737 obsługiwać loty typu HEAD. Miało to nastąpić w połowie zeszłego roku. Teraz MON mówi o końcówce 2020 roku. Co ciekawe, Gulfstreamy G550 latają z wojskowymi załogami. W tym wypadku udało się szybko wyszkolić pilotów na czas.
Wydawałoby się naturalne, że wobec takiej sytuacji, zamiast wynajmować całe maszyny wraz z obsługą i zapleczem, wystarczy podpisać z LOT-em umowę na pełnienie przez doświadczonych pilotów tej linii służby w rządowym 737. Ministerstwo woli jednak wydać 160 milionów złotych, kierując się w tym swoją logiką.
Byle do 2021 r.Wszystko ma się zmienić wraz z nadejściem 2021 roku. Wtedy do służby wejdą „Dmowski” z „Paderewskim”. „Piłsudski” zostanie odesłany do przebudowy. Wojsko, po dwóch latach szkoleń, w końcu będzie dysponować kilkoma załogami zdolnymi do pilotowania 737 – najpopularniejszego cywilnego samolotu pasażerskiego świata.
LOT na wszystkim nie straci. Choć trzeba odjąć koszta operacyjne, to na pewno coś ze 160 milionów zostanie w kieszeni przewoźnika. Samoloty i tak są wynajmowane od 2010 roku, więc w siatce ich nie ma. Nikomu więc nie zaszkodzi, że nie będzie przez kolejne dwa lata.