Minął już rok od przywrócenia kolei pasażerskiej do Lubina. Miejski portal podsumował ten okres jako wielki sukces. Z zaprezentowanych danych wynika też, że przystanki pośrednie - które Koleje Dolnośląskie chciały pomijać na życzenie prezydenta Lubina - są chętnie użytkowane przez pasażerów.
Reaktywacja kolei pasażerskiej do Lubina 9 czerwca 2019 roku, zamiast w atmosferze wielkiego święta odbyła się w atmosferze skandalu. Koleje Dolnośląskie zdecydowały się - absolutnie bez precedensu - na
pomijanie wszystkich (właśnie odnowionych) przystanków pośrednich na linii nr 289 Legnica - Lubin: Chróstnik, Gorzelin, Raszówka i Rzeszotary. Lokalne portale pisały o politycznych motywacjach Bezpartyjnych Samorządowców, których liderem jest prezydent Lubina, skonfliktowany z wójtem gminy Lubin, na której terenie leżą trzy z czterech przystanków.
Koleje Dolnośląskie i zarząd województwa tłumaczył, że miejscowości są zbyt małe by zatrzymywać w nich pociągi i tracić cenny czas mieszkańców Lubina jadących do Legnicy. Ostatecznie jednak protesty mieszkańców Rzeszotar i Raszówki (za którego prezydent Lubina
przysiągł ich "wybatożyć") w dniu reaktywacji połączeń spowodowały szybką zmianę nastawienia przewoźnika - pociągi
zaczęły się zatrzymywać na przystankach pośrednich już po ośmiu dniach.
Mieszkańcy wywalczyli kolej - i z niej korzystająPortal internetowy miasta Lubin właśnie podsumował okres od reaktywacji połączeń. W artykule "
Lubinianie pokochali podróże koleją" czytamy, że w ciągu tego roku mieszkańcy naszego miasta i okolic skorzystali z usług Kolei Dolnośląskich ponad 400 tysięcy razy - w tym 270 tys. razy w ciągu pierwszych sześciu miesięcy. Drugie półrocze było mniej udane ze względu na trwającą pandemię.
Poprosiliśmy Koleje Dolnośląskie o podanie metodologii liczenia i porównanie ich z innymi stacjami w województwie. Bez tego trudno wyciągnąć ogólne wnioski na temat sukcesu reaktywacji. Już w tej chwili przeanalizować można jednak dane względne, korzystając z zaprezentowanej przez miasto liczby pasażerów na poszczególnych przystankach:
- Lubin - 367633
- Lubin Stadion - 5009
- Chróstnik - 3941
- Gorzelin - 1896
- Raszówka - 12380
- Rzeszotary - 10184
Dane te oznaczają, że pasażerowie pominiętych początkowo miejscowości - w szczególności Raszówki i Rzeszotar - stanowili łącznie 7 procent pasażerów w uruchamianych pociągach KD (mimo że miejscowości te są mają po ok. 1 tys. mieszkańców, a Lubin 80 tysięcy). Na tych dwóch przystankach wsiadało też dużo więcej osób niż na przystanku Lubin Stadion.
Kolejne bajki z Lubina
W dalszej części informacji miejskiego portalu czytamy: "Gdy okazało się, że lubinianie chętnie podróżują pociągami, swoje składy zaczęło zatrzymywać w mieście także PKP Intercity, pojawił się też projekt Kolei Aglomeracyjnej Zagłębia Miedziowego". Te informacje są nieprawdziwe, bowiem PKP Intercity rozpoczęło obsługę stacji Lubin dopiero w grudniu 2019 roku dlatego, że
wówczas stał się możliwy przejazd dalszym odcinkiem linii 289 do Głogowa, a więc trasowanie tędy połączeń międzywojewódzkich Wrocław - Zielona Góra. Z kolei studium lokalizacyjne dla nowego połączenia kolejowego łączącego Lubin Górniczy z Głogowem przez Polkowice
zostało zamówione w kwietniu 2019 roku, czyli przed reaktywacją połączeń do Lubina.
W informacji prasowej cytowany jest prezydent Lubina. – Piętnaście lat odmawiano nam unowocześnienia komunikacji kolejowej twierdząc wielokrotnie, że Lubin to peryferyjny kierunek. Dzięki naszej determinacji oraz naprawdę wzorowej współpracy z Kolejami Dolnośląskimi w ciągu roku koleją podróżowało w sumie prawie 400 tysięcy pasażerów. Gdyby nie ograniczenia ostatnich miesięcy, byłoby ich ponad pół miliona! – komentuje Robert Raczyński na miejskim portalu ani słowem nie wspominając o tym, że inwestycja umożliwiająca powrót pociągów na linię 289
została zrealizowana przez PKP PLK w ramach Krajowego Programu Kolejowego ze środków krajowych i funduszy unijnych.
– Dane liczbowe wyraźnie pokazują, że powrót kolei do Lubina był ze wszech miar słuszny. Można powiedzieć, że mieszkańcy miasta i okolic wręcz pokochali podróżowanie pociągami. Sam to obserwowałem, dojeżdżając codziennie do pracy pociągiem, który był zawsze pełen. Szczególnie popularne, czyli potrzebne, były połączenia z Lubina do Wrocławia. Statystyki byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie ograniczenia wprowadzone w związku z epidemią koronawirusa. Od połowy marca do połowy maja frekwencja w naszych pociągach osiągnęła najniższy poziom w historii – komentuje jeszcze na miejskim portalu Damian Stawikowski, prezes KD.