Przez całe miesiące autobusowa komunikacja zastępcza zastępowała pociągi na południu Podkarpacia w 2019 roku. Chaos w przewozach np. na linii z Zagórza do Komańczy odstraszał pasażerów od korzystania z „kolei”. Ministerstwo Infrastruktury ze zrozumieniem odnosi się jednak do argumentów województwa dotyczących tego, że nikt z transportu kolejowego nie korzystał.
Po reaktywacji kolei z Zagórza do Łupkowa i chwilowej poprawie na odcinku z Jasła do Zagórza w 2019 roku, transport kolejowy po raz kolejny umarł w tym regionie, mimo, że w rewitalizację infrastruktury kolejowej włożono tu już dziesiątki milionów złotych i planuje się wydanie kolejnych.
– Jak informują media z nowego rozkładu zniknęły wszystkie pociągi do Komańczy, a do Zagórza zaplanowano tylko jeden kurs od poniedziałku do piątku. W imieniu mieszkańców Bieszczad pytam gdzie tu jest kompromis? Gdzie jest uwzględnienie oczekiwań podróżnych? Gdzie realizacja obietnic o walce z wykluczeniem komunikacyjnym? – napisał poseł Marek Rząsa. I prosi ministerstwo o interwencję w podkarpackim urzędzie marszałkowskim. Okazuje się, że Ministerstwo już interweniowało i otrzymało od Podkarpacia odpowiedź.
Komunikacja zastępcza nielubiana przez pasażerów. Autobusów jest sporo?
Podkarpacie
po raz kolejny podkreśliło, że winna jest niska frekwencja w pociągach, słowem nie wspominając o opisanej przez nas sytuacji, związanej z notorycznym brakiem sprawnych pojazdów dla tras na południu regionu a nawet z odwoływaniem kursów bez uprzedzenia. Nic dziwnego: taki stan rzeczy
cieszył nawet urzędników marszałka.
Ministerstwo przyjmuje tłumaczenia regionu, który uzależnia ponowne kursowanie pociągów od „możliwości pozyskania nowych źródeł finansowania dla tych połączeń”, głównie od samorządów, z którymi prowadzone są rozmowy. W konsekwencji ma to doprowadzić do „zbudowania wśród mieszkańców świadomości transportu publicznego, a tym samym wzrostu frekwencji pasażerów”. Z wyjaśnień przekazanych ministerstwu trudno ocenić kiedy należy oczekiwać poprawy.
– Odnosząc się do zawartej w interpelacji tezy o wykluczeniu komunikacyjnym południa regionu, Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego nie znajduje dla niej zasadności, ponieważ na tym terenie funkcjonuje bogata siatka połączeń drogowych. Również stan infrastruktury drogowej w zakresie funkcjonalności dróg wojewódzkich jest, według urzędu, zadowalający – czytamy wyjaśnienia. Czy to właśnie dlatego urząd zastępował pociągi autobusami, które w konsekwencji woziły powietrze?
– Zdaniem marszałka, podjęte decyzje o czasowym zawieszeniu kursów z najniższą frekwencją, często zerową, na przedmiotowej linii 107, będą mieć wymierne korzyści dla pasażerów, gdyż pozwolą zwiększyć rezerwę taborową i tym samym umożliwić realizację połączeń na liniach, które są najbardziej obłożone i cieszą się coraz większym zainteresowaniem, tj. linia kolejowa 71 i 106 – czytamy. Zaznaczmy: trudno tu mówić o uzyskaniu rezerwy taborowej, bo szynobusy do Komańczy notorycznie zastępowane były autobusami drogowymi. Prawda jest jednak taka, że aż 6 autobusów szynowych powinno przejść w tym roku remont kapitalny. Na razie region nie znalazł
wykonawcy dla dwóch z nich.
Pociągi dalekobieżne nie opuszczą Bieszczad
Pocieszające są natomiast słowa Andrzej Bittela, wiceministra infrastruktury, dotyczące pociągów dalekobieżnych. Ten kto będzie chciał dojechać w Bieszczady koleją z głębi Polski, zwłaszcza latem, nie powinien mieć z tym problemów.
– W rozkładzie jazdy pociągów 2019/2020 PKP Intercity uruchamia dwie pary pociągów: „Pogórze” relacji Wrocław – Stróże – Zagórz przez Kraków i „Wetlina” relacji Poznań – Zagórz przez Warszawę i Lublin z wydłużeniem w soboty do Łupkowa i niedziele z Łupkowa w okresie od 27 czerwca do 27 września 2020 r. Nowe pociągi pozwolą na bezpośrednie połączenie Zagórza, Sanoka, Krosna i Jasła m.in. z Poznaniem, Warszawą, Lublinem, Wrocławiem, Krakowem i Katowicami – wyjaśnił minister, który bezpośrednio odpowiada za organizację pociągów dalekobieżnych, nie regionalnych.