Być w Szanghaju i nie przejechać się maglevem, to jakby zwiedzać Rzym i pominąć Koloseum. Zatem już drugiego dnia pobytu w finansowej stolicy Chin postanowiłem sprawdzić, co się czuje jadąc pociągiem z prędkością przekraczającą 400 km/h. I to pociągiem bez kół, poruszającym się na poduszce magnetycznej...
Maglev to pasywny "kawałek metalu" zawieszony na poduszce magnetycznej, czyli w powietrzu, 5-15 cm nad szyną, w którą wbudowane są magnesy. I to właśnie one są prawdziwym silnikiem tej maszyny. Pociąg nie ma kontaktu z podłożem, jedyne tarcie powodujące straty energii wynika więc z oporu powietrza. Dzięki temu maglev porusza się z tak niewiarygodną prędkością.
Do magleva trzeba dojechać metrem, gdyż jego "miejska" stacja jest raczej stacją podmiejską, a już na pewno nie śródmiejską. Nie jest to trudne. Metro w Szanghaju jest nowe, czyste, klimatyzowane i bardzo dobrze oznakowane. Trzeba zatem znaleźć linię 2 i wysiąść na przedostatnim przystanku (Long Yang Lu). Tuż przy stacji metra znajduje się dworzec magleva, a w nim osobne kasy, osobne perony i tory, które znanych nam torów zupełnie nie przypominają. Bilety nie są tanie, ale zważywszy na kasę, jaką Chińczyków kosztowała budowa tego cuda (40 mln dolarów za kilometr), mogły być droższe.
Można jechać wagonem economy lub szarpnąć się na klasę VIP. Wybieram economy. W końcu to niespełna 8 min jazdy w każdą stronę. Wsiadam. Wnętrze wagonu przypomina wnętrza wielu nowoczesnych pociągów - lotnicze kolorowe fotele, duże panoramiczne okna, specjalne klatki na bagaże. Jeden szczegół wyróżnia ten pociąg spośród innych. W każdym wagonie pod sufitem znajdują się duże zielone wyświetlacze. Zbliża się godzina odjazdu. Automatyczne, przypominające samolotowe drzwi cicho się zamykają i ruszamy. Pociąg rozpędza się powoli, w każdym razie nie odczuwa się ani przyśpieszenia, ani prędkości. Jednak wskazania wyświetlacza rosną szybko. 90 km/h, 170 km/h, 320 km/h. Podekscytowani pasażerowie fotografują się na tle zielonych liczb. Samochody na biegnącej równolegle do torów autostradzie zdają się stać w miejscu. Co dziwi najbardziej - pociąg nie sunie gładko. Magnetyczna poduszka nie chroni pojazdu przed trzęsieniem i szarpaniem, a wejście w zakręt dostarcza już całkiem sporych emocji.
Nagle rozlega się huk. Krótki i głuchy. Coś jak wystrzał z działka albo detonacja w zamkniętym pomieszczeniu. W oczach pasażerów pojawia się panika. Pojawia i po chwili znika. To tylko drugi maglev pędzący w przeciwnym kierunku. Tymczasem prędkość wzrosła do 390 km/h. Po chwili licznik pokazuje 405 km/h, 425 km/h i wreszcie staje na 431 km/h. To maksymalna prędkość, do jakiej rozpędza się ten superpociąg. Zaczynamy zwalniać. Po kolejnych dwóch minutach skład się zatrzymuje. Wysiadam, podziwiam rozmach lotniskowej stacji. Krótka przerwa i ponownie wsiadam do pociągu. Wracam do Szanghaju.
Rekordy prędkości pociągów
Pociągi konwencjonalne: TGV, Francja, 574,7 km/h
Pociągi na poduszce magnetycznej: 581 km/h, maglev, Japonia
Regularne połączenia: 431 km/h, maglev, Chiny, Szanghaj
Najdłuższy magnes świata
Jedną z atrakcji Szanghaju jest najdłuższy na świecie i pierwszy komercyjny odcinek kolei magnetycznej maglev (od ang. magnetic levitation). Wybudowana kosztem 1,2 miliarda dolarów kolej została uroczyście oddana do użytku 31 grudnia 2002 r. Wśród pierwszych pasażerów oprócz premiera Chin znalazł się ówczesny kanclerz Niemiec Gerhard Schröder (wykonawcą było konsorcjum Siemensa i Thyssena). Od tego czasu pociąg przewozi pasażerów z międzynarodowego lotniska w Szanghaju do peryferyjnej stacji metra. Pokonanie 30-km trasy zajmuje 7,5 min. Maksymalna prędkość wynosi 431 km/h. Uwaga - rano i wieczorem pociąg rozpędza się "zaledwie" do 300 km/h. Zatem jeśli chcesz zaliczyć 431/h, musisz podróżować między 8.30 a 18.
431 km/h - szybciej już nie będzie. Od tego momentu zwalniamy...
(fot. Adam Dobrzyński)