Nieco ponad miesiąc temu weszły w życie przepisy, które mają ułatwić ratowanie dziedzictwa kolejowego. W ocenie Filipa Bebenowa z Pomorskiego Towarzystwa Miłośników Kolei Żelaznych, zarządzającego Żuławską Koleją Dojazdową wprowadzone zmiany są krokiem we właściwym kierunku. Jednak konieczne jest systemowe wsparcie, które pozwoli zachować czynną infrastrukturę oraz tabor posiadane przez organizacje pozarządowe.
„Rynek Kolejowy”: Jak oceniają Państwo zmiany w prawie, które weszły w życie 1 czerwca 2018 r.? Czy mają one duże znaczenie dla zarządcy kolei wąskotorowej?
Filip Bebenow, Pomorskie Towarzystwo Miłośników Kolei Żelaznych: Nowelizacja ustawy o transporcie kolejowym nazywana jest w mediach ustawą o "ratowaniu zabytkowych kolei", co z pewnością stanowi poważną przesadę. Nie ma mowy o żadnej rewolucji, ale raczej o powolnej, ewolucyjnej zmianie myślenia na temat kolei lokalnych, w tym wąskotorowych. Do tej pory utożsamiane z infantylnymi zabawkami, pojawiły się w publicznej dyskusji z udziałem wielu ważnych polityków. Po kilkunastu latach od uwolnienia rynku kolei wąskotorowych (a w zasadzie scedowania ich losu na nieświadome konsekwencji samorządy i pełne entuzjazmu organizacje społeczne), na szczeblu parlamentarnym zauważono, że koleje wąskotorowe – podobnie jak inne środki transportu – także mają potrzeby inwestycyjne, nawiasem mówiąc dużo większe niż ich normalnotorowi pobratymcy finansowani z budżetu państwa. Do optymalnego modelu działania, w którym to samorządy i budżet państwa będą partycypować w kosztach utrzymania infrastruktury wąskotorowej, minie jeszcze sporo czasu. Tę podstawową bolączkę po części udało się rozwiązać poprzez odblokowanie w ustawie Rozdziału 7, który do tej pory nie obowiązywał dla kolei wąskotorowych. Teraz mamy przynajmniej otwartą furtkę, ponieważ zgodnie z zapisami ustawy, „koszty utrzymania infrastruktury kolejowej są finansowane przez zarządcę, z tym że mogą być one finansowane przez jednostki samorządu terytorialnego i z innych źródeł lub dofinansowane z budżetu państwa”. Nie oznacza to jeszcze realnego wsparcia, ale możliwości jest trochę więcej niż dotychczas.
Przepisy zawierają możliwość przekazywania mienia (np. pojazdów historycznych, materiałów staroużytecznych) przez m.in. PKP S.A. i PKP PLK S.A. Czy możliwość dostępu do materiałów odzyskiwanych podczas modernizacji linii kolejowych ułatwiłaby utrzymanie zarządzanych szlaków? Czy mają Państwo duże potrzeby w tym zakresie?
Potrzeby zarządcy ŻKD są rzeczywiście duże. Prawdopodobnie, w ciągu kilku lat staniemy się jedną z najdłuższych eksploatowanych sieci kolejowych o rozstawie toru mniejszym od 1435 mm. PKP w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, a samorząd w ciągu ostatniej dekady, przeprowadzili tak dalece zaawansowaną "optymalizację", że w eksploatacji pozostają odcinki o rzeczywiście najistotniejszej roli w obsłudze ruchu pasażerskiego na Żuławach i Mierzei Wiślanej. Wyzwaniem jest utrzymanie 32 km toru szlakowego oraz kilkunastu obiektów inżynieryjnych, w tym unikatowego obrotowego mostu z 1906 r. O ile podkłady wymieniamy na nowe, wprost z nasączalni (użytkowanie staroużytecznych mija się z celem), o tyle w przypadku akcesoriów torowych rzeczywiście można korzystać z zasobów staroużytecznych. Potrzeby ŻKD są spore i dotyczy to zarówno części zamiennych do pojazdów, jak i materiałów do naprawy infrastruktury, czy urządzeń sterowania ruchem kolejowym. Myślę, że przepisy ustawy nie zmienią zasadniczno możliwości organizacji społecznych w pozyskiwaniu pojazdów, czy części torowych. Wielu stowarzyszeniom i fundacjom udaje się to od lat, choć nie jest regułą. Dzięki zmianie ustawy będzie istnieć podstawa prawna takiego rozwiązania i w przypadku tych jednostek PKP, które nie chciały przekazać zbędnego majątku, będzie można powołać się na konkretny przepis prawny. Czy zadziała to w praktyce? Ocenimy niebawem, ponieważ pisma w tej sprawie już zostały rozesłane do spółek kolejowych.
Czy widzą Państwo potrzebę dalszych zmian w stosunku do zarządców kolei turystycznych i wąskotorowych? Wydaje się, że najbardziej palącą sprawą są finanse, niezbędne do rewitalizacji linii wykorzystywanych w ruchu turystycznym oraz pozyskiwania i utrzymania taboru, w tym historycznego…
Nie jest sztuką zgromadzić kilkaset jednostek zabytkowego taboru, czy przejąć we władanie kilkadziesiąt kilometrów toru kolejowego. To udało się już kilkunastu organizacjom w Polce. Zbyt często publicznie mówimy o tym, aby "pozyskiwać", a zapominamy o tym co później z takim majątkiem zrobić. Sztuką jest utrzymać koleje historyczne w bezpiecznym stanie, zachować czynne dla przyszłych pokoleń, a to zadanie niemożliwe bez konkretnego, liczonego w skali kraju w milionach złotych regularnego wsparcia. Organizacje pozarządowe po 1989 r. w pewnym sensie wyręczyły państwo Polskie i samorządy lokalne, tworząc na bazie dziedzictwa techniki kolejowej nieźle działające systemy transportowe kolei wąskotorowych, czy gromadząc bezcenne kolekcje taboru. Eksploatacja i utrzymanie nie są jednak w stanie zbilansować się ze sprzedaży biletów oraz organizacji turystyki kolejowej. Wsparcie systemowe jest niezbędne i wielokrotnie to podkreślamy w rozmowie z "Rynkiem Kolejowym". To co dla autoryzowanych zarządców, zwłaszcza PKP PLK SA, jest jałmużną, po którą nie warto nawet się schylać, niejednokrotnie mogłoby stanowić o "być albo nie być" dla Żuławskiej Kolei Dojazdowej i wielu jej podobnych. Liczymy na to, że gdy przez Polskę przetaczają się miliardy złotych dedykowane transportowi kolejowemu, to przynajmniej niewielka część, której fizycznie PLK nie da rady przerobić, trafi w taki lub inny sposób do zarządców infrastruktury lokalnej.