- Burzą w szklance wody jest jałowy spór o nazwę centrum handlowego przy dworcu głównym w Poznaniu. Nie rozumiem istoty tego sporu, tak samo jak nie widzę powodów, by prezydent wielkiego miasta zabierał głos w sprawach nazewniczych – myślę, że absorbują go ważniejsze problemy - pisze na swoim blogu prezes Dworca Polskiego Jacek Prześluga.
Na pismo szefa Trigranitu skierowane do Urzędu Miasta w Poznaniu odpowiedział Borys Fromberg, zastępca dyrektora Biura Promocji – nawiasem mówiąc syn mojego serdecznego przyjaciela z dawnych lat. Pan Borys odpowiadając na pismo z wnioskiem o wyrażenie zgody na używanie „nazwy Poznań” w znaku towarowym galerii, odpowiedział, iż nie wyraża zgody – tu cytat – „na używanie nazwy Poznań Główny City Center jako nazwy dla powstającego centrum komunikacyjno-handlowego zlokalizowanego przy Dworcu Głównym Poznań” - czytamy w blogu prezesa Prześlugi na stronie Dworzec Polski.
[Oryginał pisma w formacie PDF - 71k]
Borys Fromberg przekroczył niniejszym swoje uprawnienia, ponieważ nie jest rolą urzędnika miejskiego wydawanie decyzji w sprawie „zgody na używanie nazwy Poznań Główny City Center” lecz co najwyżej – a i to podważam – zgody na użycie słowa „Poznań” jako nazwy geograficznej w czteroczłonowej nazwie galerii.
Co to za zwyczaj, wedle którego dyrektor zajmujący się promocją miasta, wkracza na pole działań marketingowych spółki prawa handlowego, mówiąc jej: nie zgadzam się na waszą nazwę!? A na podstawie jakich przepisów, Drogi Pani Borysie, może Pan zakazać używania takiej frazy? Pana kompetencje rozciągają się – być może – w sferę zastosowań marketingowych słowa „Poznań”, ale nie ma Pan żadnych kompetencji, by mieć zastrzeżenia co do nazw typu „City Center” - czytamy we wpisie do bloga umieszczonego na stronie dworzecpolski.pl.
Äwiczenie intelektualne: niech Pan w myśl tej samej koncepcji wytłumaczy zasadność „zgody” władz miasta na nazwę „Poznań Financial Centre” albo „Andersia Tower”? Nie gryzie w oczy Szanownego Pana? Nie ma Pan wątpliwości, czy „zostanie przyswojona przez mieszkańców”?
Zgrzyta mi to „City Center”, co oznajmiłem już na wstępie mojej polemiki z prezydentem Grobelnym. Ale zgrzyta mi tym bardziej pismo młodego urzędnika miejskiego, który wtyka swój nos w sprawy nie podlegające jego ocenom. Nie ma żadnego znaczenia „opinia specjalistów z zakresu językoznawstwa”, bo urzędnik Borys Fromberg nie rozstrzyga w kwestii językoznawczej, lecz w sprawie zgody na używanie nazwy swojego miasta w znaku towarowym. I tylko w tej kwestii! Pomijam fakt braku konsekwencji w „mieście know-how – lokalne Centrum Finansowe może mieć zgodę i na „Poznań” i „Centre” w swoim logo, choć „trudno przyswajalne” są tu zarówno język angielski, jak i koronny argument Fromberga i Grobelnego o braku centralnego położenia – Plac Andersa w Poznaniu to już na pewno nie jest czyste centrum miasta. I nikomu to nie przeszkadza!
Fromberg stawia Trigranitowi jeszcze jeden zarzut: użycie członu „City Center” może wprowadzać w błąd „gości i turystów”. Znów jesteśmy w tym samym miejscu – czy urzędnik ma prawo kwestionować nazwę galerii? Czy gdybyśmy ją nazwali (jak zaproponował jeden z internautów) „Tarasami Ryszarda”, moglibyśmy narazić się na gniew i lament, że imię podlega ochronie prawnej, a „tarasy” wprowadzają w błąd, bo teren jest płaski jak argumenty urzędników? - pyta ironicznie Prześluga.
Brniemy w paranoję, Panowie, dywagując w tej sprawie. Sprawy nie ma. Inwestor niech sobie nazywa jak chce swoją galerię – dworzec nadal wszak będzie Poznaniem Głównym (a nie „Dworcem Głównym Poznań”), mieszkańcy Poznania i tak ochrzczą galerię po swojemu, urzędnicy miasta niech promują je przy pomocy dalekowzrocznych, odważnych decyzji i inwestycji na miarę XXI wieku, a Pan Borys niechaj przestanie mnie pouczać czymże jest słowo „plaza” w kontekście moich felietonowych żartów o plaży w Mielnie. Równie dobrze ja mógłbym przekuć jego „beach” na sukę i obaj mielibyśmy ubaw.
Nie ma tematu, Panowie – to samo dotyczy alarmistycznego listu otwartego wysłanego przez Stowarzyszenie „Inwestycje dla Poznania”. Odpisałem nadawcom, że na peronach dworca poznańskiego bywam co najmniej 3 – 4 razy w tygodniu, że mam podobny do nich stosunek do mebli miejskich i że sam obiekt dworca będzie miał jakość, której nikt z nas się nie powstydzi. Amen - kończy prezes Dworca Polskiego.