Nośnikiem reklamowym w komunikacji zbiorowej mogą być nie tylko burty pojazdów, kasety na przystankach czy wewnątrz autobusów i komunikaty głosowe, ale też nazwy przystanków i pętli. Wykorzystanie nazw firm czy sklepów z jednej strony wprowadza do języka potocznego nazwy komercyjne jako oczywiste określenia miejsc, z drugiej – przynosi dodatkowe korzyści organizatorom transportu zbiorowego.
Dyskusja o reklamach dźwiękowych w pociągach warszawskiej Szybkiej Kolei Miejskiej skłania do refleksji na temat innych niekonwencjonalnych sposobów reklamowania się w komunikacji zbiorowej. Jednym z rzadko dostrzeganych, a dość powszechnie stosowanych kanałów jest nadawanie nazw okolicznych sklepów czy zakładów przystankom, zespołom przystankowym i pętlom.
Dużo przykładów takiego nazewnictwa można odnaleźć na planie Łodzi. Bodaj najstarszym z nich jest (nieczynny z powodu remontów ulic) zespół przystanków u zbiegu ulic Narutowicza i Kilińskiego, któremu nazwę dał otwarty w 1976 roku Hotel Centrum. Więcej związanych z prywatnymi obiektami nazw przyniosło jednak ostatnie dziesięciolecie. W 2003 roku nowo otwarta pętla w podłódzkim Rzgowie została nazwana Centrum Handlowe „Ptak”, cztery lata później pod fabryką znanego producenta sprzętu elektronicznego utworzono kraniec Dell.
Jedenastką do Ikei i Manufaktury, Z10 do Tulipana
Najbardziej powszechnym w świadomości łodzian określeniem tego typu jest jednak niewątpliwie nazwa pętli tramwajowo-autobusowej na łódzkich Chocianowicach, która po przesunięciu pod otwarte w 2009 roku centrum handlowe Port Łódź została przemianowana na Chocianowice – Ikea (sklep szwedzkiej sieci jest nie tylko największym powierzchniowo obiektem na terenie centrum, ale też znajduje się z tej jego strony, która przylega do pętli). Innym centrum handlowym, którego nazwa została odzwierciedlona w nazwie przystanku, jest Manufaktura (przystanek tramwajowy Zachodnia – Manufaktura). Nazwę CH Tulipan otrzymał natomiast tymczasowy kraniec autobusów zastępczych utworzony 1 października tego roku wraz z rozpoczęciem robót na trasie W – Z. Autobusy korzystają tam z parkingu przy hipermarkecie.
O ile nazwy przystanków i większości grup przystankowych nie są silnie eksponowane – odnaleźć je można tylko na rozkładach jazdy i tablicach z listą przystanków wewnątrz pojazdów – o tyle z pewnością powtarzanie przez głosowe systemy zapowiedzi przystankowych nazw sklepów itp. pozwala utrwalić wśród mieszkańców miasta ich lokalizację. Nazwy pętli, do których dojeżdża na ogół stosunkowo niewielki odsetek pasażerów, są natomiast eksponowane także na wyświetlaczach kierunkowych. Są też najprostszym określeniem kierunku jazdy pojazdu („wsiądź w jedenastkę w stronę Ikei”). Wykorzystywane w ten sposób nazwy firm czy sklepów zaczynają więc żyć w codziennym, żywym języku miasta.
Prywatyzacja przestrzeni czy ciekawe źródło dochodu?
Można uznać, że powoduje to w pewnym sensie zawłaszczanie nazywania przestrzeni publicznej przez prywatne podmioty, ale z drugiej strony taka forma reklamy jest stosunkowo mało uciążliwa dla pasażera, a pozwala albo na osiąganie dodatkowych wpływów do budżetu miast czy przedsiębiorstw komunikacyjnych, albo na współpracę na zasadzie barterowej (np. udostępnienie przestrzeni do zawracania, partycypacja w kosztach urządzenia przystanku itp.).
Artykuł pochodzi ze strony Transport-publiczny.pl