Musimy sięgnąć po ogniwa paliwowe. Nie ma lepszej alternatywy – powiedział profesor Marek Brzeżański z Politechniki Krakowskiej podczas debaty poświęconej wykorzystaniu technologii wodorowej na kolei.
Bartosz Jakubowski, koordynator zespołu ekspertów ds. transportu Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, moderujący dyskusję nt. wodoru na kolei podczas Kongresu Kolejowego, dociekał jaka jest różnica w efektywności energetycznej silnika klasycznego, elektrycznego oraz wodorowego.
Profesor Marek Brzeżański, kierownik Katedry Pojazdów Samochodowych na Politechnice Krakowskiej oszacował, że „sprawność współczesnych silników tłokowych osiąga w najlepszym momencie pracy ok. 42 procent”. – Podczas normalnej eksploatacji mówimy o sprawności przetwarzania energii wynoszącej nieco ponad 30 %. Sprawność w ogniwach zasilanych wodorem, wynosi średnio ok. 50 procent, czyli kilkanaście punktów procentowych więcej (od silników tradycyjnych – aut.), co w skali globalnej ma ogromne znaczenie – ocenił.
Naukowiec przypomniał, że część osób zapomina, że zasilanie wodorem jest elementem elektromobilności. – W przypadku „ciężkiego transportu”, jakim jest kolej, nie ma mowy o tym, żeby na odcinkach niezelektryfikowanych skorzystać z baterii, co w tej chwili stosujemy w niektórych samochodach. Klasycznie rozumiana elektromobilność ma zastosowanie w segmencie małych samochodów miejskich, które mogą zostać szybko naładowane. W przypadku kolei trzeba sięgnąć po wodór, nie ma lepszej alternatywy – uważa profesor.
Brzeżański podał przykład projektu badawczego, który był przygotowywany przez jedną z firm inżynierskich. – Chodziło o modernizację starej lokomotywy o mocy 2800 kW. Były dwie możliwości: zastąpić stary silnik nowym napędem dieslowskim, który będzie spełniał wymagania dotyczące emisji spalin i hałasu albo zastosować nowoczesne ogniwo paliwowe. Koszt zastosowania nowszego silnika diesla opiewał na ok. 2 mln euro, a budowy nowego ogniwa - niecałe 3 mln euro. Dzięki temu drugiemu rozwiązaniu, oprócz aspektu ekologicznego, można osiągnąć mniejsze wibracje, mniejszy hałas oraz tańsze przeglądy okresowe – wyliczał ekspert.
Profesor dodał, że do poruszania się lokomotywy przy średnim obciążeniem wystarczyłoby zastosowanie ogniwa o mocy 600 kW i zestaw baterii litowo-jonowych o pojemności 450 kWh. – Napęd wodorowy ma jeszcze jedną zaletę: pozwala na odzyskiwanie energii hamowania. Każda zmiana wektora na kołach powodowała odzysk, który ładował baterie. W przypadku potrzeby użycia większej mocy energia byłaby właśnie czerpana z baterii – tłumaczył technologiczne niuanse prof. Brzeżański i dodał, że wniosek był taki, że „na przestrzeni kilku lat eksploatacja ogniw paliwowych kosztowałaby mniej niż zastosowanie silnika diesla”.
Krzysztof Strukowicz, prezes Polskiej Izby Magazynowania Energii i Elektromobilności oszacował, że w Polsce „wskaźnik elektryfikacji” wynosi na kolei ponad 70 %. – Mamy zatem sporą część linii niezelektryfikowanych, np. hutniczą, gdzie obecnie stosuje się silniki spalinowe, a zatem zastosowanie lokomotyw wodorowych, jest bardzo wskazane. W przypadku ciężkich pojazdów rzeczywiście nie ma sensu wozić ze sobą akumulatorów. Elektryfikację ciężko też wdrożyć na bocznicach kolejowych – dodał prezes.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.