Powołanie spółki celowej do budowy nowej linii tramwajowej pozwoliło nam odciążyć budżet miasta – mówi prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski w rozmowie z „Transportem Publicznym”.
Roman Czubiński, „Transport Publiczny”: – Bydgoszcz zdecydowała się w fazie przygotowywania inwestycji na nietypowe rozwiązanie: powołanie do jej realizacji osobnej spółki Tramwaj Fordon. Skąd taka decyzja?
Rafał Bruski: – Główna korzyść to czytelne zarządzanie projektami. Wiele firm prywatnych, na przykład w branży deweloperskiej, postępuje w ten sposób. Wówczas finansowanie jest bardziej czytelne. W tym przypadku staraliśmy się także brać pod uwagę wymogi Unii Europejskiej. Bez jej pomocy linia ta nie zostałaby wybudowana teraz i tak szybko. Dofinansowanie z funduszy unijnych wyniosło ostatecznie 280 milionów złotych, czyli 80% wartości kosztów kwalifikowanych. To bardzo duża kwota na inwestycję, która będzie służyła 80-100 tysiącom mieszkańców.
Początkowo zastanawiano się także nad tym, czy Tramwaj Fordon nie będzie również operatorem linii. Ostatecznie powierzono jednak jej obsługę Miejskim Zakładom Komunikacyjnym.
Gdyby Tramwaj Fordon został przewoźnikiem, bylibyśmy ewenementem w skali kraju, a może i Europy jako miasto, w którym istnieje dwóch przewoźników tramwajowych, w dodatku jeżdżących w dużym stopniu po tej samej infrastrukturze. Nawet w Łodzi, która słynęła przez lata z trzech przewoźników [w tym dwóch podmiejskich – przyp. RC], takie rozwiązanie należy już do przeszłości. Powodowałoby to dublowanie kosztów i trudności w zarządzaniu. Udało nam się przekonać Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju oraz Centrum Unijnych Projektów Transportowych do wyrażenia zgody na podwykonawstwo MZK. Dzięki temu, że MZK wykonuje na zlecenie TF prace czysto operacyjne, nie trzeba zatrudniać dodatkowej liczby motorniczych i innych pracowników, co także by kosztowało.
Czy zalecałby Pan takie rozwiązanie także władzom innych miast inwestujących w infrastrukturę transportową?
Tak. To dobra forma finansowania. Z perspektywy samorządu jej zaletą jest też to, że zaciągnięty kredyt nie obciąża bezpośrednio budżetu miasta. Wystarczy tylko zapisać w nim wydatki na roczne poręczenie. Przy dużych inwestycjach transportowych (które z reguły nie mają być rentowne), a także tych, które same się spłacają, to bardzo korzystne rozwiązanie. Spłata długu może być bardziej rozłożona w czasie, co jest istotne szczególnie teraz, kiedy przygotowywanie nowych inwestycji w rozpoczynającej się perspektywie budżetowej każe dbać o nadwyżkę operacyjną.
Czytaj więcej na http://www.transport-publiczny.pl/.