14 kwietnia PKP SKM Trójmiasto rozpoczęło dialog techniczny przed ogłoszeniem przetargu na elektryczną jednostkę trakcyjną. Docelowo przewoźnik chce mieć 10 nowych takich pojazdów, a przetarg na jeden ezt jest wybiegiem, który ma ocalić unijną dotację.
Już ubiegłym roku
PKP SKM Trójmiasto alarmowało, że 5-letnia umowa na wykonywanie przewozów po aglomeracyjnych liniach to za mało, by banki zapewniły operatorowi wkład własny do zakupu dziesięciu zespołów trakcyjnych. Spółka wciąż nie ma więc własnych pieniędzy, które w połączeniu ze 160 milionami złotych, mogłyby pozwolić jej na odnowę taboru.
14 kwietnia trójmiejski operator opublikował ogłoszenie o wszczęciu wstępnych konsultacji rynkowych
na dostawę jednego fabrycznie nowego elektrycznego zespołu trakcyjnego z opcją dostawy dodatkowych maksymalnie dziewięciu pojazdów oraz sprzętu do unowocześnienia zaplecza utrzymania taboru. Skąd tak dziwaczna konstrukcja zapowiadanego przetargu?
– Ogłoszenie przetargu na zakup jednego pojazdu (z opcją na 9 kolejnych) ma choć w minimalny sposób poprawić sytuację taborową spółki. Ale przede wszystkim pozwala nam, jak i organizatorowi przewozów w województwie pomorskim i pozostałym współwłaścicielom spółki, na dalsze prowadzenie działań mających na celu uzgodnienie zasad finansowania wkładu własnego do projektu zakupu 10 elektrycznych zespołów trakcyjnych – powiedział Maciej Lignowski, prezes zarządu spółki PKP SKM w Trójmieście.
– Oczywiście bardzo ważnym aspektem tego działania jest utrzymanie przez cały czas w mocy umowy na unijne dofinansowanie tego projektu w wysokości 160 mln złotych zawartej w kwietniu 2018 r. pomiędzy PKP SKM a CUPT – dodał szef trójmiejskiej SKM.
Jak dodaje, zakup jednego pojazdu ma być realizowany z wykorzystaniem środków spółki i kredytu. Przetarg na kupno pierwszego ezt ma być ogłoszony w pierwszej połowie maja.