Widok kilku tramwajów czekających w korku przy wyjeździe z trasy "pestki" na ulicę Roosevelta (gdzie włączają się do miejskiego ruchu) to ostatnio norma. Pasażerowie się denerwują, a pracownicy MPK i Zarządu Transportu Miejskiego rozkładają ręce z bezradności – pisze „Głos Wielkopolski”.
Pasażerowi są oburzeni. - Czuję się okradany. Płacę uczciwie za przejazd, ale podróż, zamiast trwać 10 minut, jest dwa razy dłuższa i muszę kasować dodatkowy bilet. Bo nie chcę ryzykować podczas kontroli - mówi Zbigniew Marczewski, jeden z pasażerów MPK.
Niestety problemu nie da się łatwo rozwiązać. Na trasie jest takie natężenie ruchu, że nawet krótka przerwa powoduje korek. - To może być na przykład chwilowe zacięcie się którejś ze zwrotnic lub zablokowanie torowiska przez przejeżdżający samochód - wyjaśnia Jan Firlik, dyrektor przewozów tramwajowych poznańskiego MPK. Kiedy zator jest już bardzo duży, MPK wysyła pracowników Nadzoru Ruchu, którzy ręcznie kierują ruchem.
Wprawdzie niedługo ma zostać wydłużony przystanek, na którym zatrzymują się tramwaje jadące w stronę Okrąglaka, co powinno nieco zwiększyć przepustowość linii, ale nie będzie to duża zmiana. Dopiero doprowadzenie trasy do Dworca Zachodniego PKP powinno pomóc. Niestety sytuacja ta ma bardzo negatywne skutki dla pasażerów. Musza mieć ze sobą dodatkowy bilet na wypadek, gdyby powstał zator i podróż potrwała dłużej. ZTM nie widzi możliwości wprowadzenia biletów przystankowych, które są dostępne dla podróżujących autobusami - czytamy w "Głosie Wielkopolski".
- Dopóki nie wprowadzimy biletów przystankowych w tramwajach, pasażerowie muszą być przygotowani na podobne sytuacje i mieć zapasowy bilet. Albo korzystać z biletów 30-minutowych, przy których podobne utrudnienia nie są aż tak odczuwalne - mówi Zbigniew Rusak, dyrektor poznańskiego ZTM.
Więcej