Od grudnia nie odbywa się kolejowy tranzyt z Polski przez Ukrainę do Rosji, Białorusi i szeregu innych krajów b. ZSRR oraz Azji. Strona ukraińska zablokowała przewóz ładunków koleją, argumentując to toczącymi się pracami infrastrukturalnymi. Sprawa ma jednak kontekst polityczno-dyplomatyczny, a polski rząd nie ma wątpliwości, że przyczyną wdrożenia nowych regulacji nie jest rozpoczęcie remontów.
W tle konfliktu Ukrainy z Rosją, który w ostatnich tygodniach eskaluje i, jak donoszą światowe media, może przerodzić się w próbę kolejnego naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy przez jej wschodniego sąsiada, tli się spór ukraińsko-polski związany z obsługą transportu towarowego. Z jednej strony
Ukraina domaga się zwiększenia tzw. kontyngentu zezwoleń dla tamtejszych firm transportowych obsługujących przewozy do Polski i do dalszych krajów zachodnioeuropejskich, z drugiej zaś Polska ma pretensje o
zablokowanie możliwości tranzytu towarów do i z Rosji drogą kolejową. Szczegółowo
pisaliśmy o tym tutaj.
Ukraina: Prowadzimy prace remontowe Jak wynika z komunikatu UZ, sprawa ma związek z pracami infrastrukturalnymi. W związku z nimi znacząco miała spaść przepustowość tras biegnących do Polski. Formalnie Ukraińcy nie zakazali całkowicie przewozów w relacjach z Polski przez Ukrainę i Rosję, a jedynie stworzyli listę krajów docelowych, do których ładunki nie będą przyjmowane z Polski na Ukrainę (i na odwrót – z Rosji na Ukrainę w drodze do Polski, jeśli kraje te będą nadawcami towarów). Znalazło się na niej kilkanaście krajów, w tym m.in. sama Rosja, Chiny, państwa kaukaskie (Armenia) czy środkowoazjatyckie (Uzbekistan, Kazachstan), a także sojusznicza wobec Rosji Białoruś.
Władze Polski odczytały jednak nowe zasady wprowadzone przez UZ w kontekście jednoznacznie politycznym i twardo się im sprzeciwiły. Polskie Ministerstwo Infrastruktury podkreśla, że o ograniczeniach grupa PKP SA poinformowana została z minimalnym wyprzedzeniem, bo 24 listopada – na tydzień przed wejściem w życie regulacji. – W naszej opinii działania strony ukraińskiej były jednostronnym aktem niezgodnym z obowiązującym prawem i z ogólnie przyjętymi zasadami współpracy biznesowej – powiedział „Rynkowi Kolejowemu” Szymon Huptyś, rzecznik prasowy MI.
Polska: Zablokowanie tranzytu to sprawa niebywała Zwraca on uwagę, że decyzja Ukrainy nie została skonsultowana ze stroną polską. Resort poinformował nas także, że 1 grudnia Koleje Ukraińskie zapowiedziały, że od 1 stycznia do odwołania wstrzymają załadunek wagonów własności UZ wyprawianych do Polski. – Wpłynie to negatywnie na dwustronną wymianę handlową z wykorzystaniem transportu kolejowego – stwierdził nasz rozmówca. Potem termin ten przesunięto na 20 stycznia, a następnie, według informacji "Rynku Kolejowego", na 10 lutego.
Polskie ministerstwo przyznało, że strona ukraińska powołała się w kontaktach z polskim rządem na względy techniczne i ograniczenia wynikające z prac remontowych. Argumentem miało być także nagromadzenie próżnych wagonów na granicznej stacji Izow. – Z naszej oceny wynika, że argumenty strony ukraińskiej nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości – stwierdza przy tym Szymon Huptyś. Określił je jako „niewiarygodne z technicznego punktu widzenia i z doświadczenia”, zwracając uwagę, że prac infrastrukturalnych nie zaczyna się w okresie zimowym i nie planuje z tak krótkim wyprzedzeniem. Zablokowanie tranzytu jest jego zdaniem „rzeczą niebywałą”. Dodał, że według oficjalnych komunikatów strony ukraińskiej ta wykluczyła łączne traktowanie kwestii tranzytu ze sprawą zezwoleń dla ukraińskich przewoźników drogowych.