489 milionów złotych brutto chcą otrzymać Przewozy Regionalne w zamian za pięcioletnią obsługę większości linii regionalnych w województwie podkarpackim oraz w ramach nowego projektu regionu: Podkarpackiej Kolei Aglomeracyjnej.
Przetarg podzielony był na dwa zadania. Pierwsze obejmuje wykonywanie od stycznia 2021 do końca 2025 roku 16 milionów kilometrów, zadanie drugie, związane z siatką połączeń PKA, zakłada przejechanie w tym samym czasie 5 milionów i 446 tysięcy kilometrów. Co istotne: tabor do obsługi połączeń zapewnia niemal całkowicie urząd marszałkowski. Pomimo to kwota przedstawiona przez Polregio przekracza określone wcześniej możliwości finansowe województwa. Opiewają one na 457 milionów złotych brutto.
Przetarg pojawił się na stronie podkarpackiego urzędu marszałkowskiego w grudniu. Czas na składanie ofert upłynął 17 stycznia 2020, ale Polregio protestowało przeciwko warunkom przetargu i wnosiło o doprecyzowanie bardzo licznych warunków zamówienia. Dlatego rozstrzygnięcie konkursu ofert było przekładane aż do końca marca.
W większości przypadków urząd marszałkowski przychylał się do uwag operatora, z których część dotyczyła spraw formalnych, a inne np. możliwości technicznych Polregio. Spółka doprowadziła m.in. do zniesienia obowiązku posiadania przez siebie (do dyspozycji województwa) czterech elektrycznych, klimatyzowanych pojazdów. Urzędowi wystarczy teraz, jeśli Polregio będzie posiadało zespoły trakcyjne z... ogrzewaniem i wentylacją. Mogą być to więc wiekowe EN57.
Polregio jest jedynym przewoźnikiem, który przedstawił ofertę. Warunki przetargu nie sprzyjały przedstawieniu propozycji przez innych operatorów. Teraz urząd marszałkowski będzie musiał znaleźć brakujące pieniądze lub zrezygnować z wyboru przewoźnika. Tej drugiej sytuacji raczej nie przewidujemy.
Proste wyliczenia wskazują, że pomimo tego, że województwo niemal w całości
zapewni nowoczesny lub stosunkowo nowoczesny tabor do obsługi połączeń, Polregio chce otrzymać za kilometr ok. 22 złote brutto. Dla porównania, ten sam przewoźnik w województwie łódzkim inkasuje ponad 20 zł od przejechanego kilometra (operując częściowo na taborze marszałka), natomiast Łódzka Kolej Aglomeracyjna, dysponująca niemal nowymi, własnymi pociągami, otrzymuje znacznie mniej, bo ponad 14 zł dofinansowania do jednego przejechanego kilometra. ŁKA podkreśla, że tak niskie dofinansowanie jest możliwe właśnie dlatego, że operator dysponuje nowym taborem, lekkim taborem. Faktem jest jednak, że koszty robocizny także w zawodzie kolejarza rosną.