Pesa 610M to wyprodukowany przez bydgoskiego producenta pojazd inspekcyjny z roku 2004. Powstał tylko jeden egzemplarz tego szerokotorowego, spalinowego wagonu inspekcyjnego. Obecnie wykorzystywany jest przez prezesa Kolei Ukraińskich jako centrum dowodzenia firmą w czasie wojny.
Historia samego pojazdu ma już niemal 20 lat. To rozwojowa wersja normalnotorowego wagonu silnikowego 214M. W 2004 powstał jeden egzemplarz inspekcyjny, a później cała seria przeznaczonych na rynek ukraiński pojazdów serii 620M – te ostatnie były już przeznaczone do obsługi regularnego ruchu pasażerskiego.
Wnętrze pojazdu zostało dość dobrze wykończone i z założenia miało również dawać możliwość pracy. Na obu końcach znajdują się połączone z kabiną maszynisty pomieszczenia w normalnych warunkach wykorzystywane do obserwacji stanu linii kolejowej. W pojedzie znalazła się także sala konferencyjna oraz przedział biurowy z łazienką i kuchnią. Wnętrze jest klimatyzowane.
Teraz pojazd stał się głównym środkiem transportu i wojennymi biurem szefa Kolei Ukraińskich Okłeksandra Kamyszina. Można go zobaczyć m.in.
w reportażu przygotowanym przez CNN.
CNN podkreśla, że Koleje Ukriańskie pomimo prowadzonych działań wojennych cały czas prowadzą przewozy. Z jednej strony dostarczają niezbędnych materiałów, a z drugiej są głównym środkiem transportu dla uciekających z ogarniętych wojną mieszkańców. Od czasu rosyjskiego ataku przewiozły wewnątrz kraju ponad 2 mln pasażerów.
Obecnie dla UZ pracuje ok. 230 osób, z czego kilkadziesiąt zginęło w czasie walk. Szef przewoźnika jest jednym z rosyjskich celów – podobnie z resztą jak cały system kolejowy. Kamyszin zapewnia, że cały czas pozostaje w ruchu i pojawia się na tych stacjach, które są ciągle uznawane za bezpieczne.
Warto obejrzeć cały materiał CNN, ale zwraca w nim uwagę jeszcze kilka kwestii. Jedną z nich są opisywane już przez nas
problemy z wywozem zbóż z Ukrainy, której porty są zablokowane, zaś drugą wykorzystywanie do komunikacji udostępnionych przez Elona Muska Starlinków.
Dzisiaj rano z wyjazdu na Ukrainę wróciła
delegacja z premierem Mateuszem Morawieckim i wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim – ona również korzystała z kolei, ale ze zwykłego składu, w którym znalazła się m.in.
jedna z ukraińskich salonek.