Od 10 grudnia Koleje Austriackie (OBB), we współpracy z PKP Intercity uruchamiają nocny pociąg EN Chopin z Warszawy Wschodniej przez Kraków, Wiedeń i Salzburg do Monachium. Od kilku tygodni relacjonujemy problemy z zakupem biletów na ten pociąg. Naszej czytelniczce udało się skorzystać z międzynarodowego połączenia, chociaż łatwo nie było. Poniżej zamieszczamy relację.
Po
bezskutecznych próbach zakupu biletu przez serwis internetowy oraz aplikację PKP Intercity postanowiłam udać się do kasy międzynarodowej na dworcu Warszawa Wschodnia. Nie każdy podróżny ma taką możliwość, ale niewiele mi to pomogło, bo pani w okienku nie orientowała się zupełnie w zawiłościach podróżowania pociągiem do Monachium. Próbowałam też zakupić bilet już po opublikowanym w ubiegłym tygodniu
oświadczeniu PKP IC, że sprzedaż biletów została uruchomiona.
Zdeterminowana, żeby w podróż do Austrii ruszyć nocnym pociągiem i zyskać dodatkowy dzień na nartach postanowiłam kupić bilet przez stronę internetową OBB. Kilka kliknięć i potwierdzenie zakupu biletu ląduje na moim koncie. Nic prostszego. Jest tylko jeden mały haczyk… Drobną czcionką napisane jest, że załączony dokument nie stanowi biletu. Wystarczy, żeby podróżny udający się do Austrii poszedł do … austriackiego automatu biletowego lub austriackiej kasy biletowej i tam wydrukował sobie bilet.
Rozwiązanie? Wystarczy poprosić osobę przebywającą w Austrii, żeby przy pomocy kodu wydrukowała bilet i wysłała go do Polski, oczywiście zakładając, że zna się kogoś, kto w danym momencie tam jest. Ponieważ na przesyłkę pocztową nie było już czasu uzbrojona w zdjęcie biletu i QR code’u, lekko zaniepokojona o godz. 23.53 wsiadłam w Oświęcimiu do międzynarodowego pociągu Chopin i…
Ruszyłam. Na szczęście okazało się, że papierowy bilet nie jest niezbędny, o ile zdjęcie jest wystarczająco wyraźne, żeby odczytał je skaner konduktora. Problemu ze zdjęciem nie mieli również kontrolerzy w Czechach i Austrii. W pociągu zestawionym z wagonów jadących do Pragi, Budapesztu i Monachium niektóre wagony przez większość trasy były całkowicie puste, co nie dziwi, biorąc pod uwagę jak wielkiej determinacji trzeba, żeby zdobyć bilet na ten pociąg widmo. Wyjątkiem byli nieliczni podróżni powracający do Austrii (którzy bilet kupili w austriackiej kasie) oraz podróżujący na trasach krajowych (w Polsce, Czechach i Austrii).
Sama podróż, z wyjątkiem 40-minutowego opóźnienia, które pociąg złapał na granicy czesko-austriackiej minęła gładko i bez problemów. Miejsca do spania było mnóstwo, niestety nie dało się wyłączyć jaskrawego, niebieskiego światła, które skutecznie utrudniało sen. Standardem europejskich pociągów nocnych powinny przedziały, w których da się wyłączyć światło… Ludzie przecież wybierają pociągi nocne niekoniecznie po to, aby w nich pracować.
Mimo tego już po ośmiu godzinach od wyjazdu z Oświęcimia (z Warszawy pociąg wyrusza ok. 20) dotarłam do Salzburga. Pomimo opóźnienia, dzięki gęstej siatce połączeń, z których słyną koleje austriackie, wkrótce przesiadłam się na kolejny pociąg i znalazłam się w sercu Alp. Warto podkreślić, że narty lub deska snowboardowa podróżują pociągiem za darmo, a ceny biletów są przystępne nawet na studencką kieszeń. Do sukcesu połączenia oprócz jego promocji na pewno przyczyniłaby się jednak możliwość... zakupu biletu.