Jak to możliwe, że w prawie 20 milionowym państwie na zachodzie Europy niemal cała kolej po prostu przestała działać? Jak to możliwe, że przyczyną tego nie była globalna awaria systemów sterowania ruchem kolejowym, ani cybernetyczny atak, ale awaria wewnętrznego systemu używanego przez kolejarzy jednej spółki?
Wielu pasażerów polskiej kolei bardzo dotkliwie odczuło skutki zatrzymania ruchu
na niemal połowie kolejowych linii magistralnych w dniu 17 marca. Przyczyną problemów był błędny zapis w oprogramowaniu Alstomu, który odpowiadał nie tylko za problemy w Polsce,
ale też m.in. we Włoszech. Pomimo niespotykanych dotąd problemów, usterkę w oprogramowaniu udało się usunąć, pociągi ruszyły jeszcze tego samego dnia wieczorem. Ta sztuka nie udała się Kolejom Holenderskim. Co stało się w Holandii?
Pociągi widmo
Przed godziną 11, przed południem, zaskoczeni pasażerowie najpierw zobaczyli, że ich pociągi nie widnieją na kolejowych wyświetlaczach, pokazują one natomiast spis pociągów, które ze stacji odjechały kilkadziesiąt minut wcześniej. Z czasem kolejowe zegary same zaczęły przestawiać się na godzinę 00:00. Szczęście mieli ci, którzy w podróż wyruszyli przed 10 – wówczas mieli jeszcze szanse na dotarcie pociągiem do celu w kraju, w którym tylko niektóre relacje pociągów przekraczają 3 godziny. Mi udało się wejść na pokład pociągu do Eindhoven w Hadze Centralnej po 11:00. Z wyprzedzeniem wybrałem pociąg, który miał mnie dowieźć do Eindhoven, bym dalej mógł dotrzeć na lotnisko i samolot do Polski.
Po pokonaniu mniej więcej połowy trasy pociąg mocno zwolnił. Dotarliśmy do stacji Breda, gdzie po chwili kierownik pociągu poinformował pasażerów, że dalej nie jedziemy, nie ma żadnej informacji, kiedy odjedziemy, ani w jaki sposób szukać komunikacji zastępczej. Zapytałem o możliwość objazdu odcinka Breda – Eindhoven inną trasą, np. przez Den Bosch. Odpowiedź pracownika NS była szokująca – nie kursują żadne pociągi w całym kraju. Bardzo szybko okazało się, że na ogarniętym chaosie dworcu nie ma nikogo, kto wiedziałby, co się dzieje, od razu poinformowano mnie też, że na komunikację zastępczą nie ma co liczyć.
Nie ma pociągów = nie ma transportu
W informacji (Breda jest dużą stają węzłową, gdzie takie działają) pytałem o to, kiedy uda się uruchomić pociągi i w jaki sposób mogę ponownie wejść na peron, jeśli dojdzie do usunięcia problemów. Korzystając z bardzo powszechnej karty na transport publiczny – OV Karty – po zejściu z peronów przez bramki, nie byłem w stanie dostać się na nie legalnie ponownie, ponieważ system odebrał mi z karty pieniądze za przejazd.
Oferta refundacji podróży? Nie padła. Komunikacja zastępcza? Nie będzie. W tym momencie wiedziałem już, że na swój samolot nie dotrę, pomimo prób zorganizowania na własną rękę transportu współdzielonego do Eindhoven. Tutaj trzeba dodać, że międzymiastowy transport autobusowy (np. Flixbus) znacznie ograniczył swoją ofertę kilka lat temu i na zastępstwo nie ma co liczyć. Możliwa była podróż autobusami lokalnymi, przez moją aplikację wyliczona na 3 i pół godziny (wobec 45-minutowej podróży pociągiem między Bredą i Eindhoven).
Za pomocą aplikacji i komunikacji głosowej na dworcach poinformowano jedynie o tym, że pociągi powinny ruszyć do 17. Nic takiego nie miało miejsca. O godzinie 20 pociągi nie ruszyły. Po tym czasie udało mi się zabrać do Eindhoven autostopem. W Eindhoven okazało się, że po godzinie 22 pociągi także nie ruszyły. Stały przy peronach stacji aż do rana.
Pasażerowie na lodzie (i mrozie)
Czy Koleje Holenderskie uruchomiły punkty informacji na dworcach, czy zorganizowały wodę lub posiłki dla osób, które tego dnia zmuszone były pozostać w drogim kraju? Nie. Koleje Holenderskie, jak codziennie, w nocy zamknęły dworce, pozostawiając podróżnych samym sobie (a była to noc wyjątkowo chłodna). Przed tym poinformowały swoich klientów, że powinni oni organizować sobie transport na własną rękę, jednak nie mogą oni w związku z tym liczyć na zwrot kosztów takiego transportu (!). Jak informują holenderskie media, najgorsza sytuacja panowała na lotnisku Schiphol pod Amsterdamem, gdzie zakorkowały się wszystkie drogi dojazdowe do niego i autostrada. Dla tysięcy pasażerów, przy dojeździe do miasta, nie pozostawała żadna alternatywa poza taksówkami i przepełnionymi do granic możliwości autobusami.
Ministerstwo organizuje dochodzenie i krytykuje państwowe koleje
Czy doszło do cybernetycznego ataku? Czy przyczyną problemów w całym kraju był problem z formatowaniem czasu w Centrach Sterowania, jak w Polsce? Szokujące jest to, że w dobę po awarii Koleje Holenderskie wciąż nie wiedziały dokładnie, co się stało, o czym informuje np. nltimes.nl. Wiadomo już jednak, że nie chodzi ani o atak, ani o usterkę w systemach sterowania, ponieważ… prywatni przewoźnicy pasażerscy zdołali utrzymać ruch na kilkunastu drugorzędnych liniach, a przez stację w Bredzie co chwilę przejeżdżały też pociągi kontenerowe…
Co więc się stało? W ponad dobę po awarii rzecznik prasowy Nederlandse Spoorwegen odpowiada z rozbrajającą szczerością, że „Jest to pytanie, na które wszyscy chcemy znać odpowiedź”. Wiadomo jednak, że doszło do awarii systemu organizującego obiegi pociągów i odpowiadającego za pracę drużyn Kolei Holenderskich. Czy tak niewiele wystarczyło, by zdemolować działanie kolei pasażerskiej w całym kraju?
Inaczej niż w Polsce po awarii LCS-ów, Ministerstwo Infrastruktury i Zarządzania Wodą ostro skrytykowało państwowego przewoźnika.
– Koleje Holenderskie nie poradziły sobie z usterką i popełniły rażące błędy w związku z nią – powiedziała Vivianne Heijnen, sekretarka stanu w ministerstwie. – Sposób działania NS był substandardowy, oczekuję jak najszybszego wyjaśnienia, jak mogło dość do takiej sytuacji i co było jej przyczyną – dodała.
– Chcę usłyszeć od NS, dlaczego zamknięto ruch pociągów i nie zorganizowano żadnego transportu zastępczego. Podróżni otrzymywali naprawdę niewiele informacji i nie mieli alternatywy. Podejście do problemu było naprawdę kiepskie – powiedziała Vivianne Heijnen.
Nie zadziałał system zapasowego zapisu danych
5 kwietnia Koleje Holenderskie przekazały Heijnen informacje, że zatrzymanie ruchu pociągów było częściowo spowodowane niedziałaniem systemu back-up, który normalnie przechowuje dane dotyczące obiegów, pociągów i załóg, w momencie awarii systemu głównego. System nie działał i nie można było użyć kopii zapasowej. Vivianne Heijnen zapowiedziała niezależne śledztwo w tej sprawie, które ma być nadzorowane przez organizacje konsumenckie.
NS zapowiedziało, że będzie zwracać pieniądze za przerwane lub niewykonane przejazdy. Jest także gotowe do pokrycia pewnych dodatkowych kosztów. Czy tak się stanie? Autor tego tekstu wkrótce sprawdzi to wraz z rozpoczęciem procesu reklamacyjnego.
Prezeska Kolei Holenderskich, Marjan Rinteln, niespecjalnie musi obawiać się utraty pracy. Przed kilkoma dniami media w Holandii informowały, że
przejdzie ona do zarządu lotniczej kompanii KLM.