Zarządca infrastruktury jest świadomy problemu niedoróbek, które pojawiły się po realizacji części inwestycji. Zapowiada bardziej restrykcyjne egzekwowanie jakości od wykonawców. Poprawić ma się też kwestia stabilizacji ułożonych podczas prac torów.
W rozmowie z „Rynkiem Kolejowym” prezes Ireneusz Merchel odniósł się do kwestii niedoróbek, które pojawiają się przy pracach inwestycyjnych (
pisaliśmy o tym tutaj). Praktyką inwestycyjną jest podpisanie protokołu odbioru inwestycji wraz z listą poprawek do usunięcia. Prezes zgadza się, że w przypadku części inwestycji te usterki – z różnych przyczyn – nie były sprawnie usuwane. To ma się zmienić. – Pilnowanie jakości jest obowiązkiem spółki – podkreśla Merchel.
Prezes PLK odniósł się też do wywołanej przez nas kwestii
braku stabilizacji torów maszyną DGS. Przypomnijmy – od razu po ułożeniu torów torowisko nie jest jeszcze odpowiednio stabilne, obowiązuje więc na nim ograniczenie prędkości do czasu, gdy przejadą po nim pociągi o łącznej masie 600 tysięcy ton. Na rzadziej eksploatowanych liniach może to jednak trwać tygodniami.
Zamiast czekać na przejazd odpowiedniej ilości pociągów, proces stabilizacji można wykonać specjalną maszyną DGS – i PLK zapewnia, że robi to zawsze w przypadku robót inwestycyjnych. Dla robót utrzymaniowych instrukcje PLK mówiły dotąd o stosowaniu maszyny DGS dla torów, gdzie prędkości wynoszą 120 km/h i więcej. Prezes Merchel zapowiada obniżenie tego progu – przygotowywane są już instrukcje, by maszyna DGS była stosowane wszędzie tam, gdzie pociągi pasażerskie kursują z prędkością powyżej 80 km/h.
– Z tym wiąże się dodatkowy wydatek, ale nie można brać pod uwagę tylko kosztu prac. Z doświadczenia wiemy, że na odcinkach bez stabilizacji toru straty w czasie przejazdu są zbyt duże – podsumowuje prezes Merchel.