W tej zabawie nie kilku żyć ani wymyślonych potworów. Można za to zobaczyć nekrolog ze swoim imieniem. Tak Polskie Linie Kolejowe chcą nauczyć kierowców, jak mają przejeżdżać przez tory.
"Witaj królu szos. Przed tobą niezwykły wyścig. Liczy się każda sekunda, nie marnuj czasu, wskakuj do auta i pędź na złamanie karku" - tak zaczyna sic internetowa gra na stronie
www.kazdy-moze-przegrac.pl.
Wpisujemy swoje imię i zaczynamy. Zasady są proste - odcinek drogi trzeba pokonać jak najszybciej. Widzimy asfaltową szosę, prędkościomierz, a także znaki drogowe. „Kursor do dechy" i szybko mijamy ograniczenie prędkości do 90 km na godzinę. Droga jest dziurawa. Mijamy stare opony i pozostawione przez drogowców słupki. Prosto, lekko w lewo, na liczniku 100,150,180 km/h. Skupienie, żeby nie potrącić słupka. Na poboczu znak ostrzegawczy o przejeździe kolejowym. Krzyż św. Andrzeja. Znak stop. Droga prosta, więc przyspieszamy i nagle... trach. Przed oczami staje nam pociąg, a ekran zalewa krew. Widzimy zdjęcia ofiar wypadków, zmiażdżone samochód)\'. Na końcu - nekrolog z naszym imieniem.
Zagrali szokiem Gra z zaskakującym zakończeniem, w której przegrywa się życie, jest częścią kampanii społecznej „Bezpieczny przejazd", którą już trzeci raz prowadzą PLK.
Bartosz Aninowski. dyrektor zarządzający firmy Magprojekt, która stworzyła grę, opowiada, że najważniejszy był przewrotny pomysł.
- Użytkownik musi „wkręcić się" w grę, dlatego trwa ona dwie minuty. W tym czasie zdąży się odprężyć, będzie mu zależało, żeby dojechać jak najszybciej do celu i nagle zostaje zmiażdżony. Nie sądziłem, że gra odniesie aż taki sukces - mówi Aniński. - W ciągu dwóch dni zagrało w nią 20 tys. internautów.
Twórcy wahali się, czy obrazy po zderzeniu nie są zbyt drastyczne. Ostatecznie zrezygnowali ze zdjęć zmasakrowanych zwłok, bo grą mogą bawić się dzieci. - Na forach internetowych czytam, że taką grę powinno się pokazywać na kursach prawa jazdy - mówi Aniński.
Kampanie społeczne nie wykorzystywały wcześniej interaktywnych technik. Proste zabawy, często z politycznym podtekstem, wymyślali sami użytkownicy sieci. Wielką popularnością cieszyło się, np. powstrzymanie Warszawy przez atakiem komisarza.
Gra nie zadziała Jednak Janusz Czapiński, psycholog społeczny, uważa, że gra nie będzie skutecznym elementem kampanii „Bezpieczny przejazd". Drastyczne przekazy medialne działają na odbiorcę krótko,podobnie jak widok wypadku na ulicy.
- Kierowca zdejmuje nogę z pedału gazu i przez kilkadziesiąt kilometrów jedzie ostrożnie, bo ma w pamięci świeży drastyczny obraz - mówi Czapiński. - Potem efekt obrazka znika.
Co zatem działa? Dobry przykład innych kierowców. - Bardzo rzadko widzę, żeby ktoś nie zatrzymał się albo chociaż nie zwolnił przed przejazdem - mówi psycholog. - Większość respektuje znak stop, a reszta na nich patrzy i robi tak samo. Na drodze najskuteczniejsze jest modelowanie - patrzymy, co robią inni i zachowujemy się podobnie.