10 do 15 razy dziennie zdarza się, że np. kierowca wyłamie rogatkę, wjeżdżając na zamknięty przejazd kolejowy. Dwa lub trzy razy dochodzi w tym samym czasie do poważnego incydentu, np. zamknięcia samochodu przez rogatki w obrębie przejazdu. Czy kierowcy nie wiedzą, jak się zachować, czy jedynie po ewentualnym zdarzeniu próbują zrzucić z siebie odpowiedzialność, szukając luk w prawie?
Jednym z podstawowych obszarów działań PKP PLK na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa na styku dróg kołowych i kolejowych jest zmniejszanie liczby skrzyżowań jednopoziomowych poprzez budowę tuneli i wiaduktów. – To program długotrwały – przyznał podczas Kongresu Kolejowego Marek Olkiewicz, wiceprezes zarządu i dyrektor ds. eksploatacji w PKP Polskich Liniach Kolejowych. Spółka wciąż ma na swojej sieci ponad 14 tys. przejazdów kolejowo-drogowych (licząc wszystkie kategorie łącznie).
Dwa lub trzy samochody uwięzione w zamkniętym przejeździe. Każdego dnia!Mówił on, że ważnym zadaniem jest uporządkowanie stanu prawnego poszczególnych przejazdów, bo duża ich grupa nie spełnia wyznaczonych przepisami norm. Istotnym obszarem jest zdaniem przedstawiciela zarządcy infrastruktury także edukacja, w tym instruktorów jazdy, ale też i własnych pracowników. Spółka utrzymuje ponad 170 zespołów szybkiego usuwania awarii, które reagują codziennie w 10 – 15 sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa. Każdego dnia dochodzi też do 2 – 3 incydentów.
– Te dziesięć czy kilkanaście przypadków to np. wjechanie samochodu w rogatkę wiążące się z jej złamaniem – tłumaczył Marek Olkiewicz. – Dwa czy trzy razy na dobę zdarza się, że pojazd wjechał już na przejazd i został zamknięty w środku – dodał. Podkreślał przy tym bardzo jednoznacznie, że jeśli dojdzie już do takiego zdarzenia, kierowca powinien bezwzględnie wyłamać rogatki, by za wszelką cenę wydostać się poza przejazd.
Migające światło sygnalizacji odczytywane jako ostrzeżenie, a nie zakazWskazywał on, że 98 proc. wypadków na przejazdach administrowanych przez PKP PLK powstaje z winy kierujących czy innych użytkowników dróg. – Przyznajemy, że ten mały pozostały procent powiązany jest z liniami czy taborem – stwierdził. – Problem jest więc taki, że pomimo tego, jak bardzo modernizujemy przejazdy i prowadzimy kampanie, to zawsze dojdzie do jakiejś sytuacji zagrożenia – podkreślał. Poruszył on także problem niskiej świadomości kierowców. Mówił, że podczas wielu akcji pracownicy PKP PLK spotykają się z opiniami, że zapalenie się światła sygnalizacji przejazdowych ma charakter ostrzegawczy. – Nie ma przeświadczenia, że już nie wolno tam wejść czy wjechać – ocenił.
– Tymczasem rozumiem, że zachowanie się na przejeździe to wiedza podstawowa na egzaminie na prawo jazdy – stwierdził. Prof.
Marek Wierzbowski odpowiedział, że sygnału nadawanego przez sygnalizację przejazdową nie ma w przepisach Kodeksu ruchu drogowego. – Jak świat światem, a przejazd przejazdem, kiedy jest znak stop, każdy powinien wiedzieć, jak się zachować. To kwestia późniejszego tłumaczenia się czy szukania kruczków prawnych, by zejść z odpowiedzialności – ocenił Marek Olkiewicz.