Na pociągach PKP Intercity coraz mniej można polegać – w bieżącej dekadzie nie spóźniały się tak często jak teraz. Przewoźnik tłumaczy, że to efekt… pecha. Jednak punktualność jego pociągów spada już od trzech lat.
Punktualność pociągów pasażerskich w Polsce w II kwartale była
najgorsza w tej dekadzie. Za tak złą statystykę odpowiada przede wszystkim PKP Intercity – co trzeci pociąg spółki był w tym okresie opóźniony.
Narodowy przewoźnik zanotował punktualność na poziomie ledwie 68,20%. To zaskakujące, bo kontynuowane są opisane przez nas już w 2016 roku
praktyki olbrzymich rezerw i długich postojów na stacjach pośrednich, dzięki którym można „nadrobić” opóźnienie przed dotarciem do stacji końcowej, na której opóźnienie jest liczone do statystyk. Przykładów takich praktyk nie brakuje, a pociągi mogą w ten sposób nadrobić np.
20 minut na krótkim odcinku Iława – Olsztyn.
Pech w maju
Dlaczego, mimo tak konserwatywnego rozkładu jazdy, PKP Intercity zanotowało tak fatalny wynik? Rzeczniczka PKP Intercity Agnieszka Serbeńska tłumaczy, że w II kwartale „przewoźnik zanotował wysoki udział przyczyn losowych, które bezpośrednio wpływały na punktualność przyjazdu pociągów do stacji pośrednich i końcowych”. Wylicza tu "zdarzenia z udziałem zwierzyny i osób postronnych" i złe warunki atmosferyczne – burze czy silne opady deszczu. Zaskakuje szczególnie to drugie tłumaczenie – II kwartał tego roku nie przyniósł bowiem szczególnie silnych zjawisk pogodowych; choć zdarzały się lokalne burze. Nieoficjalnie potwierdziliśmy w spółce PKP Energetyka, utrzymującej sieć trakcyjną, że II kwartał tego roku nie charakteryzował się szczególnie silnymi zdarzeniami pogodowymi. W ubiegłym roku takie zdarzenia wystąpiły zresztą dopiero w III (
tragiczne w skutkach burze w sierpniu) i IV (niże
Grzegorz i
Ksawery) kwartale; było to zresztą po spadku punktualności pociągów PKP Intercity z ok. 75 proc. w pierwszej połowie roku do ok. 70 proc. w drugiej połowie roku.
Rzeczniczka PKP Intercity informuje, że w I kwartale, kiedy wskaźnik punktualności pociągów PKP Intercity wyniósł 74,52%, udział przyczyn losowych, które wpłynęły na opóźnienia wyniósł niemal 21%. – W drugim kwartale wskaźnik punktualności spadł do 68,2%, przy czym udział przyczyn losowych wzrósł gwałtownie do 30% – wskazuje. Po przeliczeniu oznaczałoby to, że „czynniki losowe” spowodowały opóźnienia 5,35% pociągów przewoźnika w I kwartale i aż 9,54% pociągów – w II kwartale. To wyjaśniałoby dwie trzecie przyczyn wzrostu opóźnień pomiędzy I i II kwartałem, który wyniósł 6,32 punktu procentowego.
– W I kwartale PKP Intercity odnotowało 3684 przypadki wydarzeń losowych, które bezpośrednio wpływały na punktualność przyjazdu pociągów do stacji pośrednich i końcowych. W II kwartale tego typu zdarzeń było aż 6215, czyli o ponad 2,5 tysiąca więcej. Liczba zdarzeń losowych jest zatem znaczna. Na pozostały udział procentowy składają się zaistniałe usterki taboru czy urządzeń sterowania ruchem, jak również kwestie związane z obsługą pasażerską czy prace modernizacyjne na liniach kolejowych – podkreśla Serbeńska. Z wyjaśnień PKP Intercity wynika, że najgorszy pod tym względem był maj, w którym „blisko 40% opóźnień pociągów było spowodowanych zdarzeniami z udziałem zwierzyny, osób postronnych bądź były powodem złych warunków atmosferycznych”.
Długotrwały spadek punktualności
Duża liczba zdarzeń losowych może wyjaśnić spadek punktualności pociągów przewoźnika z kwartału na kwartał – czy tak rzeczywiście było, przekonamy się, gdy podsumowane zostaną kolejne okresy. Nie zmienia to faktu, że przewoźnik ma fatalną punktualność już od dłuższego czasu – niezależnie od ewentualnego pecha. Przypomnimy, że w II kwartale opóźnionych było aż 31,8% pociągów, a tylko 30% z tych opóźnień spowodowały czynniki losowe. Tymczasem w latach 2012–2016 przewoźnik w II kwartale roku zachowywał punktualność na poziomie 82–85% – także w okresie intensywnych prac torowych w końcówce poprzedniej perspektywy unijnej. Spadek rozpoczął się w 2016 roku (77 proc.), kiedy intensywnych prac na torach nie było, a niekorzystny trend utrzymuje się do dziś. Dobitnie pokazuje to zresztą poniższy wykres.
Rys. RK, dane UTK
Portal „Rynek Kolejowy” wielokrotnie donosił zresztą o opóźnieniach „stałych”, które mają charakter codzienny na całych trasach. Tak jest choćby na liniach E59, E30 czy modernizowanej linii nr 7 – nie mówiąc o tragicznej sytuacji na linii do Hrubieszowa. Do tego dochodzą znane problemy techniczne taboru. Punktualny co dziesiąty odjazd
Rzeczniczka PKP Intercity zaznacza, że według pracy przewozowej, udział PKP IC wynosi ponad 50% zrealizowanych pasażerokilometrów. – To sprawia, że wszelkie zmiany statystyczne dotyczące czasu przejazdu, przy tej skali realizacji przewozów, będą bardziej widoczne niż w przypadku innych przewoźników – podkreśla. Dodaje też, że w pierwszym półroczu bieżącego roku PKP Intercity uruchomiło o 3 627 pociągów więcej niż w analogicznym okresie 2017 roku, co stanowi wzrost o 5,7% r/r. Od stycznia do marca przewoźnik uruchomił 2 489 pociągów więcej niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym, od kwietnia do czerwca zaś było to o 1 138 pociągów więcej (choć akurat ten argument oznacza, że przewoźnik opóźnił jeszcze więcej pociągów – przyp. J.M).
Rzeczniczka zaznacza na koniec, że „spółka zachowuje wysoki poziom punktualności odjazdów swoich pociągów, który wynosi średnio około 90%”. – To potwierdza tylko, że na opóźnienia przyjazdów pociągów ma wpływ szereg czynników często niezależnych od przewoźnika – podsumowuje przedstawicielka PKP Intercity.