PKP Intercity uważa, że na okoliczność bardzo wysokich przewozów w sezonie letnim przygotowane jest dobrze. – Problemy, które mieliśmy z lokomotywami, były przejściowe – powiedział Jarosław Oniszczuk, członek zarządu PKP Intercity.
Tuż przed startem wakacji PKP Intercity ponownie musiało zastąpić kilka pociągów autobusami. Chodziło o pociągi w Lubelskiem i Lubuskiem, które prowadzone są spalinowymi lokomotywami Gama. Nie było dla nich zastępstwa.
– Na szczęście wygląda na to, że był to incydent, Pesa naprawdę robi co może, aby lokomotywy były w sprawności. Taka sytuacja się nie powtórzyła, naciskamy na producenta pojazdów, aby należycie wykonywał naprawy – powiedział Jarosław Oniszczuk. W tej chwili cztery z jedenastu pojazdów przechodzą planowe przeglądu lub są naprawiane po kolizjach. Na to ani producent ani przewoźnik nie mają wpływu.
– Także ze zmodernizowanymi przez FPS spalinowymi lokomotywami SM4220 nie notujemy większych problemów. Zdarzają się drobne usterki, ale mam wrażenie, że okres chorób wieku dziecięcego dla tych pojazdów już minął – dodał członek zarządu spółki. Wejście do taboru kolejnych zespołów trakcyjnych Flirt,
o czym piszemy tutaj, pozwala na uwolnienie wagonów, które można włączać do pociągów letnich, np. nad Bałtyk, gdzie popyt na podróże jest rekordowy.
Wydłużenie okresów międzyprzeglądowych lokomotyw EU07 (oraz EP07) i EP08 pozwala na bardziej swobodne dysponowanie taborem.
Jarosława Oniszczuka zapytaliśmy również o kwestię punktualności w ostatnich letnich tygodniach.
– Pełen obraz dadzą nam kolejne tygodnie, niemniej mogę powiedzieć, że jest lepiej niż przed rokiem. Na stacjach, gdzie jest duża wymiana pasażerska, daliśmy pasażerom więcej czasu na wyjście i wejście do składów. To właśnie krótki czas lokowania podróżnych był jedną z głównych przyczyn ubiegłorocznych problemów z punktualnością – dodał.