Pesa otrzymała bez przetargu warte 5,5 mln zł netto zlecenie na naprawę silników spalinowych w należących do PKP Intercity lokomotywach SU160. Czas na wykonanie napraw poziomu P4 wynosi nieco ponad 3 miesiące – zapewne niedługo później egzemplarze o numerach 008 i 009 powrócą do służby. Wskaźniki dostępności lokomotyw nadal nie są najlepsze, a oprócz silników w pojazdach psują się często systemy diagnostyczne.
Umowę zawarto 23 sierpnia. Na ukończenie prac wykonawca będzie miał 16 tygodni od tej daty. To właśnie Pesa jest podmiotem odpowiedzialnym za utrzymanie spalinowych Gam, pełniącym wobec pojazdów SU160 funkcję ECM. Ma też – jak przypominają PKP Intercity – kompetencje do przeprowadzenia naprawy i niezbędne urządzenia, w tym – stanowisko pomiarowe opornika z oprogramowaniem do przeprowadzenia symulacji pracy agregatu prądotwórczego w warunkach pełnego obciążenia. Zakres prac przy silnikach będzie połączony z pracami utrzymaniowymi, wykonywanymi przez Pesę zgodnie z umową dostawy pojazdów.
Silniki wielokrotnie przekładane
Naprawa z powodu zużycia eksploatacyjnego powinna być wykonywana po przepracowaniu 30 tysięcy motogodzin. Nie ma jednak pewności, czy faktyczny przebieg silników, których dotyczy przetarg, nie jest mniejszy (lub większy). Dlaczego? Zamawiający tłumaczy to przekładaniem silników między lokomotywami, mającym skrócić czas odstawienia poszczególnych egzemplarzy na czas napraw.
– Proces rotacji silników spalinowych pomiędzy lokomotywami jest skomplikowanym i ciągłym procesem, który uzależniony jest od dostępności sprawnych silników. Ta zmienność dostępności silników jest nieprzewidywalna i niezależna od działań Zamawiającego – twierdzą PKP Intercity. Awaryjność zamontowanych w SU160 silników MTU
jest znana od wielu lat. Przewoźnik wskazuje, że w długotrwałym procesie realizacji napraw P4 dla całej floty nie mógł przewidzieć, który silnik trafi ostatecznie do konkretnej lokomotywy – a silników rezerwowych nie było. – Liczba przepracowanych motogodzin w danym okresie zależy bowiem bezpośrednio od liczby pojazdów planowo lub awaryjnie wyłączonych z eksploatacji z powodu napraw po kolizjach lub usterkach – dodaje.
PKP Intercity: „Nieprzewidywalność”
Jak wywodzi na tej podstawie zamawiający, „wyjątkowo pilna potrzeba spowodowana wydarzeniami, których nabywca nie mógł przewidzieć” uzasadnia bezpośrednie udzielenie zamówienia z pominięciem normalnych procedur przetargowych. – Nieprzewidywalność dostępności sprawnych silników bezpośrednio wpływała na dostępność lokomotyw, co stanowiło wyjątkową okoliczność, niezależną od Zamawiającego – czytamy w opisie zamówienia. Według PKP Intercity zlecenie naprawy Pesie jest wręcz warunkiem zachowania ciągłości przewozów na liniach niezelektryfikowanych.
O awaryjności lokomotyw SU160
pisaliśmy wielokrotnie. Jak zmieniły się w ciągu ostatniego roku wskaźniki ich dostępności? – W pierwszym kwartale 2024 roku kontraktowy współczynnik niezawodności pojazdów wyniósł 91,64%. Współczynnik ten definiuje czas postoju w naprawach realizowanych przez producenta wynikających z niesprawności pojazdu. Współczynniki za drugi i trzeci kwartał są jeszcze rozliczane, a ich finalna wartość potwierdzana między stronami – opowiada biuro prasowe PKP Intercity.
W sierpniu średnio ponad 6 awarii na 100 tys. km
Spółka podaje także inny, pozakontraktowy wskaźnik: liczbę defektów (czyli sytuacji, w których niesprawność pojazdu wymusza użycie lokomotywy zastępczej lub odwołanie pociągu) w przeliczeniu na 100 tys. km przebiegu. – Dla floty lokomotyw serii SU160 wskaźnik ten w lipcu wyniósł 2,40, a w sierpniu 6,39, co wymiernie przekłada się na jakość obsługi pociągów PKP Intercity prowadzonych trakcją spalinową. Oznacza to, że w lipcu na każde 100 tys. km pracy pociągowej lokomotyw serii SU160 ponad dwukrotnie, a w sierpniu ponad sześciokrotnie PKP Intercity musiało uruchamiać lokomotywy zastępcze lub transport autobusowy – wyjaśnia przewoźnik.
– Zgodnie z wymaganiami umowy producent odpowiada ponadto za utrzymanie w sprawności systemów diagnostycznych, które w minionym czasie sprawiają poważne problemy i utrudniają bieżące monitorowanie parametrów. Producent od wielu miesięcy informuje, że pracuje nad rozwiązaniem tego problemu dla całej floty – dodaje przewoźnik. Bez odpowiedzi pozostało natomiast pytanie o to, dlaczego w spółce nie prowadzono dokumentacji, która pozwoliłaby określić dokładną liczbę przepracowanych przez oba silniki motogodzin – i o to, skąd pewność, że liczba ta nie przekroczyła limitu 30 tysięcy.