Nie czekamy na rząd, sami chcemy dołożyć do pensji robotników - tak urzędnicy w Ostrowie Wielkopolskim chcą ratować około sto osób z firmy EKK Wagon, którą wykańcza kryzys. To pierwszy taki program w kraju.
Europejskie Konsorcjum Kolejowe Wagon to jedna z większych firm w Ostrowie Wielkopolskim i ikona miasta. Spółka żyje głównie z remontów wagonów m.in. dla PKP Cargo. Pracuje w niej ok. 700 osób, a średnia pensja wynosi ok. 1200 zł. W ciągu ostatnich dwóch lat firma przynosiła zyski, ale w tym roku zleceń jest jak na lekarstwo. W lutym trzymiesięczne wypowiedzenia dostało ponad 200 osób.
W styczniu bezrobocie w powiecie ostrowskim wynosiło 9,8 proc., a w rejestrze bezrobotnych było 6 tysięcy osób. Dlatego w poniedziałek na spotkaniu z politykami i władzami miasta ostrowski urząd pracy zaproponował plan ratowania firmy. W ramach programu pilotażowego wesprze finansowo 100 etatów, jeśli firma obieca, że ich nie zredukuje.
Program miałby dotyczyć wyłącznie pracowników objętych grupowymi zwolnieniami. Urząd wypłacałby robotnikom połowę pensji przez 12 miesięcy. Po tym czasie firma musiałaby jednak utrzymać co najmniej 30 z dotowanych etatów.
- Nic na tym nie stracimy. Ci ludzie i tak trafiliby do rejestru bezrobotnych i dostaliby od nas zasiłek - mówi Hanna Pawlak-Kornacka, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Ostrowie Wielkopolskim.
By program wszedł w życie, firma musiałaby przedstawić prognozę, że nie grozi jej likwidacja ani upadłość, i przygotować listę 100 pracowników. Program musi też zaakceptować Wojewódzki Urząd Pracy, a potem ministerstwo, bo pieniądze miałyby pochodzić z Funduszu Pracy.
- Rzucenie takiego koła ratunkowego pomogłoby nam przetrwać. Udało nam się ostatnio znaleźć trzech kontrahentów z Europy, szacujemy, że drugie półrocze będzie lepsze, niż się zapowiadało - mówi Łukasz Grymel, prezes KK Wagon.
Resort pracy na gorąco nie chciał komentować sprawy. Zdzisław Sawala, dyrektor Wielkopolskiego Urzędu Pracy studzi entuzjazm: - To się trochę dubluje z rządowym projektem "postojowej pensji".
W lutym rząd ogłosił, że zamierza płacić pracownikowi połowę pensji minimalnej, gdy firma stanie z powodu kryzysu. Drugą połowę miałby dorzucić pracodawca. Dzięki tak zwanemu "urlopowi postojowemu" przedsiębiorstwa nie musiałoby zwalniać pracowników ani wysyłać ich na urlopy bezpłatne.
- To prawda, że te pomysły się dublują. Ale na razie plany rządowe są na etapie projektu, a my już teraz musimy chronić miejsca pracy - mówi Pawlak-Kornacka.
Pomysł podoba się parlamentarzystom, forsować ma go w Warszawie m.in. Andrzej Dera (PiS) i Jarosław Urbaniak (PO).

* Fot. Rynek Kolejowy.