– Wychylnego pudła w tych pociągach nie będzie nigdy – uciął temat prezes PKP Intercity Janusz Malinowski. Dlaczego jednak w przetargu były dodatkowe punkty za ten system? Podczas debaty „Pendolino: Fakty i Mity” eksperci grupy PKP starali się wyjaśnić jak najwięcej wątpliwości dotyczących nowego nabytku narodowego przewoźnika.
Mity na temat Pendolino obalały osoby odpowiedzialne za projekt w spółkach z grupy PKP: Tomasz Besztak z PKP Energetyka, Piotr Malepszak z PKP PLK i Szczepan Ostasz z PKP Intercity. Pierwszym mitem, którym zajęli się zebrani eksperci, było to, że pociąg mógł być wyprodukowany w Polsce, i byłby dużo tańszy. Relację z tej części można przeczytać tutaj.
Kolejny mit, którym zajęli się eksperci to brak wychylnego pudła. – Od samego początku postępowania nie wymagaliśmy od dostawców zastosowania wychylnego pudła, ponieważ chcieliśmy mieć jak największą możliwość wyboru. Analizowaliśmy jednocześnie z PKP PLK, czy taka inwestycja ma sens, jednak okazało się, że nakłady na zakup byłyby zdecydowanie wyższe i przeniosłyby się na ceny biletów przy niewielkich zyskach czasowych – wyjaśniał Szczepan Ostasz, który odpowiada za projekt w PKP Intercity.
– Trzeba pamiętać, że pomimo braku wychylnego pudła ten pociąg zarówno po Centralnej Magistrali Kolejowej, jak i odcinku z Warszawy do Trójmiasta, będzie osiągał prędkości powyżej 160 km/h. Po złożeniu oferty przez Alstom pojawiła się propozycja doposażenia pociągów, nad którą się pochyliliśmy, jednak raz jeszcze okazało się, że nie ma to po prostu sensu – dodał.
Ile zysku czasowego z wychyłu?
Piotr Malepszak, pełnomocnik zarządu PKP PLK ds. optymalizacji sieci podał, że system wychylnego nadwozia mógłby zostać wykorzystany na ciągu E65 jedynie na odcinku 120 kilometrów pomiędzy Działdowem a Malborkiem. - Zysk czasowy z korzystania z wychylnego pudła wyniósłby zaledwie sześć minut, co nie uprawnia do podnoszenia kosztów inwestycji – zaznaczył. Jak dodał, wychylne pudło sprawdza się w połączeniach transalpejskich, a nie w krajach nizinnych.
Prowadzący debatę Wojciech Śmiech przypomniał, że po rozpoczęciu modernizacji linii E65 mówiło się o obniżeniu czasu podróży o aż 15 minut przy zastosowaniu wychylnego pudła. – Jak to możliwe, że ten zysk zmalał do sześciu minut? – pytał Śmiech. Piotr Malepszak odparł, że to jego zespół zajmuje się optymalizacją sieci, w trakcie której udało się zminimalizować straty spowodowane brakiem "tilta".
Koniec z tiltem
Janusz Malinowski dodał, że sytuację poprawi zmiana dopuszczalnych norm przyspieszenia bocznego na łukach, dzięki którym pociągi będą mogły pokonywać je z wyższą prędkością mimo braku wychylnego nadwozia. Przypomniał też o kolejnej zalecie Pendolino - pociąg ten ma niższe naciski na oś, rzędu 18 ton, w niż tradycyjne składy.
Wojciech Śmiech poprosił też o wyjaśnienie, czy możliwe jest doposażenie pociągów w system wychylnego pudła. Szczepan Ostasz powiedział, że „nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko nieopłacalne. Dla nas nie ma to uzasadnienia ekonomicznego”.
Janusz Malinowski dodał, że zmiany konstrukcyjne byłyby tak duże, że owocowałyby całkowitą przebudową pociągu. – Wychylnego pudła w tych pociągach nie będzie nigdy – podsumował jednoznacznie prezes PKP Intercity.