Wczoraj po raz pierwszy padła kwota zakupów, jakie ma zrobić PKP Intercity nową metodą Partnerstwa Innowacyjnego – aż 3,7 miliarda złotych. Same prace badawcze przed udzieleniem zamówień mają pochłonąć od 100 do 200 milionów złotych.
O nowym mechanizmie zamówień, w których producenci opracują nowe pojazdy z gwarancją zamówień długich serii,
"Rynek Kolejowy" informował jako pierwszy. We wrześniu udało nam się ustalić, że w projekcie
weźmie udział PKP Intercity. Natomiast w grudniu PKP Intercity
poinformowało, jakie będą to zamówienia: 25 innowacyjnych, szybkich lokomotyw elektrycznych, 7 elektrycznych zespołów trakcyjnych zdolnych pojechać do 230 km/h i 2 zestawy push&pull. Do 2030 roku PKP IC chce posiadać odpowiednio 38 takich nowoczesnych ezt, 52 lokomotywy oraz 15 składów push&pull. Wszystkie wymienione pojazdy
ma cechować rozwijanie prędkości do 230 km/h, zgodność z TSI i dopuszczenie do eksploatacji w Polsce, Niemczech, Czechach i Austrii.
Jak podkreślał wczoraj prezes PKP SA Krzysztof Mamiński, polscy producenci nie są w stanie na razie produkować pociągów dopuszczonych do eksploatacji z prędkością do 230 km/h. Minister Andrzej Bittel dodawał, że
dopiero teraz prowadzone są prace nad rozporządzeniem, umożliwiającym przekroczenie na polskich torach prędkości 200 km/h. Zapewnił jednak, że infrastruktura będzie gotowa przed realizacją zamówienia. Krzysztof Mamiński dodawał, że
prędkość 200 km/h i więcej będzie można osiągnąć na kilku tysiącach kilometrów linii. Jak poinformował Krzysztof Mamiński, już rozważane jest zamówienie ponad dwudziestu, zamiast kilkunastu składów push-pull.
Dialog producenta z klientem i gwarancja dostaw
Prezes Mamiński przypomniał, że przed eksploatacją pojazdy zamawiane przez PKP Intercity mają przejść co najmniej roczną eksploatację nadzorowaną. – Darty prosto z deski kreślarskiej trafiały do produkcji a potem do eksploatacji. W obsłudze ruchu pracował więc prototyp – przypominał. Uczestniczący w konferencji wiceminister przedsiębiorczości i technologii odpowiedzialny m.in. za walkę ze smogiem Piotr Woźny dodawał, że stworzenie perspektywy interakcji z zamawiającym dla przedsiębiorców, gdzie podczas wspólnych rozmów dopracowuje się produkt, to jedna z największych zalet nowej metody zakupów. – Każdy instrument, który powoduje, że do gospodarki trafiają środki na badania i rozwój, a jeszcze gwarantuje wdrożenie, jest dobry – stwierdził.
Jak stwierdził dyrektor NCBiR Maciej Chorowski, w trybie Partnerstwa Innowacyjnego trzeba przeprowadzić dialog konkurencyjny i udowodnić, że rozwiązania, które chce się zamówić nie ma jeszcze na rynku. Nie można oczywiście zamówić produktów o cechach, zaprzeczających podstawowym prawom fizyki. – Nowa formuła opiera się na zaufaniu do producenta, że wykorzysta środki na rozwój i zaufaniu do NCBiR, że sprawdzimy, że nie dostanie czegoś, co można bez innowacji zamówić albo nie wprowadzimy go w niepotrzebne ryzyka – wyjaśniał.
Od 100 do 200 milionów na badaniaProgram badawczy, który ma doprowadzić do wartych 3,7 mld złotych zamówień jest szacowany na 100-200 milionów złotych. – Mamy nadzieję, że zgłosi się jak najwięcej zespołów, konsorcjów, przedsiębiorstw, które będą chciały rozwiązać ten problem. Premią dla tych, którzy dojdą do finału – poza tym, że prace będą finansowane – będzie rynek. Seria będzie na tyle duża, że mając uzyskane referencje, można przystąpić do zdobywania rynku globalnego – powiedział dziennikarzom Maciej Chorowski.
Co ciekawe, NCBiR ma być odpowiednio zabezpieczone na wypadek rezygnacji producenta z wdrożenia opracowanych rozwiązań. – Jeśli producent uchyli się od wdrożenia projektu, to IP (własność intelektualna) zostaje w NCBiR i będzie można spróbować wdrożyć technologię za pomocą innego podmiotu – zapowiedział Chorowski.