Poseł Janusz Palikot (PO) chce, aby sprawdzono, jaki był sens wydania 30 mln zł na remont torów Kraków - Wadowice, gdy z tej trasy wycofuje się pociągi. Uważa, że uruchomienie na tej trasie pociągu papieskiego było niewypałem. Jego zdaniem ta sprawa jest bardzie kontrowersyjna niż budowa słynnego przystanku kolejowego Włoszczowa-Północ!
Z wyremontowanej trasy Kraków - Wadowice, a zwłaszcza odcinka Kalwaria Zebrzydowska Lanckorona - Wadowice, regularnie znikają pociągi. Sytuację miało poprawić uruchomienie dla turystów i pielgrzymów specjalnego pociągu papieskiego. Jak się okazało, cieszył się on popularnością tylko przez pierwszych kilka tygodni. Potem świecił pustkami i jego kursowanie jest zawieszone do końca kwietnia. Obecnie trasą od Kalwarii do Wadowic, na którą wydano spore miliony, jeżdżą dziennie dwa pociągi!
Temat wydania milionów powrócił za sprawą posła Janusza Palikota. Ten na swoim internetowym blogu mocno skrytykował poczynania PKP i zaproponował nawet, aby rozwiązać instytucję. Poseł podał kilka absurdów kolejowych, a wśród nich znalazł się także opis sprawy remontu torów i pociągu papieskiego.
Oddano słynny peron we Włoszczowie, żeby przypodobać się PIS-owi i zachować stołki w zarządach spółek PKP; inwestycja kosztowała 3 miliony złotych - na stacji zatrzymują się raptem dwa dalekobieżne pociągi, frekwencja marna... Warto było? Ale to błahostka, bo przecież za 30 milionów złotych zmodernizowano linię Kraków-Wadowice, na cześć Papieża, budując za 6 milionów złotych... I co? I nic. Kursowanie pociągu zawieszono do 30 kwietnia 2009 roku, bo nie ma pasażerów... Po cóż zatem modernizowano linię??? - pisze w swoim blogu poseł Palikot. Chciałby, aby sprawę wydatkowania dziesiątków milionów złotych zbadała Nadzwyczajna Komisja Sejmowa "Przyjazne państwo".
Pociąg papieski z Krakowa do Wadowic jest już od kilku miesięcy zawieszony. Ponownie na trasę wyruszyć ma 1 maja. Skład jeździ tylko raz w miesiącu z Krakowa do Rajczy, i to w dodatku przez Oświęcim, czyli z pominięciem Kalwarii Zebrzydowskiej i Wadowic! Jakby tego było mało, spada zainteresowanie jego przejazdem. Zauważył to także organizator, którym jest Fundacja Rozwoju Miasta Bielska-Białej, i aby ratować sytuację mocno obniżył ceny biletów. 20 lutego bilet z Krakowa do Rajczy w jedną stronę kosztował 30 złotych, a tam i z powrotem 60 złotych. Ale już 20 marca bilet był o połowę tańszy, czyli kosztował odpowiednio 15 i 30 zł.