Pogrzeb Józefa Piłsudskiego był największym wydarzeniem tego typu w historii II RP. W sposób symboliczny zamknął pewien okres w dziejach Polski. Uroczystość, w której udział wzięły nieprzebrane tłumy, była ostatnim pożegnaniem jednego z głównych twórców polskiej państwowości. Istotną rolę w pogrzebie marszałka odegrała kolej.
Już pod koniec 1934 r. jasne stało się, że Józef Piłsudski jest chory, być może terminalnie. Po uroczystościach Święta Niepodległości, podczas których marszałek zasłabł, informacja o złym stanie jego zdrowia pojawiła się w prasie. Piłsudski nie cierpiał lekarzy, dlatego poważniejsze badania wykonano dopiero na wiosnę 1935 r. W tym celu z Wiednia sprowadzono prof. Karela Wenckenbacha – znanego holenderskiego lekarza. Jego diagnoza stanu zdrowia chorego była jednoznaczna. Stwierdził chorobę nowotworową wątroby i dał Piłsudskiemu jedynie kilka tygodni życia. Śmierć nadeszła 12 maja 1935 r. o godzinie 20:45. Następnego dnia z ciała marszałka wyjęto mózg i serce. Wpisywało się to w ówczesne podejście do tych dwóch narządów – uznawanych za główne motory postępowania zmarłego za życia. Mózg został przebadany przez naukowców, wydano nawet specjalny album z jego zdjęciami (do dziś zachowało się jedynie 12 egzemplarzy). Serce natomiast spoczęło na wileńskim cmentarzu na Rossie w grobie matki Piłsudskiego.
Osierocony naródŚmierć marszałka wywarła ogromne wrażenie na ówczesnym społeczeństwie. Niezależnie od oceny zmarłego i poglądów politycznych, zapanowała atmosfera przygnębienia i poczucie osierocenia. Ogłoszono żałobę narodową. Flagi opuszczono do połowy masztów i przybrano je kirem. Wojskowi założyli czarne opaski na ramiona. We wszystkich gazetach – niezależnie od ich politycznych afiliacji – na pierwszych stronach publikowano żałobne artykuły z życiorysami i fotografiami marszałka. Wyjątkiem była tutaj endecka „Gazeta Warszawska”, którą zresztą za to dotknęły represje (nakład skonfiskowano). Dzwony biły w kościołach, uruchomiono także syreny alarmowe umieszczone na dworcach kolejowych (m.in. w Warszawie i Krakowie). Przerywano seanse filmowe, przedstawienia w teatrach i spotkania towarzyskie. W całym kraju dochodziło do spontanicznych manifestacji żałobnych, a w Belwederze wystawiono księgę kondolencyjną. Ciągnęły do niej tłumy obywateli pragnących dokonać wpisu. Tuż po śmierci Piłsudskiego do prezydenta Ignacego Mościckiego zaczęły spływać kondolencje od władz niemal wszystkich ówczesnych państw świata. Wyrazy współczucia przysłano m.in. z Etiopii, Iranu, Japonii i Meksyku. Kondolencje złożyli również przedstawiciele Niemiec i ZSRR. Adolf Hitler ogłosił nawet żałobę narodową. W tym czasie trwały już jednak przygotowania do ogromnej ceremonii pogrzebowej, w której udział miały wziąć tysiące Polaków.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe13 i 14 maja 1935 r. trumna z ciałem marszałka Piłsudskiego była wystawiona w Belwederze. Hołd składali wówczas przedstawiciele wojska. Obok katafalku stała kryształowa urna z sercem zmarłego. Później trumnę przewieziono na lawecie armatniej ciągniętej przez konie do katedry św. Jana na warszawskim Starym Mieście. Srebrna trumna znalazła się w nawie głównej kościoła, gdzie pożegnać ją mogli mieszkańcy Warszawy. Po mszach odprawionych 16 i 17 maja, uformowano kondukt żałobny, który przemaszerował na Pole Mokotowskie. Tam miała miejsce defilada wojskowa, prowadzona przez gen. Gustawa Orlicz-Dreszera. Miejsce przygotowywano na te uroczystości od kilku dni. Wiadomo już było, że marszałek spocznie w Krakowie. Do przewiezienia jego ciała w godny i odpowiedni sposób postanowiono wykorzystać kolej – jedyny właściwie liczący się środek transportu w ówczesnej gospodarce. Aby jednak umieścić trumnę na platformie kolejowej, potrzebne było dobudowanie odpowiedniej infrastruktury kolejowej na Polu Mokotowskim. W tym celu skonstruowano tam specjalny tor, który został wykorzystany tylko raz. Łączył on miejsce uroczystości z bocznicą lotniskową. Lotnisko mokotowskie funkcjonowało od 1910 r. Jeszcze przed śmiercią marszałka, w 1934 r., ze względu na gwałtowny rozwój miasta, przeniesiono z niego loty pasażerskie na Okęcie. Było ono jednak związane z koleją niemal od początku swego istnienia. Początkowo za budynek lotniskowy służyło… kilka pasażerskich wagonów kolejowych stojących na bocznicy. Varsavianista Jerzy S. Majewski opisuje to miejsce w następujący sposób: „Stacja w żaden sposób nie zasługiwała na miano dworca lotniczego. Została bowiem sklecona z kilku połączonych ze sobą wagonów kolejowych. Wagony przetoczono bocznicą, która dochodziła do lotniska. Tej bocznicy, o której istnieniu dawno już zapomniano, próżno szukać na większości przedwojennych planów Warszawy. Otaczała ona Pole Mokotowskie od zachodu, przecinała Wawelską w rejonie późniejszej al. Wielkopolskiej, dalej biegła Filtrową i po przecięciu placu Narutowicza dochodziła do linii dawnej Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej”. Fragment toru specjalnie zbudowanego na pogrzeb Józefa Piłsudskiego umieszczono na nasypie ziemnym, pokrytym wiązankami kwiatów. Usypano również specjalny podjazd dla lawety armatniej, dzięki czemu mogła ona podjechać w bezpośrednie sąsiedztwo toru. Podczas defilady stała ona na specjalnie stworzonym kurhanie. Po jej zakończeniu kilku generałów Wojska Polskiego wzięło trumnę z ciałem Piłsudskiego na swoje barki i przeniosło ją na oczekującą platformę kolejową. Następnie chwycili dwa sznury przymocowane do wagonu i przeciągnęli go do stojącego nieco dalej parowozu. Potem uformowano skład, który miał zawieźć zmarłego i towarzyszące mu w ostatnim pożegnaniu osoby do Krakowa. Pociąg wyruszył w drogę 17 maja o godz. 19:30. Tuż przed wyjazdem nad Warszawą rozpętała się burza z piorunami. Odebrana została przez wielu jako zły omen dla przyszłości ojczyzny bez Józefa Piłsudskiego.
Specjalny pociąg żałobnyPociąg specjalny (oficjalnie jadący jako skład wojskowy) wiozący ciało Pierwszego Marszałka składał się łącznie z 11 wagonów. Jego dowódcą był oficer 1. Dywizjonu Pociągów Pancernych, kpt. Romuald Prewysz-Kwinto. Na platformę kolejową wciągnięto lawetę armatnią działa 100 mm wz. 14/19 (wykonaną w warsztatach wojskowych w Legionowie) z tzw. przodkiem artyleryjskim, na której ułożono trumnę owiniętą purpurowym suknem z orłem w koronie. Leżała na niej poduszka, na której umieszczono szablę z maciejówką (legionowym nakryciem głowy używanym przez Piłsudskiego). Na zdjęciach z pogrzebu widać, że wagon przybrany był w kwiaty (były to wieńce żałobne przysłane przez przedstawicieli obcych państw), a na jego burtach umieszczono motyw dekoracyjny – wężyk marszałkowski. Został on także wyposażony w specjalne reflektory, które oświetlały trumnę. Wagon mierzył 18 metrów długości. Przez całą drogę wartę przy trumnie pełnili dwaj szwoleżerowie stojący na platformie. W momencie wjazdu na dworzec w Krakowie towarzyszyło im również sześciu generałów z wyciągniętymi szablami (wśród nich adiutant marszałka – gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski).
Fot. Narodowe Archiwum CyfrowePoza platformą, w składzie specjalnego pociągu żałobnego znalazły się także dwa wagony pulmanowskie, trzy wagony sypialne, dwa zwykłe wagony osobowe oraz trzy salonki. Z tych ostatnich korzystała żona Józefa Piłsudskiego – Aleksandra, jego najbliższa rodzina oraz część dostojników państwowych. Wagony ciągnięte były przez parowóz Os-24 (lokomotywy tego typu produkowane były w latach 1925-1927 przez chrzanowski Fablok). Przybrany był on flagami narodowymi, a na jego czole umieszczono orła legionowego. Niektóre źródła podają, że lokomotywy były dwie – być może dodatkowy parowóz został doczepiony na trasie. Skład żałobny poprzedzał wojskowy pociąg pancerny „Pierwszy Marszałek”, którego celem było zapewnienie bezpiecznego przejazdu. Wiózł on oficerów i żołnierzy w pełnym uzbrojeniu. Nie obyło się bez awarii taboru. Według prasy krakowskiej, w wagonie wiozącym trumnę w pewnym momencie miało dojść do głośnego („jak wystrzał karabinowy”) pęknięcia resorów w jednym z wózków. Odebrano to jako kolejne, mroczne i symboliczne wydarzenie towarzyszące pogrzebowi.
Ogniska przy torachSkład jechał bardzo wolno, tak aby ostatni hołd mogli oddać marszałkowi zgromadzeni tłumnie przy torach ludzie. Były ich dziesiątki tysięcy. Czuwali często przez całą noc, paląc ogniska, śpiewając i modląc się. W relacjach z tego okresu przeczytać można, że wydarzenia te wywoływały piorunujące wrażenie na zwykłych ludziach. Widok parowozu sunącego powoli, nocą, ciągnącego platformę z oświetloną jasnym światłem reflektorów lawetą i trumną Piłsudskiego był czymś niezapomnianym. Chwile te opisywano jako przejmujące i napawające grozą. „Ognie w lesie, ognie ludności na polach, a w sercach żal, a w duszy głucho, pusto i ciemno” – pisała ówczesna prasa. Pociąg wielokrotnie zatrzymywał się w drodze do Krakowa. Wzdłuż torów ustawiały się wówczas delegacje miejscowych organizacji społecznych i politycznych. Składano kwiaty i oddawano pokłon marszałkowi w ostatniej podróży. „Głos Kielecki” relacjonował wjazd pociągu do miasta w następujący sposób: „Już od samego wieczora Kielce przybrały niecodzienny wygląd. Tłumy publiczności wyległy na miasto, zalegając chodniki i jezdnię ul. Sienkiewicza. Wszystko, co żyło, zdążało w stronę dworca. (…) W miarę upływania czasu robi się coraz ciaśniej na szczupłym placyku przed dworcem. Na peronie przepełnienie. Wzdłuż toru jedno wielkie morze głów. Płoną zapalone pochodnie straży ogniowej i łuczywa w rękach skautów. Pociąg żałobny, wiozący zwłoki Pierwszego Marszałka Polski, jest oczekiwany o godz. 0.19. Ale już po chwili przychodzi wiadomość, że pociąg będzie spóźniony. (…) Zebrane tłumy oczekują z minuty na minutę sygnałów zwiastujących zbliżania się pociągu. W dali, wzdłuż toru migocą chwiejnym blaskiem liczne światełka pochodni... Kilka minut później przesuwa się pociąg pancerny. Naprężenie wśród oczekujących rośnie. W powietrzu czuć zapach kadzideł od strony, gdzie długim szeregiem stanęło duchowieństwo. Wreszcie zaczyna się coś dziać. Godzina 1 w nocy – szeregi wojska poruszyły się: równanie. Oficerowie przebiegają wzdłuż linii. W dali widać już dwa nowe światła - zbliża się oczekiwany pociąg. Pada komenda. Żołnierze prezentują broń. Tłum obnaża głowy. Na peron wtacza się wolno parowóz, przybrany w barwy państwowe, z wielkim orłem legionowym rozpiętym na froncie. Dwa parowozy ciągną długi szereg wagonów. W jednym z nich dostrzegamy sylwetkę Pana Prezydenta Rzeczypospolitej obok Pani Marszałkowej Piłsudskiej. W środku pociągu jasno oświetlona reflektorami odkryta platforma. Ku tej platformie zwracają się wszystkie oczy. Na lawecie armatniej, okryta białym całunem spoczywa trumna, kryjąca Zwłoki Pierwszego Rycerza Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. (…) Pociąg staje... Wojewoda kielecki Dr. Dziadosz wysiada z wagonu i odbiera raport. Przed wagonem-katafalkiem zjawia się ks. infułat Czerkowicz. Krótka modlitwa wśród nieustającego odgłosu syren i bicia w dzwony. Bęben pułkowy 4 p. p. leg. jęczy głucho. Wojsko i tłumy wszystko zamarło w bezruchu, w bezradnej wobec majestatu śmierci rozpaczy. Godzina 1.15 – sygnał do odjazdu. Pociąg żałobny pozostawił za sobą osierocone na zawsze Kielce". Podobne wydarzenia rozgrywały się w innych miastach znajdujących się na trasie pociągu. Postój w każdym z nich trwał ok. pół godziny. Skład zatrzymał się w Piasecznie, Warce, Radomiu, Skarżysku, Kielcach, Jędrzejowie i Miechowie. Od Kielc trasa pociągu żałobnego opisywana jest jako „odwrotny szlak kadrówki” – to nawiązanie do historycznego szlaku bojowego I Kompanii Kadrowej, zalążka Wojska Polskiego utworzonego przez Józefa Piłsudskiego w 1914 r.
Władze państwowe i lokalne zadbały o to, aby okolice torów kolejowych, po których jechał pociąg żałobny, były dobrze oświetlone. Nie zawsze było to łatwe, ponieważ nocą z 17 na 18 maja 1935 r. padał deszcz. W pomoc w rozpalaniu ognisk zaangażowały się Lasy Państwowe. Palono je w bezpośrednim sąsiedztwie torów, w odstępie ok. 100-metrowym. Dyrekcja Lasów Państwowych w Radomiu wydała ludności bezpłatnie drewno do palenia ognisk na przywitanie pociągu. W przeddzień uroczystości było ono rozwożone wzdłuż trasy kolejowej specjalnie do tego przydzielonymi przez PKP lokomotywą i wagonami. „Oświetlone były również wszystkie większe szczyty sąsiednich wzgórz. Płonęły i płonęły ogniska i płonąc, świadczyły o serdecznych uczuciach tych, którzy je rozniecili, i tych, którzy przy nich byli zgrupowani. (…) Poza ogniskami wzdłuż toru stała w zwartych szeregach okoliczna ludność, która w czasie przejazdu pociągu żałobnego padała na kolana, odkrywając głowy. Był to widok niezwykły i rzewny w swej przejmującej żałobnej powadze” – donosiła „Gazeta Kielecka” z 18 maja 1935 r. „Cały pociąg był jasno oświetlony. Przejeżdżał jak widmo przez ciemny las. Towarzyszyła mu żałobna muzyka płynąca z głośników umieszczonych w wagonach. Wzdłuż szyn na całej trasie stały grupy ludzi wyczekujących na ostatnią podróż Marszałka. Palili ogniska, rzucali kwiaty na tory, machali gałęziami, niektórzy mieli pochodnie. To było jak dziwny, przytłaczający sen – las, noc, niesamowity nastrój i widok, którego nigdy nie zapomnę” – pisała po latach Anna Branicka-Wolska.
Fot. Narodowe Archiwum CyfroweDygnitarze państwowi zaczęli zjeżdżać koleją do Krakowa już poprzedniego dnia. 17 maja o godz. 23:43 dojechał tam specjalny pociąg wiozący przedstawicieli rządu i wysokich urzędników państwowych, którzy mieli wziąć udział w pogrzebie marszałka. Składał się on z pięciu wagonów I, II i III klasy oraz czterech wagonów sypialnych. Zjechał na bocznicę, na której razem z pasażerami stał całą noc. Następnego dnia już od 5 rano na dworcu w Krakowie zaczęły pojawiać się inne pociągi wiozące uczestników pogrzebu. W kolejnych składach znajdowali się dyplomaci i delegaci rządów obcych państw. O 7 rano dojechał pociągiem prezydent Ignacy Mościcki, witany na dworcu przez premiera Walerego Sławka. Zjawiła się również delegacja Polaków z Wileńszczyzny. Przywieźli oni ziemię z grobu matki Józefa Piłsudskiego. Ruch kolejowy związany z pogrzebem marszałka był tak ogromny, że rozpoczęcie uroczystości opóźniło się (pierwotnie planowano ich początek na 8 rano 18 maja). Pociąg żałobny z ciałem Piłsudskiego dojechał do Krakowa o 8:30 rano. Oznacza to, że trasę z Warszawy do Krakowa, liczącą ok. 300 km, pokonał w ok. 13 godzin. Tuż obok toru znalazło się specjalne podium, na którym stał prezydent Mościcki, gen. Edward Śmigły-Rydz, gen. Kazimierz Sosnkowski i rodzina marszałka. Ośmiu generałów ponownie podniosło trumnę i umieściło ją na innej armatniej lawecie, ciągniętej przez konie. Ruszył pochód, który przez kilka godzin kroczył w kierunku kościoła Mariackiego. Kondukt liczył ok. 100 tys. ludzi, ponieważ po drodze dołączali do niego zwykli mieszkańcy Krakowa.
Trumna z ciałem Józefa Piłsudskiego została złożona w krypcie św. Leonarda na Wawelu. Uroczystości pogrzebowe zakończyły się 18 maja 1935 r. ok. godziny 14. Szacuje się, że w sumie udział wzięło w nich ok. 250 tys. osób. W dziejach Polski to wydarzenie porównywalne jedynie z pogrzebem pary prezydenckiej, która zginęła w wyniku katastrofy smoleńskiej w 2010 r. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonkę żegnało wówczas ok. 700-800 tys. osób.