Wagony słynnego Orient Expressu, które znajdują się niedaleko granicy polsko-białoruskiej, to łatwy łup dla złodziei. Są one tak słabo zabezpieczone, że osób, które weszły do środka, nie można oskarżyć o włamanie – informuje „Dziennik Wschodni”.
Niedawno do składu włamał się 44-latek, który wymontował z wagonów miedziane rurki. Zatrzymała go policja. Łup mężczyzna miał ukryty w bagażniku swojego samochodu. Wcześniej sokiści zatrzymali dwóch mężczyzn na gorącym uczynku. – Mieli przy sobie piłki do cięcia metalu i klucze – powiedział „Dziennikowi Wschodniemu” Piotr Stefaniuk z lubelskiej komendy Straży Ochrony Kolei. – Zatrzymaliśmy ich i przekazaliśmy do komisariatu policji w Terespolu - dodał przedstawiciel SOK. Jak zaznaczył Stefaniuk, mężczyznom postawiono zarzuty kradzieży, ale nie dało się jednak postawić zarzutu włamania, ponieważ pociąg jest źle zabezpieczony.
Wagony znajdują się na terenie portu przeładunkowego w Małaszewiczach od 2009 roku i należą do obywatela Austrii. Wagony te prawdopodobnie pozostaną na razie w Małaszewiczach, ponieważ ich wózki normalnotorowe pozostały w Brześciu. Policja nie wie nawet, kto tak naprawdę został okradziony, ponieważ zawiadomienie zgłosił pracownik PKP Cargo, a z właścicielem nie ma kontaktu.
Więcej