Już na początku 2022 roku z punktualnością pociągów PKP Intercity było źle; w wakacje problem jeszcze się pogłębił. Niestety nie wydaje się, by istniała prosta recepta na ten kryzys.
O masowych opóźnieniach pociągów PKP Intercity piszą coraz częściej sami pasażerowie i media. Oficjalnych danych dotyczących punktualności jeszcze nie ma – w tym miesiącu Urząd Transportu Kolejowego opublikuje statystyki za II kwartał tego roku, a opóźnienia kolei za okres wakacyjny poznamy w listopadzie.
Ministerstwo Infrastruktury i przewoźnik, którzy mają bieżący obraz sytuacji przyznają, że problem istnieje. – Ktoś powie o spóźnionych pociągach. Jednak jakim taborem są realizowane te połączenia? On jest przestarzały. Wymieniamy tabor, są inwestycje na torach. Torowiska zaniedbane przez kilkadziesiąt lat powodują, że są awarie, pociągi nie mogą jechać szybko, brakuje wiaduktów. To powoduje, że wypadki opóźniają przewozy. Kolejarze robią, co mogą. Pragnę uspokoić – mówił w poniedziałek w Radiu Kraków minister Infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Jest jeszcze gorzej niż wiosną
W I kwartale tego roku średnia punktualność przewozów pasażerskich była zła – wyniosła 91%. Jednak w kolejnych miesiącach sytuacja jeszcze się pogorszyła. Według nieoficjalnych informacji "Rynku Kolejowego" pociągi narodowego przewoźnika spóźniają się teraz jeszcze częściej niż w marcu (63,07% punktualności) – a przecież wówczas miała miejsce wielka awaria systemów sterowania, która sparaliżowała ruch w całym kraju. Nie brakuje dni, w których opóźniona jest ponad połowa pociągów PKP Intercity.
Wybierając się w daleką podróż pociągiem, mamy więc spore szanse na opóźnienie. Można się o tym przekonać, nawet śledząc informacje o ruchu pociągów – przykładowo w ciągu ostatniego miesiąca IC Przemyślanin z Przemyśla do Świnoujścia i Ustki, do stacji przeznaczenia punktualnie dojechał cztery razy, IC Mieszko z Wrocławia do Gdyni –dwukrotnie, a IC Artus – dwa razy. Są również pojedyncze przykłady odwrotne – IC Orłowicz z Olsztyna potrafi dojechać do Krakowa nawet kilkanaście minut przed czasem, ponieważ między przedostatnią stacja w Miechowie a ostatnią w Krakowie założono bardzo duże rezerwy czasowe.
Bardzo źle wygląda natomiast sytuacja w wypadku pociągów IC z Katowic do Warszawy przez CMK. Większość z nich, jak IC Chopin, IC Sobieski, IC Silesia, IC Polonia to wagonowe pociągi międzynarodowe. Przeważnie opóźnione wjeżdżają już do Polski. W ciągu miesiąca do Warszawy punktualnie dotarły dwa IC Sobieski i siedem IC Silesia. Nocny Chopin dotarł do Warszawy o czasie 9 razy. Niegdyś lubiana i bardzo szanowana przez pasażerów Polonia z Wiednia przez Katowice przestała dojeżdżać do Warszawy punktualnie 7 czerwca i dotąd ta sztuka się jej nie udała. Podzieliła los międzynarodowego pociągu Wawel, który od miesięcy nie kursuje punktualnie (
o problemach z pociągami do Berlina obszernie piszemy tutaj).
Bittel: Reagujemy zgodnie z umową
Kolejny przykład odcinka, na którym często występują opóźnienia pociągów to Opole – Wrocław,
gdzie skumulowały się opóźnione prace infrastrukturalne, ograniczając przepustowość bardzo ważnej magistrali E30. Zapytaliśmy o to wiceministra infrastruktury Andrzeja Bittela. – Reagujemy w sposób, który wiąże się z opisaną umową z PKP Intercity i naszymi uprawnieniami w tym zakresie, oczekujemy od PKP Intercity wdrożenia działań naprawczych, aby taka sytuacja była mniej intensywna – powiedział w rozmowie z „Rynkiem Kolejowym” Bittel. – Mamy świadomość, że istnieją przyczyny obiektywne, na które nie mamy wpływu, ale są niestety również takie, na które spółka ma wpływ i powinna takie procedury zarządzania i monitoringu wdrożyć, aby unikać sytuacji, które najbardziej irytują pasażerów – dodał, potwierdzając istnienie problemu z przepustowością w Opolu i na węźle wrocławskim.
– Zwracamy uwagę na zarządzanie procesem inwestycyjnym. Stale to monitorujemy i oczekujemy od zarządcy (PKP PLK – dop. red.), aby go realizował w sposób sprawny i skuteczny. Procesy inwestycyjne są opisane w rozkładzie jazdy, co do zasady nie powinny stanowić problemu w jego realizacji – dodał. Dlaczego jednak stanowią? – Sprawdzę, dlaczego taka sytuacja ma miejsce. Jeśli inwestycja jest prowadzona wzdłuż szlaku i linia w związku z tym jest jednotorowa, to wiadomo, że będzie się jechało wolniej, że czas podróży będzie dłuższy, ale założenie modelowe powinno być takie, żeby dało się przejechać przez taki odcinek na czas, bezpiecznie i bez opóźnień – dodał Bittel. Zaznacza, że jest też druga strona medalu.
– Chodzi o firmy wykonawcze, których część ma swoje problemy organizacyjne i robią zarządcy niespodziankę. Wtedy kryzysem trzeba zarządzań wspólnie, ponieważ celem nadrzędny z jednej strony realizacja inwestycji w ramach harmonogramu, a z drugiej sprawne prowadzenie ruchu – powiedział.
Prezes PKP Intercity: Dla naszej firmy pasażer jest najważniejszy
O komentarz do problemów na torach poprosiliśmy także Marka Chraniuka, prezesa PKP Intercity. Część opóźnień łączy on z bardzo dużą liczbą pasażerów korzystających z pociągów w te wakacje, ale nie ulega wątpliwości, że to nie PKP Intercity jest winne wszystkich problemów.
– Mamy rekordowe przewozy, co często oznacza, że aby przewieźć 240 tysięcy pasażerów w niedzielę, czy 230 tysięcy w sobotę, potrzeba więcej czasu na lokowanie podróżnych. Przy tak dużym zainteresowaniu czasami dochodzi do opóźnień pociągów na poszczególnych stacjach. Bezpieczeństwo pasażerów, w tym osób z dziećmi, z bagażem podręcznym, osób starszych czy z ograniczoną mobilnością, jest dla nas absolutnym priorytetem. Musimy też wziąć pod uwagę to, że pociągi PKP Intercity jeżdżą przez całą Polskę. Często zdarzenia, które występują lokalnie, mają wpływ na ruch większości pociągów dalekobieżnych. Bardzo szczegółowo analizujemy przesunięcia pociągów w czasie i podejmujemy działania, aby do nich nie dochodziło. W przypadku utrudnień w ruchu zawsze opiekujemy się pasażerami, podejmujemy działania zaradcze tak, aby ograniczyć niedogodności. Dla naszej firmy pasażer jest najważniejszy – ocenił prezes PKP Intercity.