Remont stacji Hel powoli dobiega końca. O ile zyskują turyści i miasto, to jednak jest grupa mieszkańców, którzy z powodu remontu zostali odcięci od świata. To mieszkańcy budynków kolejowych przy ul. Dworcowej oraz wciąż czynnych dwu kolejowych miasteczek wczasowych.
Remont linii kolejowej nr 213 już się zakończył. Obecnie między Władysławowem a Redą przeciągany jest światłowód. Stacja Hel zyskała nowy układ torowy oraz nowe przystanki. Generalnie – jest świeżo, w miarę estetycznie i współcześnie. Jest jednak i ciemna strona tego toczącego się wciąż remontu.
Od ul. Dworcowej w Helu odchodzi droga do dwóch domów wielorodzinnych administrowanych przez siostrzaną wobec PKP PLK spółkę PKP Nieruchomości. To jedyny dojazd do nieruchomości. Za posesjami jest już las o piaszczystym gruncie i teren szpitala. Zmotoryzowani mieszkańcy zorganizowali sobie dziki dojazd przez dziurę w płocie i parcelę szpitala. Dzika droga wiedzie jednak tuż pod oknami sal chorych.
Odcięci od miasta
Kiedy rozpoczęto remont, zdemontowano nawierzchnię przejazdu wraz z torowiskiem stacji. Szybko ułożono nowe tory, ustawiono automatyczne zapory i... prace w tym miejscu stanęły. Mieszkańcom pozostało pokonywać torowisko na przełaj. Tym bardziej, że zapory są aktywne i cały czas pracują zamykając nieistniejącą przeprawę na czas przejazdu pociągu, a tych w sezonie letnim jest naprawdę sporo. Co godzinę wjeżdża skład InterCity oraz pociąg Przewozów Regionalnych z tą samą częstotliwością jeżdżąc wspólnie co 30 minut, a do tej grupy należy dodać jeszcze przetoki oraz pociągi opuszczające stację. W efekcie zapora co kilka minut zamyka przeprawę groteskowo opuszczając szlabany tuż przed głębokimi bruzdami między gruntem, a nasypami kolejowymi. Sprawia to pozory czynnego przejścia wabiącego pieszych chcących przejść przez trasę kolejową.
Skok przez tory
Nawierzchnia nie wygląda na wykończoną, przez co pomiędzy torami są uskoki. W efekcie piesi przechodzący śladem przeprawy muszą wysoko zadzierać nogi i za każdym razem ryzykują przewrócenie się za sprawą świeżo ułożonego tłucznia.
Młodsi mieszkańcy radzą sobie dobrze, jednak między zaporami makabryczne akrobacje odtwarzają także starsi mieszkańcy obciążeni zakupami, starsi wczasowicze targający ze sobą bagaże i piesi prowadzący małe dzieci.
Nie można mówić o roszczeniowym podejściu lokatorów domów kolejowych. Rewitalizacja stacji, jak każdy duży remont infrastruktury, doskwierał już od dawna za sprawą wielokrotnie i nagle przerywanych dostaw energii elektrycznej, wody, czy zrywanej łączności. Te zjawiska znosili jednak wyrozumiale, bo rozumieli wagę remontu stacji. Jednak nie mogli oni pozostać bierni wobec zmuszania ich do groźnych skoków przez tory.
Ludzie ich nie interesują
Artur Labudda, niepełnosprawny bohater lokalnej społeczności, kustosz opisywanego przez nas Muzeum Kolei Helskich, oraz badacz pozostałości wojskowej kolei wąskotorowej przed 20 laty w wyniku wypadku stracił obie nogi i porusza się na wózku. Labudda jest aktywnym kajakarzem, zaś w przeszłości samodzielnie przejechał quadem wzdłuż granicy Polski. Paradoksalnie dziś nie może wyjść z własnego domu.
Rodzina Labuddów, wraz z odciętymi od miasta sąsiadami, interweniowała m.in. u burmistrza Helu. Ten bezsilnie rozłożył ręce: – To jest teren kolejowy, nie mogę tam nawet oddelegować strażnika miejskiego – tłumaczył w czasie przyjęcia interesantów z ul. Dworcowej. Kiedy wykonał telefon do wykonawcy robót usłyszał, że „wykonawcę interesuje jedynie remont, nie ludzie”.
Przejść przez tory
– Wystarczyłoby tymczasowo usypać tłucznia w miejscu przejazdu w celu wyrównania nam drogi – tłumaczą mieszkańcy. Doskonale zdają sobie sprawę, że nawierzchnia przejazdu zostanie położona dopiero na końcu. Zastrzeżenia budzi jednak sama konstrukcja przejazdu. Według pozyskanych planów nie będzie wytyczony prosto między rogatkami, a będzie kluczył po głowicy stacji.
– Nie wytycza się przejazdów przez rozjazdy – tłumaczy nam emerytowany kolejarz, mieszkaniec odciętej od miasta posesji. – Kolej będzie nam kupowała nowe opony co roku – ironizuje inny mieszkaniec.
Gdzie nadzór inwestorski?
PKP Polskie Linie Kolejowe prowadzi akcję „Zgłoś dzikie przejście”, którego celem jest poprawa bezpieczeństwa na przejazdach kolejowych. Na stronie internetowej akcji czytamy: „Dbanie o bezpieczeństwo na terenach kolejowych jest naszą wspólną sprawą. Dokładamy wszelkich starań, aby przejazdy były w idealnym stanie, a „dzikie przejścia” nie zbierały śmiertelnych żniw”.
Poprosiliśmy PKP Polskie Linie Kolejowe – inwestora – o stanowisko w przedmiotowej sprawie. Od 7 lipca nie otrzymaliśmy odpowiedzi na to i inne pytania. W połowie miesiąca PLK wydały jedynie komunikat, w którym odtrąbiły sukces przeprowadzonej inwestycji.
Władze, mieszkańcy Helu i turyści cieszą się z inwestycji. Jednak sposób jej prowadzenia budzi kontrowersje. Dlatego, nie mogąc otrzymać jakiejkolwiek informacji od TLK w tej sprawie zgłosiliśmy niebezpieczny przejazd poprzez formularz na stronie TLK.
Zapraszamy na V Kongres Kolejowy, który odbędzie się 28 października 2015 roku w Katowicach. W tym roku wśród poruszanych tematów znajdzie się między innymi analiza polskiego rynku kolejowego oraz kwestia przygotowania inwestycji w infrastrukturze kolejowej.
Więcej informacji o Kongresie znajdziesz TUTAJ.