Pojawiły się zapowiedzi przywrócenia połączenia kolejowego z Przemyśla do Krościenka przez terytorium Ukrainy. Jednak nawet otworzenie przejścia granicznego i rewitalizacja infrastruktury kolejowej nie spowoduje przyzwoitej oferty, gdy nie będzie zapewnionego dofinansowania pociągów na odpowiednio wysokim poziomie.
Przywrócić połączenie z Przemyśla do Ustrzyk przez Ukrainę
Jak informowaliśmy na naszym portalu, podczas wizyty w Przemyślu Minister Infrastruktury miał wyrazić m.in. zasadność odtworzenia połączenia kolejowego Przemyśl – Ustrzyki Dolne z wykorzystaniem linii nr 102 Przemyśl – Malhowice oraz zadeklarować na naprawę trzynastokilometrowego odcinka 40 mln zł. Wskazał również na potrzebę uruchomienia kolejowego przejścia granicznego Malhowice – Niżankowice. Trasa zgłoszona została przez Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego jako zadanie pn. „Rewitalizacja linii 102 Przemyśl – Malhowice wraz z elektryfikacją” w ramach prowadzonych przez PKP Polskie Linie Kolejowe prac planistycznych związanych z nową perspektywą finansową po 2020 r.
Jednak naprawa linii kolejowej nr 102 wraz z budową przejścia granicznego to jedynie etap do odtworzenia połączenia funkcjonującego jeszcze w ostatnim dziesięcioleciu XX w. Dalsze działania musiałoby polegać na
odtworzeniu infrastruktury normalnotorowej na terytorium Ukrainy przez tamtejszą kolej oraz poprawie wschodniego odcinka linii nr 108, którego infrastruktura między Zagórzem a Krościenkiem umożliwia lekkiemu taborowi jazdę z prędkościami od (głównie) 20 km/h do 50 km/h. Samo ponowne uruchomienie przejścia granicznego również może potrwać. Zatem możliwość przejazdu np. z Przemyśla do Ustrzyk Dolnych przez ukraiński Chyrów raczej nie będzie stanowiło „kolejowego okna na świat” dla południowo- wschodniej części regionu podczas rewitalizacji odcinka linii nr 108 między Jasłem a Nowym Zagórzem.
Podkarpackie problemy w ruchu regionalnym
Innym problemem jest kwestia wysokości dofinansowania regionalnych połączeń kolejowym, który chyba w żadnym innym regionie Polski nie jest bardziej widoczny jak w podkarpackim. Samorząd jednego z najbiedniejszych regionów Unii Europejskiej (według Eurostatu) wprawdzie relatywnie wiele środków przeznacza na inwestycje infrastrukturalne i taborowe oraz organizuje regionalne połączenia kolejowe na prawie wszystkich liniach kolejowych normalnotorowych o łącznej długości ponad 700 km (wyjątek stanowią linie tworzące postulowany ciąg komunikacyjny Przemyśl – Zagórz przez Ustrzyki Dolne), jednak oferta jest co najmniej niezadowalająca. Na większości tras kursuje jedynie kilka par pociągów na dobę, część odcinków sieci obsługiwanych jest jedynie w weekendy, inne – sezonowo, w okresie intensywniejszych przewozów o charakterze turystycznym. Ponadto w organizowaniu części połączeń uczestniczą samorządy niższego szczebla. W odpowiedzi na minimalną kolejową „ofertę wojewódzką” pojawiła się
deklaracja powiatu sanockiego o zamiarze zlecania własnych połączeń kolejowych w południowo- wschodniej części regionu, gdzie sytuacja jest najgorsza.
W takiej sytuacji trudno liczyć, że w budżecie województwa znajdą się dodatkowe środki na atrakcyjną ofertę na kolejnej trasie, tym razem o charakterze transgranicznym. Zwłaszcza, że takie połączenia nie funkcjonują na pobliskim przejściu granicznych z Ukrainą w Medyce, a połączenia ze Słowacją uruchamiane są tylko w letnie weekendy.
Minister nie może dofinansować połączeń transgranicznych
Rozwiązaniem mogłaby być organizacja przewozów przez inny podmiot. Przez wiele lat połączenia transgraniczne były organizowane przez ministra właściwego do spraw transportu, co miało miejsce również na terenie województwa podkarpackiego. Jednak resort wycofał się z dofinansowania takich pociągów, co zresztą spotkało się z protestami zainteresowanych samorządów lokalnych z rejonu Bieszczadów. Podobna sytuacja miała miejsce chociażby w województwie podlaskim, gdzie m.in. lokalne społeczności protestowały przeciw likwidacji połączenia Czeremcha – Wysokolitowsk na Białorusi.
Jak poinformował „Rynek Kolejowy” Szymon Huptyś, Rzecznik prasowy w Ministerstwie Infrastruktury, w obecnym stanie prawnym nie jest możliwe dofinansowanie połączeń transgranicznych z budżetu centralnego. - Zgodnie z ustawą o publicznym transporcie zbiorowym organizatorem publicznego transportu zbiorowego w strefie transgranicznej jest gmina, związek międzygminny, powiat, związek powiatów, związek powiatowo – gminny, związek metropolitalny, województwo. Zadania w tym zakresie dofinansowywane są z budżetów własnych organizatorów. Minister właściwy do spraw transportu jest organizatorem międzynarodowych kolejowych przewozów pasażerskich (zawiera corocznie umowy o świadczenie usług publicznych w zakresie przewozów międzynarodowych z PKP Intercity SA), jednak z wyłączeniem przewozów realizowanych w strefie transgranicznej – wyjaśnił Szymon Huptyś. - Strefę transgraniczną stanowi obszar „co najmniej jednej gminy, powiatu lub co najmniej jednego województwa, na którym operator publicznego transportu zbiorowego świadczy usługi w zakresie publicznego transportu zbiorowego, położony bezpośrednio przy granicy Rzeczypospolitej Polskiej i obszar odpowiedniej jednostki administracyjnej położonej poza granicą Rzeczypospolitej Polskiej na terytorium sąsiedniego państwa” - dodał.
Potrzebne zmiany w organizacji pociągów transgranicznych?
Obecnie niewiele jest możliwości przekraczania granicy państwa pociągami, co szczególnie widoczne jest w makroregionie Polski Wschodniej. Wprawdzie po osiągnięciu przysłowiowego dna nastąpiła pewna poprawa, jednak istotnego zwiększenia liczby połączeń należy upatrywać w większym zaangażowaniu władz centralnych. Wprawdzie Minister Infrastruktury zapewnia pociągi dalekobieżne do m.in. Grodna, Kijowa i Kowla, jednak oferta nadal jest ograniczone. Dlatego bez większych środków, których trudno szukać w budżetach samorządów różnych szczebli, nawet odnowiona infrastruktura czy nowoczesny tabor będą wykorzystywane w bardzo ograniczonym zakresie. Czego przykłady można spotkać właśnie na województwie podkarpackim.