Choć nowa dyrektywa UE zezwala na odroczenie, zmniejszenie lub czasową rezygnację z pobierania opłat za dostęp do infrastruktury kolejowej do chwili ustąpienia pandemii COVID-19, tylko nieliczne państwa członkowskie zamierzają skorzystać z tej możliwości. Na przeszkodzie stoi nadwyrężany przez pandemię stan budżetów – informuje portal railfreight.com, powołując się na głosy ekspertów podczas poświęconej tematowi stawek dostępu konferencji branżowej.
Nowa regulacja została opublikowana w Dzienniku Urzędowym UE 12 października. Jak informowaliśmy niedawno, z możliwości tej postanowiły skorzystać władze Francji (według zapowiedzi premiera, od 12 października do końca bieżącego roku stawki mają nie być naliczane, a przez cały rok 2021 – zmniejszone o połowę), Austrii oraz Włoch. Nad czasową obniżką lub zawieszeniem stawek zastanawiają się władze Belgii. O podobne działanie zaapelowali do rządu
najwięksi przewoźnicy pasażerscy działający w Czechach.
Ruch towarowy na torach zmalał w tym roku w stosunku do analogicznego okresu 2019 r. średnio o ok. 30%. Nie ma pewności co do tego, kiedy przewozy ponownie zaczną rosnąć. Kontynuowanie działalności jest wyzwaniem zwłaszcza dla małych i średnich przewoźników. Zwłaszcza oni potrzebują wsparcia ze strony rządów, które w wielu przypadkach może wręcz przesądzić o być albo nie być tych podmiotów. Jednym z narzędzi mogłoby być właśnie zawieszenie opłat za dostęp do infrastruktury, które pozwoliłoby na ograniczenie kosztów stałych.
Państwo ze swej strony musiałoby pokryć z własnego budżetu utracone przychody zarządców infrastruktury (
de facto opłaty byłyby więc częściowo lub w całości refundowane). W czasach kryzysu ekonomicznego nie wszystkie kraje członkowskie UE mogą jednak sobie na to pozwolić. Jako przykład autor artykułu na łamach railfreight.com podaje Chorwację. Po stronie zarządców istnieją też obawy przed ustanowieniem precedensu i obniżeniem wartości stawek (lub pozostawieniem państwowych dopłat) już na stałe.